Dziś zapoznam Was z prawami fizyki i mechaniki. Następnie przebrniemy przez zagadnienia logiki, które leżą u podstaw pewnej słusznej praktyki (przez wielu jednak niestosowanej). Wywód spuentuję wyrażeniem, które na ten moment niewiele albo i nic Wam nie mówi: ekonomia wędkarska.
Ciekawi? No to jedziemy!
E=mc2 - energia z jaką ryba uderza w przynętę równa się masie jej cielska do kwadratu. To moja bardzo zgrabna definicja. ????
Siły uwolnione w trakcie bitki z kabanem szarpią nam nerwy i… żyłki. Cykliczność tych zdarzeń wywołuje i inne, niepożądane skutki. Gną się w końcu agrafki, nie wytrzymują krętliki, tępią kotwice. A jak nie szczęki łowionych ryb, to nadgryza je po prostu ząb czasu.
Destrukcyjnie wpływają też na nie czynniki innej natury: podwodne przeszkody, gałęzie drzew, kamienie. Przetarcia, rozgięcia i uszkodzenia są na porządku dziennym - to wymaga używania dobrej jakości sprzętu. I częstej wymiany tych najbardziej podatnych na zużycie elementów zestawu na nowe. To wynika z logiki: zestaw jest tak mocny jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo. To wie każdy, kto łowił i kto stracił rybę.
Obok logiki istnieje jednak nie-logika, według której postępują ci, którzy lubią je (ryby) tracić.
A Ty lubisz? No jasne, że... nie. Rób więc to: wymieniaj żyłkę, kotwice, agrafkę - to przynosząca czysty zysk wędkarska praktyka. Jak często? Gdy tylko zauważysz jakiekolwiek odchylenia od stanu pierwotnego: trudność w zapięciu agrafki, przetarcie na plecionce czy żyłce itp. Albo profilaktycznie, co pewien czas. Z ekonomicznego punktu widzenia, mimo iż wydasz dodatkowe pieniądze, to tylko na tym jako wędkarz zyskasz.
Wędkarska ekonomia jest bowiem prosta, jasna i klarowna. Najcenniejszą tu walutą (i wygraną) zawsze jest ryba. Częste inwestycje w drobny osprzęt zawsze procentują rybami, których nie straciłeś.
Agrafki, żyłki, kotwiczki - czy stać Cię na to, aby ich nie wymieniać?
Dawid Sokołowski