Ogólna tendencja jest następująca: od kurtki, kupowanej z myślą o zimie, większość wędkarzy wymaga przede wszystkim tego, aby była ciepła. Można powiedzieć, że najbardziej pożądaną cechą kurtki zimowej jest to, aby była ona po prostu kurtką... zimową.
Oczywiście dochodzi do tego wodoodporność, oddychalność itp., ale dopiero na miejscu drugim, kolejnym, kolejnym. Tak to widzę ja, tak to z rozmów z kolegami - wędkarzami - wynika. Dla mnie natomiast najlepszą kurtką na mróz i śnieg może być nawet… letnia szwedka. Może być, ale nie musi, bo moje wymagania co do jej właściwości termicznych zależne są od ilości ciepłodajnych warstw odzieży, jakie pod nią jeszcze założę.
Wodoodporność! Ona jest tym, co w kurtkach najbardziej cenię. Wszelkich jej niedociągnięć w tej materii nie nadrobią bluzy czy bielizna termoaktywna. Żadnych kompromisów w tej kwestii nie uznaję!
Druga sprawa: kurtka ma oddychać. Trzecia (dopiero): chronić przed mrozem, ale tak jak mówiłem, jest to uwarunkowane innymi czynnikami. I na końcu: wszystko to jestem w stanie poświęcić dla odrobiny luksusu: wodoodporności gwarantowanej! Choć oczywiście ideałem jest kurtka zimowa, która wszystko to zapewnia.
Mając to na uwadze albo idąc własnym tokiem rozumowania, ubierając się na zimowe pstrągi zajrzyjcie do katalogu firmy Geoff Anderson. Sporo tam kurtek, jak i innych części garderoby (o których rozmawialiśmy w poprzednich częściach cyklu „Planujemy wyprawę na zimowe pstrągi!”) Wybór jest naprawdę duży!
Zaznaczam też, iż celowo nie wspominam o tych wszystkich kieszeniach i kieszonkach, w które sporo modeli kurtek jest nadzwyczaj bogatych. Będąc dla wielu bardzo przydatnymi podczas wędkowania (i ja to rozumiem), dla mnie są całkowicie zbędne - bo zawsze mam na sobie plecak. W tej kwestii, tak jak w kwestii wodoodporności, kompromisów nie uznaję!
Kamizelka Dragon Chest Pack i plecak Street Fishing BAG
Szmat czasu - czy to lato, czy zima - używałem kamizelki technicznej Dragon Chest Pack, a ostatnimi czasy - obracanego plecaka Street Fishing BAG. I wiecie co? Oba produkty przypadły mi do gustu. I mówię to bez marketingowej ściemy.
Mam takie wędkarskie zboczenie, a mianowicie nie lubię (nienawidzę wręcz!) wymuszonych postojów i ciągłego zdejmowania: okularów, czapki i kaptura z głowy po to tylko, aby plecak z siebie zdjąć (bo coś z niego muszę akurat teraz i znów wyjąć). W takich chwilach, nieraz z siebie po kilkukrotnym wykonaniu owych akrobacji po prostu wychodzę.
Chcę, a wręcz muszę, mieć pod ręką to, co mieć pod nią lubię i potrzebuję (podstawowe przynęty, telefon), a to, po co rzadziej sięgnąć zachodzi potrzeba (kanapki, woda, pudełko z resztą przynęt) najlepiej niech grzecznie i w spokoju spoczywa sobie na moich plecach. W oczekiwaniu, aż wielmożnie zdecyduję się po to sięgnąć.
Chest i Street stały się panaceum na taką oto moją skromną przypadłość.
Są tak samo poręczne, choć różnią się budową. Chest Pack to kamizelka i plecak w jednym. Street Fishing BAG to tzw. plecak obracany (z pleców przed siebie obracam go jednym ruchem ręki).
Proste. I jaki spokojny teraz jestem...
Pojemność
Wystarczająca w pewnych warunkach. Podobna w przypadku obu omawianych modeli. Chest i Street w głównej komorze mieszczą dwa średniej wielkości pudełka przynęt, duży termos, kanapki, szpulę żyłki, etui do okularów. Oba mają też wiele kieszonek, w tym te przystosowane do szybkiego wyjmowania i wkładania przynęt. Chest dodatkowo poniesie też bluzę (którą schowa się w zapinanej na zatrzask kieszeni). Na sześcio- lub siedmiogodzinną wyprawę oba te modele zdecydowanie mi wystarczają. Na całodniowy wypad? Oj, raczej nie. Wędkarz-fotograf, z aparatem-lustrzanką i statywem, niechaj też szuka gdzie indziej. Przebierać ma w czym!
Ze mnie jednak fotograf żaden: aparatem mi telefon, statywem ręka, robię zdjęcia jakości… :(
Wydaje mi się więc, że wystarczającą dla mnie opcją na dłuższą wyprawę byłoby wciśnięcie się dodatkowo w pas biodrowy. Choćby model Street Fishing (bo plecak mam przecież z tej samej serii, a więc wyglądałbym cool). Posiada liczne kieszonki i sprawiłby, że moja moc juczna tudzież siła pociągowa wzrosłaby zapewne. Mówiąc prościej, pas dałby mi obok estetycznych, również praktyczne korzyści w postaci możliwości zabrania ze sobą większej ilości sprzętu.
A jak mnie kiedyś najdzie… Gdybym, któregoś pięknego dnia postanowił zabrać ze sobą i nie wiem, z jakich powodów, dajmy na to: kowadło? (ale nie mam przecież kowadła). No, to fortepian... i używane koło od samochodu Jelcz - to bym wybrał po prostu większej pojemności plecak i zabrał koło od Jelcza oraz fortepian, kurna jego…!
Coś z kolekcji Hells Anglers, Street Fishing… albo…
Plecak Team Dragon X-system
Bo tak się jakoś dziwnie składa, ???? że taki posiadam.
Model Team Dragon X-system to naprawdę poważna propozycja. Coś dla tych wszystkich wędkarzy, którzy nad rzekę wyprawiają się jak na wojnę. Ale nie na jakiś tam miejscowy konflikt, lecz wielką, tę największą - światową! Spakujecie do niego cały swój wędkarski arsenał.
Konstrukcja o skomplikowanej acz przemyślanej budowie, bogata we wszelkie potrzebne kieszenie, przestrzenie i schowki, jest jednocześnie całkowicie intuicyjna w obsłudze. Wszystko tu naprawdę jest na swoim miejscu.
Główna komora, dzielona może być w razie potrzeby na dwa luki bagażowe: dolny wyposażony w cztery wyjmowane, duże pudełka na przynęty oraz górny posiadający… Po prostu górny.
Trzy jeszcze kieszenie (chyba żadnej nie pominąłem?), innowacyjny schowek na okulary oraz opcjonalny, bo doczepiany, przybornik na produkty pierwszej potrzeby, dają w głównym rozrachunku to, co nazwać mi wypada: wystarczającą dla wędkarza pojemnością plecaka.
Dołączany przybornik z wymiennymi torebkami
Przybornik opracowany do zastosowania w X-systemie. Główna konstrukcja oparta na docenianym pokrowcu na akcesoria, tutaj jednak zlikwidowano uchwyt do przenoszenia oraz zainstalowano dwie szelki-zaczepy na napach i rzepach mocowane do plecaka lub torby należących do X-systemu.
Lubię. Naprawdę lubię czuć te 1125 g (waga plecaka bez pudełek) na swoich plecach, gdy przede mną kilka tysięcy metrów pstrągowej rzeki do obławiania. Potrzebuję ich. Szczególnie wtedy, gdy łowisko wita mnie wschodem słońca, a na pożegnanie mruga do mnie porozumiewawczo rozsianymi po niebie gwiazdami.
KONIEC
Tak, bo to już jest koniec. O butach nie będę mówił, ale nie dlatego, że ich w ofercie firmy Dragon nie ma (choć nie ma). Powód jest całkiem prozaiczny. Zawsze, latem czy zimą, zakładam spodniobuty. Tych również w katalogu nie znalazłem, a szkoda.
Można w nich wejść do rzeki uwolnić z zaczepu woblera, ustawić się w korzystniejszej pozycji podczas holu. Są nieprzemakalne, a jak wiecie wodoodporność odzieży wierzchniej sobie bardzo cenię.
Kończę więc… temat odzieży. Jest jednak jeszcze kilka rzeczy, o których chciałbym Wam opowiedzieć. Czekajcie na ostatnią część cyklu pt. Planujemy wyprawę na zimowe pstrągi!
No, to do następnego!
Dawid Sokołowski