Uwielbiam łowić pstrągi i całą tę magię towarzyszącą każdej zaplanowanej wyprawie. Trafna strategia z wytypowaniem odpowiedniego odcinka rzeczki oraz dobra organizacja takiego wypadu przekłada się na późniejsze wyniki.
Nie bez znaczenia jest wybór odpowiedniego sprzętu oraz przynęt, jakie zabierzemy ze sobą na łowisko. Pasjonat wielokilometrowych wędrówek pieszych wzdłuż leśnego potoku to nie wędkarz stacjonarny: cechować go musi dobra kondycja, duża wytrwałość oraz upór w dążeniu do osiągnięcia celu, jakim jest złowienie pstrąga potokowego. Ryby magicznej, urzekającej swoim wyglądem, bogactwem barw oraz przebiegłością. Cieszącej oko każdego wrażliwego wędkarza na piękno otaczającej nas natury i stworzeń w niej żyjących. Wyjazd na pstrągi to swojego rodzaju doskonała terapia dla wędkarzy nadpobudliwych i nerwowych, jakich w dzisiejszych czasach nie brakuje. Na takiej wyprawie można doskonale się odstresować i „przewietrzyć” głowę, zapominając o trudnościach dnia codziennego. Co prawda z takiej całodziennej wyprawy wraca się fizycznie zmęczonym, ale psychicznie zawsze świeżutkim.
Każdą kieszeń znam na pamięć
Tutaj pośpiech jest niewskazany, a wszystkie działania muszą być przemyślane. Przygotowania należy rozpocząć w domu; lubię porządek, gdzie wszystko musi być poukładane i dopięte na przysłowiowy guzik. A każdą kieszeń swojej kamizelki wraz z jej zawartością muszę znać na pamięć. Na początek wybieram odcinek rzeki, jaki danego dnia będę miał do obłowienia a jednocześnie pokonania pieszo i pod tym kątem wszystko dobieram i ustawiam. Ze względu na to, że moje pstrągowe wyprawy zazwyczaj są całodzienne to nierzadko dystans ten wynosi kilka kilometrów w bardzo trudnym terenie. Dlatego nie bez znaczenia jest tutaj również odpowiedni ubiór niekrępujący moich ruchów, który w chłodne dni zapewni dobrą izolację przed zimnem i opadami deszczu, a w cieplejsze sprawi, że nie będę nadmiernie się pocił.
Od kilku już lat korzystam z oferty firmy Geoff Anderson w myśl zasady: kupić raz a dobrze! Zakupiona kurtka Raptor, spodnie Zeus oraz bielizna termoaktywna kolejny już sezon spisują się bezawaryjnie. Pomimo intensywnego użytkowania i wielokrotnego prania, stan tej odzieży jest w dalszym ciągu bardzo dobry, bez śladów zużycia. Moje zadowolenie oraz komfort utwierdzają mnie w przekonaniu o słuszności mojego wyboru.
Kamizelka Tech-Pack z wymiennymi torebkami
Nowym moim nabytkiem (jeszcze w poprzednim sezonie) jest kamizelka techniczna Tech-Pack w serii STREET FISHING, która towarzyszy mi na każdej obecnie wyprawie. Jej funkcjonalność i praktyczne zastosowanie oceniłem bardzo wysoko już w pierwszych dniach użytkowania. Pozwala mi pomieścić wszystkie akcesoria oraz przynęty, jakie zabieram na wyprawę. W jej tylnej części, czyli w dużej komorze na plecach z powodzeniem chowam aparat fotograficzny, kołowrotek oraz mały termos z herbatą.
Kamizelka posiada 22 kieszenie, opiszę tylko dwie z nich, które doceniłem najbardziej. Na lewej kieszeni brzusznej zamocowano trwały ochronny futerał na okulary, natomiast w prawej kieszeni - wymienną, dużą patkę na przynęty sztuczne (kieszeń jest zabezpieczona przed wbiciem się grotów w kamizelkę). Wpięte przynęty w tej kieszeni służą do natychmiastowej reakcji oraz szybkiej wymiany na łowisku, są to wybrane wabiki szybkiego reagowania, które danego dnia najczęściej będę używać. Skończyły się czasy gubienia przynęt niedbale wpiętych w kurtki czy kamizelki w miejscach do tego nieprzeznaczonych, co było moją zmorą. Teraz bez zdejmowania ekwipunku i zbędnego zamieszania oraz szperania w pudełkach wymieniam swoje przynęty. Wystarczy jedną ręką rozsunąć zamek suwaka a kieszeń samoczynnie się otwiera i ustawia pod kątem pozwalającym na wygodną i szybką wymianę przynęty. Ta kamizelka sprawiła, że swój pstrągowy chlebaczek dzielnie mi do tej pory służący odłożyłem do szafy.
Kamizelka techniczna okazała się dużo lepszym a przede wszystkim funkcjonalniejszym i wygodniejszym rozwiązaniem od noszenia torby na jednym ramieniu. Rozłożony ciężar na plecach i z przodu nadmiernie nie męczy mojego nadwyrężonego kręgosłupa i pozwala przemierzać kolejne kilometry brzegiem rzeki. Po prostu zarzucam kamizelkę na grzbiet, w rękę biorę wędkę i jestem gotowy na następną przygodę.
Daro Mrongas
TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH