Podczas ostatnich jesiennych wypraw przekonałem się jak bardzo ten tytułowy feeder okazał się być wszechstronnym wędziskiem. Na przekór planom towarzyszył mi podczas wszystkich jesiennych wypraw na zupełnie inne od siebie łowiska.
Minionej jesieni mój arsenał feederów powiększył się o trzy nowe dla mnie wędki marki MegaBAITS serii Black Shadow Feeder. To wędziska o ciężarze wyrzutu do 80, 120 oraz do 150 gramów.
Na wstępie mogę powiedzieć, że najlżejszy i najcięższy od razu zrobiły na mnie świetne wrażenie. Pierwszy przede wszystkim swoją subtelnością oraz ciętością. Drugi połączeniem dużego zapasu mocy i delikatności podczas sygnalizacji brań. Jednak o nich napiszę w innym artykule.
Tym razem opowiem o „średniaczku”, czyli Black Shadow Feeder 390 cm długości i wyrzucie do 120 gramów. A to dlatego, że ta na pierwszy rzut oka niczym nie wyróżniająca się wędka, która prawdę mówiąc w pierwszej chwili nie wprawiła mnie w zachwyt, w ciągu kilku jesiennych wypraw stała się moim podstawowym wyposażeniem. Dobrze sprawdziła się podczas wyjazdów na Narew, Wisłę i Kanał Żerański. Mówiąc w skrócie, używałem jej podczas wszystkich wypraw od początku października do końca listopada.
Po prostu ten feeder okazał się być wędką bardzo uniwersalną, wyjątkowo wszechstronną w użyciu na zupełnie odmiennych łowiskach i w skrajnie innych warunkach. Z powodzeniem łowiłem nią w głębokiej, rzecznej rynnie jak i w leniwie sączącym się kanale. Sprawdziła się podczas holi lekko zapiętych, większych leszczy z Narwi jak i również podczas szybkiego łowienia małego i średniego białorybu w prawie stojącym kanale.
Opakowanie i spakowanie
Wędzisko trafia do nas w miękkim, dobrze zrobionym pokrowcu. Każdy element ma w nim swoją przegrodę. Duży plus za dodatkową kieszonkę na etui ze szczytówkami sygnalizacyjnymi, dopasowaną do ich długości. Dzięki temu nie musimy szukać krótkiej tuby w czeluściach pokrowca.
Design wędki to oczywiście rzecz gustu. Mnie podoba się stonowany, ciemnoszary i matowy blank oraz polakierowane na czarno omotki przelotek. Pierwszych pięć przelotek licząc od strony kołowrotka osadzonych jest na dwóch stopkach. Lubię dwustopkowe przelotki w feederach, bo są mocniejsze i bardziej odporne na uszkodzenie czy odkształcenie. Wędka wyposażona jest w trzy szczytówki sygnalizacyjne opisane jako 2 oz, 3 oz i 4 oz (uncja międzynarodowa). Odpowiada to ciężarowi wyrzutu odpowiednio 56, 85 oraz blisko 120 gramów. Wszystkie zrobione są z włókna węglowego.
Rękojeść składa się częściowo z korka oraz czarnej pianki, na której niestety zostają ślady rąk ubrudzonych zanętą czy rybim śluzem. Na szczęście sama pianka jest łatwa w czyszczeniu. Wystarczy mokra szmatka, by doprowadzić ją do porządku.
Spodobał mi się sposób mocowania kołowrotka. Zamiast tradycyjnego dokręcanego od dołu pierścienia, tutaj dokręcamy kołowrotek od góry obracając całą górną część rękojeści. Nieco zabrakło mi tylko metalowego lub gumowego zakończenia dolnika, chroniącego końcową część rękojeści podczas odkładania w nadrzeczny piach czy kamienie.
Tej długości feedera nieźle wyważa większych rozmiarów kołowrotek, jakim jest np. MegaBAITS Black Shadow 740FRi, który także pod względem kolorystycznym tworzy z wędką estetyczną i miłą dla oka całość. Mam jednak wrażenie, że do idealnego wyważenia przydałby się kołowrotek nieco cięższy. Wędka o długości 390 cm ma długość transportową 136 cm. Gdy złożymy ją do transportu uzbrojoną w szczytówkę, to ostania część jest minimalnie krótsza od pozostałych elementów. Dzięki temu trudniej o uszkodzenie delikatnej szczytówki podczas transportu złożonego wędziska uzbrojonego w zestaw. Niby oczywiste, ale wciąż spotyka się wędki, w których to ostatni element jest dłuższy od pozostałych i łatwo ułamać szczytówkę.
Wartka Narew i nieustępliwa Wisła
Jak wspomniałem na początku artykułu, z powodzeniem korzystałem z tej wędki podczas wszystkich jesiennych wypraw. Z powodzeniem używałem jej w czasie zasiadek na narwiańskie leszcze oraz wiślane krąpie i certy. Niektóre z tych ryb brały niezwykle ostrożnie i mało zdecydowanie. Elastyczny i ustępliwy pod rybą a jednocześnie sprężysty blank pozwalał bezpiecznie holować ponad półmetrowe leszcze zapięte dosłownie za skórkę górnej wargi. Nie zaliczyłem praktycznie żadnych spinek delikatnie zahaczonych leszczy. Jednocześnie bezpiecznie posyłałem w rzeczny nurt nabite zanętą koszyczki obciążone 100 gramami ołowiu; czyli delikatnie mówiąc, na granicy podanego w specyfice wędziska ciężaru wyrzutowego. Kij dobrze sygnalizował zarówno płynne, nieco leniwe brania sporych leszczy jak również energiczne puknięcia nawet najmniejszych płotek czy uklei. 390 cm długości było pomocne w holu ryb przez przybrzeżne, falujące z nurtem rzeki zielsko. Od razu pomyślałem, że przy tej długości będzie to też bardzo wygodny kij do letniego łowienia kleni i jazi w gęsto zarośniętej podwodną roślinnością Wkrze.
Ledwie płynący kanał
Feedera również używałem w skrajnie odmiennych warunkach na zupełnie innym łowisku. Późnojesienne połowy małego i średniego białorybu w ledwo płynącym kanale to teoretycznie nie jest czas i miejsce na prawie czterometrowy feeder, którym można rzucić ponad stugramowe obciążenie. Jednak chciałem przekonać się, na ile ta wędka potrafi być subtelna i użyteczna także w takich warunkach na tym łowisku. Dlatego używałem jej z najdelikatniejszą, zieloną szczytówką, żyłką średnicy 0,18 mm oraz lekkimi koszyczkami zanętowymi o masie 15 – 20 gramów. Bez problemu posyłałem tym wędziskiem tak lekkie zestawy celnie w punkt pod drugim brzegiem kanału. Kij, którym bezpiecznie podawałem wcześniej w rzeczny nurt dobrze ponad stugramowy zestaw, doskonale ładował się podczas rzutu z obciążeniem prawie dziesięciokrotnie mniejszym. Jednocześnie szczytówka sygnalizowała nie tylko brania nawet najmniejszych leszczyków, płotek oraz krąpi. Tak samo doskonale widoczne na szczytówce były też obcierki ryb kręcących się w łowisku. To właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że mimo swoich nominalnych parametrów jest to wędka, której użyć można na wielu łowiskach i w różnych warunkach. Po prostu porządny, gruntowy uniwersał, który warto mieć zawsze w pokrowcu. Tą jedną wędką jesteśmy w stanie obławiać różne łowiska i skutecznie łowić ryby.
Do pełnego sprawdzenia opisywanej wędki zabrakło mi tylko holu naprawdę dużej ryby i wyprawy choćby na komercyjne karpie czy jesiotry. Jestem przekonany, że ten kij dobrze sprawdzi się pod cięższymi podajnikami używanymi w metodzie. A zaopatrzony w najbardziej miękką szczytówkę powinien poradzić sobie z holami ryb zapiętych na krótkich przyponach i mniejszych haczykach. Dlatego tym chętniej zabiorę wędkę MegaBAITS Black Shadow Feeder 390 cm c.w. 120 g na komercyjne łowiska już w najbliższe cieplejsze dni.
Paweł Daniec