Wiosna! To była ostatnia niedziela kwietnia, czas przed długim weekendem majowym. Ciepły poranek zapowiadał upalne popołudnie. Miałam nadzieję, że delikatne podmuchy wiatru będą tylko łagodnie marszczyć taflę wody.
Obawiając się nieco możliwości wystąpienia burzy zabrałam przezornie moją przeciwdeszczową lekką kurtkę XANADO. Założyłam również ulubiony T-Shirt HELLS ANGLERS z uwagi na oddychający materiał ClimaDRY. Zminimalizowałam również ilość niezbędnego osprzętu, zapakowałam fotel do samochodu i wyruszyłam naprzeciw przygodzie!
W lesie okalającym moje ulubione mazurskie jeziorko otoczenie zmieniło się radykalnie. Deszcze i ciepłe noce sprawiły, że wszędzie zrobiło się obłędnie zielono. Matka Natura nie próżnuje; roślinność wybujała, drzewa już przyozdabiają soczyście zielone listki, rozśpiewało się ptactwo, rozrechotały żaby, a ryby wykazywały wzmożone pobudzenie. Najwięcej jednak dały się we znaki owady, a już w szczególności jętki, które masowo "atakowały" mnie próbując wleźć w każdą możliwą szczelinę, wplątując się we włosy i wywołując ciągły odruch strącania z siebie owadów. To właśnie ten czas, w którym jętka masowo opuszcza środowisko wodne, kojarzy mi się z intensywnymi braniami białorybu. W tej sytuacji uznałam, że lekki dyskomfort może zostać zrekompensowany świetnymi holami walecznych ryb.
Zabrałam tego dnia ze sobą mój nowy jeszcze pachnący świeżością kijek do odległościówki Combat Power Match o długości 3,9 m z ciężarem wyrzutu do 25 g. Żyłkę X-TREME MATCH średnicy 0,14 mm nawinęłam na kołowrotek Manta Match 635. Planem było sprawdzenie akcji wędziska przed polowaniem na grążelowego majowego lina.
Po wybraniu łowiska rozplanowałam stanowisko w taki sposób, aby mieć niezbędny sprzęt pod ręką. Rozłożyłam podbierak, bo nigdy nie wiadomo kiedy okaże się przydatny lub wręcz niezbędny do podebrania walecznej ryby. Wtedy mogłam zabrać się za przygotowywanie zanęty. Sporządziłam mieszankę na bazie MegaBAITS Method Feeder Truskawka-Ryba, do której dodałam ziemi, kukurydzy konserwowej i nieżywych białych robaków oraz pinki. Miałam w planie znęcenie lina w pole wędkowania, dlatego całość dopaliłam dodatkowo atraktorem Elite Lin-Karaś. Charakterystyczny aromat jest wyczuwalny dla ludzkiego zmysłu powonienia na dużą odległość w powietrzu, dlatego mniemam, że już w wodzie podany w napowietrzonej i mocno pracującej zanęcie rozprzestrzenia się jeszcze intensywniej wabiąc ryby z dużych odległości.
Zanęciłam obficie niedaleko brzegu pod trzygramowy spławik i wzięłam się za montowanie mojego zestawu odległościowego. Odległość od przyponu przelotowo zamontowanego spławika (na agrafce z krętlikiem Dragon Super Lock numer 22) regulowałam stoperem zawiązanym z nitki. Między nim a spławikiem znajdował się mini koralik uniemożliwiający przedostanie się spławikowi przez nitkowy stoper. Przypon z żyłki Magnum o średnicy 0,12 mm miał około 0,5 m długości i na jego końcu zawiązałam haczyk Mega BAITS Futoji Umitanago nr 12, na który zakładałam jedno do trzech ziaren kukurydzy konserwowej dopalonej kilka dni wcześniej dipem waniliowym. W przypadku większej ilości ziarenek niż jedno zaczepiałam je dosłownie za samą skórkę w najtwardszym miejscu.
Przyszedł moment zarzucenia zestawu. Niedługo po wpadnięciu przynęty do wody zaczęła się zabawa. Pierwsze płocie meldowały się w moich dłoniach. Były piękne, tłuste i niemałe. Każda z nich pokazywała na kiju, na co ją stać próbując wszelkich akrobacji, jednak niełatwo było wygrać walkę z szybkim kijem Combat Power Match. Po wyjęciu kilku ładnych sztuk nastała krótka przerwa. Skorygowałam głębokość tak, aby położyć moją przynętę na dnie w sposób taki, by śrucina sygnalizacyjna znajdowała się nieco wyżej, prawie na styku z podwodnym terenem. Często moment, w którym ucinają się brania drobniejszej ryby świadczy o tym, że w naszej zanęcie grasują większe sztuki (albo po prostu nie mają już co jeść i trzeba donęcić). Tym razem pierwsza opcja była prawdziwa i okazało się, że moją przynętą zainteresował się nie kto inny, jak Pan Lin! Ach jakąż stoczyliśmy walkę, gdy wyginał kija próbując swych sił na żyłce do 2 kg wytrzymałości, podczas gdy przypon już tylko do 1,85 kg. Regulacja kołowrotka umożliwiła zmęczenie 48 centymetrowego, zielonego, złotem połyskującego, niebywale umięśnionego cielska. Wprowadzony do podbieraka przegrał walkę, lecz wygrał sesję fotograficzną, którą przyjął "na klatę" bardzo dumnie i dostojnie. Bez protestów czy wyrywania zapozował, po czym w świetnej kondycji wrócił do swego podwodnego królestwa.
Przenikliwe spojrzenie czerwonookiego "profesora" zawsze skłania mnie do głębszej refleksji. Ta dziwna głębia spojrzenia i chrumkanie, które wydaje z siebie na powietrzu są jak błaganie o litość... Nie oddać mu jego wolności dotkliwie gryzie się z moim sumieniem. Ale nie ma w ogóle takiej możliwości!
Po linie nastąpiła krótka przerwa i okazało się niebawem, że na głębokości 2 m w mojej zanęcie rozpanoszyły się leszczyki. Dołowiłam trzy średniaki i jeszcze trochę drobnicy, a wśród niej płotki, krąpie i wzdręgi. Przed zachodem skończyłam dzień zadowolona z odległościówki, która po całodziennym wędkowaniu nie zmęczyła ręki i dała ogrom frajdy z holi ryb różnych gatunków. Zapas mocy umożliwił wyjęcie pięknej ryby jednocześnie amortyzując jej odjazdy przy współpracy z hamulcem kołowrotka. Już na pewno wiem, że na majowe liny wędzisko Combat Power Match będzie jeździć ze mną!
Magdalena Szypulska
TEAM MEGA BAITS