Wiosenny spinning od zawsze kojarzył mi się z jaziami i kleniami. Jaziom do obudzenia się z zimowego „spowolnienia” wystarczy dosłownie kilka cieplejszych dni.
Zdecydowanie bardziej lubię spinning w wodach płynących niż stojących, więc gdy pojawiły się pierwsze oznaki wiosny nie trzeba było mnie długo przekonywać do zmiany „zainteresowań” - odpuściłem okoniom i wyruszyłem ze spinningiem szukać rzecznego białorybu.
Podczas zimowego przeglądu sprzętu stwierdziłem, że przydałoby się wymienić już dość sfatygowany kołowrotek. Po przejrzeniu katalogu i kilku konsultacjach telefonicznych wybór padł na Dragona a konkretnie na model Nano Lite XT60C FD 1030i. W tym kołowrotku wielkość 30 jest dość umownym określeniem, ponieważ pojemność szpuli oraz waga kołowrotka sugerują, że jest on o wiele mniejszy. Natomiast trzymając go w ręce odnosi się wrażenie wprost przeciwne, podany rozmiar jest wręcz zaniżony. Ale przecież to tylko dane katalogowe a prawdziwą wartość kołowrotka można ocenić w 100% tylko nad wodą, w praktyce.
Po nawinięciu cienkiej żyłki 0,14 mm wypełniającej szpulę przy niewielkiej ilości podkładu, pojechałem sprawdzić kołowrotek w boju. Już po kilku pierwszych rzutach mogłem stwierdzić, że powiększona średnica płytkiej szpuli pomaga w oddawaniu dalszych rzutów nielotnymi jaziowymi przynętami. Woblery latały celnie na całkiem spore odległości. Obławiałem kolejno opaski i przelewy łowiąc niestety pojedyncze i niewielkie jazie aż do czasu, gdy trafiłem na kamienisto-trawiastą, częściowo zalaną opaskę. Przy niej zobaczyłem kilka spławów. Podchodząc cicho do łowiska oddawałem celne rzuty miniaturowym płytko schodzącym woblerkiem. To jednak nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Postanowiłem poszukać ryb głębiej, u podstawy umocnienia. Na agrafkę trafił Sparky Shad od Salmo i to był strzał w dziesiątkę. Już w pierwszym rzucie, gdy tylko wobler zanurkował do dna poczułem delikatne trącenie. Po chwili na brzegu zawitał całkiem przyzwoity jaź, po nim jeszcze kilka kolejnych.
To był bardzo udany poranek spędzony nad wodą. Ryby brały dość delikatnie, lecz pomimo to dzięki zastosowaniu nowych kotwiczek Mustada nie odnotowałem żadnych spadów jazi. Po sprawdzeniu nowego kołowrotka mogę stwierdzić, że jest on wręcz stworzony do finezyjnego łowienia na nielotne przynęty, jakimi są niewielkie woblerki. Praca mechanizmów wewnętrznych jest bardzo płynna a hamulec działa precyzyjnie i pozwala na łowienie sporych ryb na cienkie żyłki.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Rafał Reiter