Testerzy relacjonują

Z-series na nocnych sandaczach

Podzielę się z Wami kolejną moją historią, tym razem pojedziemy do jednego z nadmorskich miast na Pomorzu Zachodnim w poszukiwaniu nocnych sandaczy.

Pisząc „nocne sandacze” mam na myśli rzeczywiście nocne spinningowanie od godz. 22:00 do godz. 3:00. Taka konkretna nocna jazda, przez wszystkie godziny na nogach, z ostrym machaniem wędziskami i ciągłą walką z zaczepami, wymaga odpowiedniego przygotowania ekwipunku. Dzień „przed” szykuję się, a mówiąc precyzyjnie segreguję i układam swoje przynęty – tylko miękkie. Ich rozmiary wahają się od 5 cm do 12 cm (zdarza się, że sandacz nie ma ochoty na większe wabiki, dlatego jestem przygotowana na każdą ewentualność), a waga główek jigowych mieści się w zakresie 8-30 g. W moim łowisku pojawia się bardzo silny prąd, który nie pozwala nawet główce jigowej o masie 50 g opaść na dno. Czyli bywa różnie i nie brakuje zwrotów akcji.>br> Na wędzisko sandaczowe (na tę wyprawę) przeznaczyłam Team Dragon z najnowszej serii Z-series, długości 2,90 m ciężaru wyrzutowego 14-35 g. Słyszałam wiele dobrego na temat tej serii wędzisk, więc postanowiłam i ja to sprawdzić, jak to jest z nimi i co one takiego mają w sobie. A najciekawiej jest sprawdzać wędzisko na trudnym łowisku. Przygotowanie się do nocnego łowienia zajęło mi aż 3 godziny, ponieważ jak to kobiecie ciężko mi było zdecydować się na konkretne przynęty w odpowiednich ilościach: których więcej a których mniej, które kolory mają dominować i których nie może zabraknąć. Przecież każda z przynęt ma nieco inną pracę, a to znowu ten a nie inny kolor może okazać się strzałem w dziesiątkę…, ale tego ze złotym brokatem, srebrnym lub bez też oczywiście nie może zabraknąć. Oczywiście w moim pudełku znalazły miejsce także typowo damskie kolory, jak choćby różowy - bywa bardzo skuteczny na sandacza nawet w nocy.

Na ciemnym łowisku

Kolejnego dnia (piątek) aż nie mogę wysiedzieć w pracy, myśląc o wyborze taktyki. W głowie mam już wyobrażenie magicznego pstryknięcia i ciężką walkę z okazałym sandałem – o Boże, kiedy dzień w pracy się skończy! Ależ ciągną się te godziny… No, trudno.
Po przeżyciu koszmarnego dnia w pracy ruszyłam w 1,5-godzinną podróż na łowisko. Dotarłszy na miejsce, wkrótce pełna nadziei ruszyłam w kierunku wody i pierwszej mojej miejscówki. To miejski odcinek rzeki pełen betonu nad i pod wodą, przygodnych imprezowiczów, powietrza i hałasu charakterystycznego dla dużego miasta, a także kormoranów. Czas na pierwszy rzut, szybki, bardzo dynamiczny, do którego się przyłożyłam. Nie słyszę plum… Czyżby przynęta wylądowała… No nie! Pod drugim brzegiem. Już pierwsze użycie spinningu Team Dragon Z-series wprawiło mnie w miłe zadziwienie: sprężystością oraz „katapultowaniem” przynęt niebywale daleko.

Ten model wędziska ze stajni Dragona uważam za bardzo udany, piekielnie szybki i jak na swą długość (2,90 m) jest bardzo lekki. Jestem drobnej postury, więc masa wędki jest dla mnie bardzo ważna.Szczytówka pyk – wskazała opadnięcie wabika na dno, co było nad wyraz mocno wyczuwalne na uchwycie SK2; miałam wrażenie, że gdyby mucha usiadła na części szczytowej wędziska, to poczułabym ten ruc


FATTY PRO, FATTY Nieco „otyłe”, klasyczne rippery o mocno powiększonym ogonie. Od innych przynęt tego typu odróżnia je jednak znacząco jedna, bardzo istotna, cecha. Jest nią wyjątkowo mocne przewężenie przy ogonie. Okazują się skuteczne w miejscach i sytuacjach nawet wówczas, gdy inne gumy nie dają ryb.FATTY PRO, FATTY Nieco „otyłe”, klasyczne rippery o mocno powiększonym ogonie. Od innych przynęt tego typu odróżnia je jednak znacząco jedna, bardzo istotna, cecha. Jest nią wyjątkowo mocne przewężenie przy ogonie. Okazują się skuteczne w miejscach i sytuacjach nawet wówczas, gdy inne gumy nie dają ryb.FATTY PRO, FATTY Nieco „otyłe”, klasyczne rippery o mocno powiększonym ogonie. Od innych przynęt tego typu odróżnia je jednak znacząco jedna, bardzo istotna, cecha. Jest nią wyjątkowo mocne przewężenie przy ogonie. Okazują się skuteczne w miejscach i sytuacjach nawet wówczas, gdy inne gumy nie dają ryb.FATTY PRO, FATTY Nieco „otyłe”, klasyczne rippery o mocno powiększonym ogonie. Od innych przynęt tego typu odróżnia je jednak znacząco jedna, bardzo istotna, cecha. Jest nią wyjątkowo mocne przewężenie przy ogonie. Okazują się skuteczne w miejscach i sytuacjach nawet wówczas, gdy inne gumy nie dają ryb.


Kręcę kołowrotkiem. Raz… Dwa… Stop. Szczytówka pyk – wskazała opadnięcie wabika na dno, co było nad wyraz mocno wyczuwalne na uchwycie SK2 - miałam wrażenie, że gdyby mucha usiadła na części szczytowej wędziska, to poczułabym ten ruch. W trzecim rzucie poczułam mocne kopnięcie, błyskawicznie kwituję to zacięciem…, ale pudło. W myślach zakiełkował optymistyczny wniosek: Oho, tu czai się sandacz! Adrenalina zaczęła oddziaływać na mój organizm, wyostrzają się moje zmysły - każde chlapnięcie białorybu słyszałam niczym wybuchu bomby atomowej. Czas na poprawkę i ripper Fatty obciążony główką jigową SPEED o masie 25 g ląduje w wodzie ponownie. Bez najmniejszego problemu wędzisko radzi sobie z takim obciążeniem na końcu plecionki – ma bardzo duży zapas mocy w blanku. Kręcę, kręcę, dno, kręcę… i tak do czwartej fazy… Sruu! Mocne branie – zacięcie w tempo i siedzi! Musiałam się postarać o dość szybki hol, ponieważ nie mogłam dać rybie szansy wpłynięcia w zawady (a tych podwodnych tutaj nie brakuje). Mimo szybkiego holu, ryba funduje kilka odjazdów, które z resztą były idealnie amortyzowane. Ostatecznie ryba wylądowała w podbieraku. To okazały jak na moje łowisko sandacz, który - po wykonaniu zdjęcia – pozostając w doskonałej kondycji został wypuszczony.
W tę wędkarską noc na Team Dragonie Z-series zameldowało się kilka ryb, m.in. okonie, dorsze. Reasumując. Ten model wędziska ze stajni Dragona uważam za bardzo udany, piekielnie szybki i jak na swą długość (2,90 m) jest bardzo lekki. Jestem drobnej postury, więc masa wędki jest dla mnie bardzo ważna. Wędkarstwo powinno być bardziej przyjemne niż męczące. Myślę, że każdy znajdzie dla siebie odpowiedni model z serii Z-series.

Emilia Jaskulska
TEAM DRAGON ŚWINOUJŚCIE