W minionym tygodniu przeznaczyłem kilka dni na poszukiwanie odrzańskich płoci. Do tego celu postanowiłem przygotować wędziska typu feeder, a konkretnie Black Shadow długości 3,6 m i ciężarze wyrzutowym do 80 gramów.
Te wędki pomimo niemałego ciężaru wyrzutowego są w akcji dość finezyjne, co umożliwia łowienie cienkimi przyponami o średnicach nawet 0,10 mm bez konieczności użycia asekuracyjnych amortyzatorów.
Podczas wędkowania na kołowrotkach miałem żyłkę 0,16 mm zakończoną 8-metrowym przyponem strzałowym średnicy 0,20 mm. Najczęściej używaną przeze mnie przynętą są biały robak lub pinka (zakładane w minimalnej ilości), stąd też wybrałem haczyk rozmiaru 18. Dla mnie jest to klasyczny zestaw do łowienie płoci z ewentualnym przyłowem średniej wielkości leszczy. Zanętę przygotowałem na bazie MAXIMA Jaź, Kleń.
Z racji znacznego ochłodzenia w ostatnich dniach, wybrałem łowisko na zewnętrznym zakręcie rzeki z dość powolnym nurtem i sporą głębokością; liczyłem na wstrzelenie się w dobre brania podczas spływania ryb w okolice zgrupowań zimowych. Tego, co się wkrótce stało nie próbowałem nawet planować, nie byłem wstanie przewidzieć.
Po wyjęciu kilku całkiem ładnych płoci zauważyłem kolejne dość delikatne branie. Po zacięciu ryba nie dawała się jednak podciągnąć ani o centymetr, by po kilkunastu sekundach ruszyć z odjazdem i wybrać z kołowrotka prawie 30 metrów żyłki. Już wiedziałem, że nie będzie to łatwa walka i nawet nie wiedziałem, co połakomiło się na moją przynętę. Dużego leszcza wykluczałem, ponieważ odjazd był zbyt dynamiczny jak na ten gatunek. Walka przedłużała się, a ja powoli odzyskiwałem cenne metry żyłki na przemian z utratą, ponieważ ryba wznawiała odjazdy. Gdy miałem ją już kilka metrów od brzegu pojawił się kolejny problem, nie mogłem odkleić jej od dna; nawet pomyślałem o niewielkim sumie, bo już takie sytuacje mi się zdarzały. Gdy jednak jakimś cudem udało mi się podprowadzić rybę ku powierzchni moim oczom pokazała się piękna złota brzana. Na tym hol jednak się nie skończył, „barbelka” (jak niektórzy nazywają brzanę) jeszcze kilkukrotnie odjeżdżała na hamulcu i murowała. Po kilku takich sytuacjach udało mi się zmieścić ją w podbieraku i bezpiecznie umieścić na macie. Po zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć ryba wróciła do swojego odrzańskiego królestwa.
Gdyby nie głęboka akcja wędziska i bardzo sprawnie działający hamulec kołowrotka, to wyjęcie tej ryby na finezyjnym zestawie końcowym byłoby wręcz niemożliwie.
Życzę Wam wszystkim równie wielkich emocji jak moje na wędkarskich wyprawach.
Pozdrawiam
Rafał Reiter