Od kilku dni w Polsce mamy „sezon na szczupaki”, co widać nie tylko nad wodą, a przede wszystkim na zdjęciach prezentowanych na wielu forach internetowych. Przeglądając np. Facebooka w wielu opisach można wyczytać, że ryby żerowały słabo, że ryby mocno wypracowane, że woda zimna. Tak jak wielu wędkarzy i ja mam swoje teorie na ten temat, którymi dzisiaj chcę się z Wami podzielić.
- Podczas planowania pierwszych w sezonie szczupakowym wyjazdów przyjmuję trzy zasady:
- Rozpoczęcie sezonu zaczynamy tam, gdzie na zakończenie było najwięcej ryb.
- Wybieram jeziora płytkie (o maks. głębokości do 4 m), a w głębokich jeziorach obławiam brzegi lub podwodne górki.
- Stawiam na sprawdzone przynęty, ale też i na tzw. nowości, przy tym minimalizuję ilość przynęt pod względem ich pracy i kolorów - stawiam na to, że znajdę killera albo spłynę na zero.
Ale do sedna. Oczywiście pierwsza zasada, czyli idziemy na łatwiznę i sprawdzamy, jak zachowują się i gdzie przeniosły się nasze jesienne ryby. Druga zasada również bardzo oczywista, gdyż o tej porze roku im cieplejsza woda tym lepsze żerowanie i ta zasada dotyczy nie tylko drapieżników. Co do przynęt to stawiam zarówno na woblery jak i gumiśki. Wędki uzbrajam w woblery marki Salmo: Slidery, Skinnery czy największe Minnowy, a z gum wybieram oczywiście sprawdzone V-Lures: Lunatic, Phantail i Reno Killer, a od tego roku postanowiłem sprawdzić również skuteczność Aggressora i Twin Taila.
Efektem dwudniowego wędkowania było ok. 20 szczupaków, w rozmiarach typowo sportowych do ok. 60 cm i jeden rodzynek ok. 75 cm. Zachęcam nie tylko do sprawdzenia prezentowanych na zdjęciach przynęt, ale również ich kombinacji zarówno pod względem wielkości jaki i koloru.
Arkadiusz Strzyżewski
TEAM DRAGON
konsultant sprzętowy
kontakt: Dragon.AS@yahoo.com