Wszystko zaczęło się od mojej organizacji pokazu sprzętu firmy w porozumieniu z Waldkiem i po stwierdzeniu, że w mojej mieścinie i w okolicach nic takiego się nie dzieje, a zainteresowanych tego typu prezentacją trochę jest.
Waldek znając moje upodobania do łowienia kleni i ogólnie rzecz biorąc lekkiego sprzętu podsuną mi to wędzisko do sprawdzenia. Pierwszy kontakt na sucho dał mi wiele do myślenia, bo nowa seria oferuje wiele niespodzianek. A mi, konserwatywnemu gościowi co do wyboru sprzętu, dało wiele do myślenia. Długość 2,90 m już z lekka mnie zastanowiła, ponieważ w użytkowaniu tego typu wędzisk już zszedłem z długością wędzisk poniżej 2,40 m, ale… ten c.w. 0,5 – 8 gramów jest dla mnie w sam raz! Nie sposób wzgardzić takim spinningiem i sięgnąłem... Ale o tym później.
Mając do dyspozycji kilkadziesiąt wędzisk Dragona na całe dwa dni przed pokazem mogłem się trochę pobawić nowinkami, bez stresu i na spokojnie podpinając kilka kołowrotków do sprawdzenia ugięcia przy założonej lince przez przelotki. Taka próba dla mnie jest naprawdę ważna, bo machanie kijkiem „na sucho” może nie da odczuć tego, czego szukamy w danym wędzisku.
Waldemar zaproponował wspólne łowienie na górnym Wisłoku i Wisłoce, co mi oczywiście bardzo pasowało, te rzeki uwielbiam. Pierwsze rzuty nowym wędziskiem (z użyciem małego woblera) dały mi przedsmak możliwości tego kijaszka. Zmiany przynęt na obrotówki, wahadełka i oczywiście gumki na odcinkach typowo prądowych, ale też ze wstecznym nurtem i małych zastoiskach pokazały dość szybko, na co stać to wędzisko.
Kij ładuje się świetnie przy zastosowaniu wabików w podanym zakresie c.w. wędziska. Moje najczęściej używane przynęty oscylowały w zakresie 4-5 gramów. Z pozoru dość miękki kijaszek ma spory zapas mocy, a przy pierwszej zaliczonej rybie już wiedziałem, że to będzie mój kijek na wiosenno-letnie klenie i inny białoryb. Delikatne branie czuć bardzo wyraźnie a akcja kija powoduje to, że walka z rybą (w moim wypadku był to potok długości około czterdziestu centymetrów) przechodzi na blank, a młynek ustawiony dość lekko nie odezwał się ani razu.
Używałem żyłek Momoi Premium średnicy 0,165 i 0,185 mm oraz plecionki Nano Clear 0,06 mm na kołowrotkach Team Dragon FD 935iZ i Team Dragon FD 1025iZ. Długość wędziska w mocno zakrzaczonych brzegach może lekko przeszkadzać, z kolei, na otwartej przestrzeni bądź podczas brodzenia zapewnia spore możliwości zabawy niewielkimi przynętami w różnorodnych technikach prowadzenia wabików.
Choć połowa lutego raczej nie służy polowaniu na drapieżniki smużakami, to i tak chciałem sprawdzić jak będzie to wyglądać na rzekach, które jak podejrzewam za dwa miesiące będą tętnić życiem od brzegu do brzegu. Pożyczyłem więc od Waldka salmiaka Lil`Bug’a i trochę się pobawiłem z prowadzeniem, okazuje się, że tego typu wabik na odcinkach charakterystycznych dla kleni w typowo wiosenno-letnich miejscówkach Podkarpacia jak kamienne rafki, zatopione pnie, głazy bądź kępy wodnego mchu (mech zdrojek dla zainteresowanych biologią), nawisy nadbrzeżnych traw lub gałęzi nadbrzeżnych drzew.
Po dwu dniach wspólnego łowienia z Waldemarem i dwu wyjściach u siebie na swoje najczęściej odwiedzane miejscówki mogę śmiało polecić to wędzisko nie tylko miłośnikom łowienia kleni czy jazi, ale również tym, którzy lubią łowić lekko - świnki i leszcze też lubią małe przynęty i fajnie się je łowi z użyciem spinningu.
Grzegorz Bałchan
fot. Waldemar Ptak