Początek jesieni i okres pierwszego ochłodzenia od zawsze kojarzy mi się z poszukiwaniem sandaczy, szczupaków i okoni. W tym czasie wyprawy z feederem schodzą na drugi plan, a ich miejsce zajmuje spinning. Spinninguję zarówno w rzekach jak i zbiornikach ze stojącą wodą.
Gdy usłyszałem informację o zbliżającym się znacznym ochłodzeniu postanowiłem wygospodarować kilka godzin przed pracą na szybki wypad spinningowy. Ponieważ nie miałem zbyt dużo wolnego czasu, zabrałem tylko jeden spinning i mały plecak wyruszając na pobliski zbiornik. Zaletą tego łowiska jest bardzo mała presja wędkarska i zróżnicowane ukształtowanie dna. Daje to możliwości dobrego rozwoju populacji bytujących tu drapieżników. Kijek, który zabrałem, to opisywany już wcześniej Ryobi Arctica 6’6” z ciężarem wyrzutowym do 17 gramów. Uzupełnieniem tego zestawu był wysłużony kołowrotek z serii Team Dragon z nawiniętą plecionką Fishmaker 0,08 mm. Takim zestawem bardzo wygodnie łowi mi się przynętami na główkach od 7 do 15 gramów z gumami od 2,5 do 4 cali.
Pierwsza godzina łowienia nie przynosiła jakiś powalających efektów; poza kilkoma okonkami i jednym krótkim szczupaczkiem udało się sprowokować do brania tylko jednego szczupaka mierzącego około 60 cm. Sprawdziłem w tym czasie skuteczność prawie wszystkich przynęt, które ze sobą zabrałem.
Został mi do sprawdzenia już tylko dragonowski Maggot w kolorze herbaty z pieprzem. Przynęta na pierwszy rzut oka bardzo niepozorna i pracująca bardzo delikatnie, ale już nie raz przekonałem się o jej skuteczności i dlatego też często była moją przynętą ostatniej szansy. Uzbroiłem twistera w główkę o masie 12,5 g i zacząłem obławiać dość głęboki blat znajdujący się blisko podwodnej górki. W którymś z kolei prowadzeniu poczułem jakby przynęta zawisła nad dnem i nie opadając na nie. Odruchowo zaciąłem... Wędka wygięła się parabolę, ale nie czułem charakterystycznego pulsowania. Wszystko wskazywało na zaczep, ale znam ten zbiornik bardzo dobrze i doskonale wiedziałem, że w tym miejscu dno jest pozbawione zawad i nie pomyliłem się. Po chwili nastąpił odjazd ryby. Hol był dość dynamiczny, ale zbyt spokojny jak na drapieżnika. Do momentu pojawienia się ryby przy powierzchni wody nie potrafiłem określić jej gatunku. Dopiero w podbieraku zobaczyłem, że na Maggota połakomił się piękny karp. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy zobaczyłem, że ryba jest zapięta w pysku. Wielokrotnie słyszałem, że karpie w pewnych okresach roku potrafią atakować przynęty spinningowe, ale mnie taka sytuacja spotkała po raz pierwszy. Ryba po szybkiej sesji zdjęciowej wróciła do wody w dobrej kondycji. Widać było, że to piękna ryba bez blizn na bokach czy uszkodzeń płetw, jak to często ma miejsce u karpi w łowiskach specjalnych o dużej presji.
Bardzo lubię mój spinning Arctica. Więcej o tym wędzisku można przeczytać w moim artykule pt. „Lekki króciak nie tylko do opadu”.
W ten oto sposób rozpocząłem swój jesienny drapieżnikowy sezon drapieżnym karpiem, ale nie żałuję tego - rybka dała naprawdę dużo frajdy niesamowitym holem. I tego Wam życzę – wspaniałych holi.
Pozdrawiam, Rafał Reiter