Od dawna w mojej głowie błąkała się myśl: łososie i USA. Natrafiła się okazja wyjazdu za ocean, więc długo się nie zastanawiałem. Spakowałem walizki i poleciałem do USA lądując w Stanie Illinois, w południowej części dość blisko Indiany.
Podczas pakowania pojawił się problem, ponieważ nie mogłem spakować swoich jednoskładów (uwielbiam je). ☹ Zatelefonowałem do kolegi Waldemara z pytaniem czy posiadają travele? Waldek mówi: Tak, mamy, mów czego potrzebujesz. Od słowa do słowa i wyposażyłem się w 4-częściowy spinning Team Dragon Travel c.w. 7-28 g oraz wędkę z nowej serii Dragon Flash Travel, ten jest nieco mocniejszy i w wersji castingowej.
Obydwa kije idealnie mieszczą się w standardowej walizce. Team Dragon wizualnie prezentuje się dość interesująco, obiektywnie i subiektywnie mogę stwierdzić, że linia klasyki jest zachowana od lat; wizualnie przypomina starsze legendarne Team Dragony.
Uff! Wreszcie jestem w tym wielkim kraju. Zbroję sprzęt i ruszam z przyjacielem (to miejscowy wędkarz – niezwykle ważna informacja dla mnie) na ryby. Początki mam trudne, a największa trudność polega na tym, że podobno od niepamiętnych lat wiosna w Chicago jest bardzo mokra, wody są bardzo duże i brudne. A to pech. Trzeba odpuścić kilka weekendów i z niecierpliwością czekać na wyjazd na jakiekolwiek ryby.
Doczekaliśmy się. Nastał ten piękny dzień, gdy wspomniany przyjaciel powiedział: Wyjeżdżamy o godz. 2 (w nocy).
Dojeżdżamy do Indiany, jezioro Michigan. Hmm… Podobno duże, myślę sobie. No, dobra, jak duże to duże; pierwszy rzut oka na jezioro, a tu widok jak nad Morzem Bałtyckim - oczekiwania były zupełnie inne, w końcu jestem chłopakiem z gór, który większość życia spędza nad Jeziorem Czorsztyńskim. Ale O.K. Dam radę!
Dochodzimy na miejsce, a tu masa wędkarzy. Znajomy bez tłumaczenia mówi: Zakładaj spławik i łowimy! Trochę to dla mnie dziwne, raczej praktykuję metodę spinningową oraz muchową, ale jak każe tak robię - wszyscy łowią na spławik. Moja wędka trochę krótka jak na spławik, u nas łowi się długimi wędkami, ale skoro wszyscy mają takie… - myślę sobie - jakoś dziwnie się tutaj łowi. Pytam, co my tu złowimy, leszcze i płotki? Słyszę odpowiedź: „Nie ma tutaj takich ryb. W Ameryce się nie jeździ na małe ryby.” Do ręki dostaję potężny hak i krewetkę jako przynętę. Zastanawiam się w duszy co na to weźmie… Ale długo nie trzeba było czekać na odpowiedź: rychło mam pierwsze branie i niespodzianka: pierwszy raz na oczy widzę taką rybę. To jakaś odmiana karpia Sheepshead, duże okazy mają uzębienie podobne do ludzkiej protezy zębowej.
Wybiła godzina 6 (rano) – mówi mój przyjaciel i zarazem przewodnik - skup się, teraz mogą być brania. Rzeczywiście, już o godzinie 6:30 mam branie. Na końcu kija czuję mocną rybę, podejmujemy walkę i ryba funduje odjazd. W skład mojej wędki wchodzą kołowrotek Team Dragon SL i żyłka HM80 średnicy 0,18 mm, przypon HM80 0,16 mm i w mojej głowie rodzą się obawy o wytrzymałość zestawu. Sekundy mijają, jednak wciąż kołowrotek niemiłosiernie gra, czyli jest dobrze. Wszyscy wędkujący obok zwijają wędki… Myślę sobie, co się dzieje? Dlaczego zwijają wędki i wyciągają przynęty z wody? W końcu ukazuje się coś srebrnego i bardzo dużego, to coś po kilku minutach ląduję podbierakiem ???? Pytam przyjaciela: Co to jest?! Steelhead, Krystian, Steelhead. Coś pięknego, mam piękną wymarzoną rybę. Uśmiech na twarzy od razu się pojawił.
Teraz wszyscy na powrót zarzucają wędki, widząc to pytam przyjaciela o powód wyciągnięcia wędek. Mówi, że to taki zwyczaj, kultura - wszyscy tak tutaj robią.
Wędzisko Team Dragon Travel 28 g - trochę się obawiałem o jej wytrzymałość, w końcu parametry katalogowe wskazują raczej na połów pstrągów potokowych, boleni czy bassów, a tu proszę: przyszło się jej zmierzyć z łososiami i śmiem twierdzić, że wędka „nie wymięka” w boju. Zapas w dolniku jest na tyle duży plus rewelacyjna praca hamulca w kołowrotku Team Dragon SL (który również nadaje się do ultralekkiego spinningu) tworzą ze sobą niezły duet. Teraz już wiem, że spokojnie może się mierzyć z tymi rybami. Odniosłem wrażenie, że te ryby nie zrobiły „wrażenia” na tej wędce - czułem się jakbym dopasował zestaw idealnie. Przyjemność holu tych ryb zostanie długo w mojej pamięci, a także obraz pracy zestawu.
Kolejne wyzwanie dla mnie to złowienie steelheada na muchówkę Team Dragon FX, więc zapraszam do śledzenia moich relacji. Jeszcze nie wyjeżdżam z tego kraju.
Krystian Ścisłowicz
TEAM DRAGON