Co za dzień — powiedziałem na głos, po raz dziesiąty przekładając sprzęt z kąta w kąt. Z jednej strony byłem podekscytowany i nie mogłem się doczekać, z drugiej zaś miałem obawy czy podołam wyzwaniu.
To pierwszy kontakt z Odcinkiem Specjalnym na rzece San i pierwsza próba złowienia głowacicy na sztuczną muchę, a to bardzo wysoko ustawiona poprzeczka. Piotrek zjawił się punktualnie, pakowanie sprzętu poszło sprawnie, po kilku minutach byliśmy na autostradzie. Wesoła atmosfera w samochodzie pomogła mi się rozluźnić, ale dopiero, gdy zobaczyłem piękny krajobraz Podkarpacia w akompaniamencie "Stairway to Heaven" Led Zeppelin, poczułem, że całe napięcie znika. San przywitał nas iście głowacicową pogodą — częściowe zachmurzenie ze sporymi szansami na deszcz — to dobrze rokowało.
Moim podstawowym orężem była wędka ze stajni Dragona - 10-stopowa (3,05 m) muchówka w 8 klasie z serii Team Dragon FX, prawdziwa armata. Uzupełnieniem zestawu był kołowrotek Team Dragon FX800 z nawiniętym pływającym sznurem WF9 z krótką, zaledwie 8-metrową głowicą. Zestaw ten podczas wcześniejszych testów sprawdzał się znakomicie, pozwalał na podanie much na pożądaną odległość bez konieczności robienia zbyt wielu wymachów. Tak przygotowany zestaw budził uznanie bardziej doświadczonych kolegów, którzy wyrażali żywe zainteresowanie wędką ze stajni Dragona. Dopiero w ich rękach mogłem zobaczyć, co potrafi ta wędka.
Niestety, aura spłatała figla i przyszło nam łowić w niskiej, ekstremalnie czystej wodzie, a na dodatek w pełnym słońcu, co nie ułatwiło mi zadania i wyprawę zakończyłem na zero. Czy zaliczam ją do nieudanych? W życiu! San dał mi lekcję pokory. Spędziłem trzy dni w towarzystwie wybitnych muszkarzy, którzy służyli mi radą i okazali wiele wyrozumienia, a także cierpliwości. Dziękuję Wam, chłopaki!
Testy wędki nadal trwają, a już niebawem wracam nad San, aby — bogatszy o nowe doświadczenia — stawić czoła miedzianej królowej Sanu…
Do zobaczenia nad wodą!
Marcin "pisaq" Pisarski