Za oknami wielu domów w Polsce mamy już przedsmak wiosny. Są jednak takie łowiska, jak Bukówka położone wysoko w górach, gdzie zima nie odpuszcza i nadal można bezpiecznie wędkować z lodu.
Na zimowe wędkowanie zaprosił nas Marcin Kozubski, zwycięzca ubiegłorocznej edycji zawodów Dziki MegaBAITS, które odbyły się na tym właśnie przepięknym akwenie. Marcin to wszechstronny wędkarz operujący wszystkimi metodami wędkarskimi za wyjątkiem rzutowej. Doskonale zna Bukówkę, bo mieszka niespełna 10 kilometrów od jej brzegu i wędkuje tu przeszło dwadzieścia lat. O tym, jak łowi w Bukówce leszcze i gdzie szuka miejsc ich bytowania przeczytacie poniżej.
Bukówka to pierwszy akwen na rzece Bóbr i zarazem najwyżej położony zbiornik zaporowy w Polsce. Lokalizacja u podnóża Karkonoszy sprawia, że jest to bardzo wymagający i trudny dla wędkarzy akwen. Częste zmiany ciśnienia, duże wahania temperatury oraz silny wiatr sprawiają, że zimą wędkują tu tylko naprawdę wytrzymali wędkarze. To specyficzne położenie sprawia jednak, że na Bukówce możemy wędkować przez większą część sezonu zimowego, a sama pokrywa lodowa często przekracza 50 centymetrów - więc jest bezpiecznie i pewnie.
„Zbiornik znam bardzo dobrze, bo przez resztę sezonu pływam tu łodzią lub wędkuję z brzegu. Najciekawsze miejscówki, wyróżniające się głębokością lub charakterystyką dna na stałe zapisuję i później po lokalizacji GPS wykorzystuję zimą. Najlepsze miejsca na zimowe leszcze to te o głębokości 10-15 metrów, mające dno w miarę równe i pokryte niewielką ilością mułu.
Po znalezieniu optymalnego stanowiska rozpoczynam nęcenie, które zwykle trwa od 3 do 5 dni. Do nęcenia używam zanętnika, który opróżniam na wysokości około jednego metra nad dnem. Ma to na celu dostarczenie zanęty na dno, ale nie poprzez uderzanie zanętnikiem. W pierwszych dniach nęcenia nie ma to większego znaczenia, ale później – staje się kluczowe. Każde uderzenie zanętnikiem o dno potrafi spłoszyć leszcze na dobre. To nie jedyny element dyskrecji na lodzie. W trakcie łowienia przemieszczam się bardzo cicho i nie szuram sankami z ekwipunkiem czy wiadrem. Zimowa mieszankę na leszcze przygotowuję na podstawie zanęty QUATTRO Leszcz Ciastkowy zmieszanej w proporcji 2:1 z zanętą EXPRESS Leszcz Ochotka Czarny z dużą ilością gliny i dżokersa. Przez pierwsze dni, na dno podsyłam po około 5 zanętników w dane miejsce. Kolejne oddalone jest zwykle około 50 metrów od pierwszego. Później ilość zanęty zmniejszam do 2-3 zanętników. Po zanęceniu zaczynam wędkowanie i standardowo w jeden otwór trafia zestaw ze spławikiem o wyporności 1 g, z żyłką główną średnicy 0,12 mm, przyponem 0,10 mm i hakiem wielkości 16. Całość wieńczy pęczek ochotki.
Drugi zestaw jest z kiwokiem zakończony mormyszką o ciężarze 1-1,5 g. Zestaw ten ustawiam na tzw. wieszaka ok. 15 cm nad dnem.
Dwa sezony temu po zawodach Dziki MegaBAITS przekonałem się do żyłek Dragona, dostałem je wówczas do testów. Obecnie to dla mnie najlepsze i najbardziej pewne zimowe rozwiązanie.
Zwykle jako pierwsze meldują się jazgarze, co mnie akurat cieszy, ponieważ przeważnie zwiastują leszcze – żartobliwie mówię, że to leszcze wysłały je przeszpiegi. Dobrym wskaźnikiem na początku są też krąpiki, pod warunkiem, że nie bierze non stop na 2 wędki. Po dwóch-trzech godzinach zwykle donęcam maksymalnie dwoma zanętnikami.
Ten zabieg stosuję też, gdy małe rybki nie dają mi spokoju. Jeżeli to nie pomaga, zmieniam na rezerwową miejscówkę.
Najlepsze efekty mam podczas stabilnego ciśnienia, temperaturze na plusie lub wtedy, gdy mróz przekracza -10 stopni i jest słonecznie.
Marcin Kozubski, Kamienna Góra”
Przygotował Szymon Ciach
TEAM MegaBAITS