Na krótkie wypady zazwyczaj zabieram z sobą tylko tyle, ile mieści się w kieszeni spodniobutów. Zgoła inaczej ma się sprawa podczas całodniowej, od świtu do nocy, wyprawy z planem pokonania nawet 10 kilometrów w trudnym i odludnym terenie.
Wraz z nabywaniem doświadczenia, u każdego wędkarza zachodzi zmiana w podejściu do gromadzenia i transportowania wyposażenia. Nie inaczej jest u mnie. Z biegiem lat, sukcesywnie poznając łowiska i techniki łowienia, mocno odchudziłem pakiet potrzebnych mi rzeczy, a wszystko na rzecz komfortu podczas poruszania się nad wodą. Swoją drogą, wiem jaki sprzęt i jakie przynęty sprawdzają się na odwiedzanym łowisku i nie mam potrzeby zabierać więcej, niż jedno pudełko z muchami i zapasu żyłek przyponówek. Zgoła inaczej ma się sprawa podczas całodniowej, czyli od świtu do nocy, wyprawy z planem pokonania nawet 10 kilometrów w trudnym i odludnym terenie. Nadal liczy się komfort, jednakże muszę zabrać ze sobą trochę więcej niezbędnych rzeczy. Przykładowo, takich jak prowiant na cały dzień, dodatkowe szpule z linkami, kurtkę czy aparat fotograficzny.
Z oferty Dragona wybrałem plecak z serii Street Fishing, ten model od razu wpadł mi w oko i - co się później okazało, był to strzał w dziesiątkę. Z założenia nie miał to być plecak, w który spakuję dorobek wędkarskiego życia, tylko coś poręcznego i wygodnego na najpotrzebniejsze rzeczy. Jest solidnie wykonany, niezwykle wygodny, a szerokie i wyłożone gąbką szelki sprawiały, że po paru godzinach wędkowania momentami zapominałem, że wciąż mam go na sobie. Świetnie leży na plecach - nie wisi jak worek, dodatkowo poduszki pokryte siatką transmisyjną tworzą i świetnie wentylują przestrzeń między plecakiem a plecami. Ma to szczególnie znaczenie wtedy, kiedy nosimy odzież oddychającą – plecak współgra z odzieżą i korzystam na tej współpracy unikając przegrzania pleców. Jako wędkarz muchowy doceniam i to, że można go nosić dość wysoko. A gdy nie mam w nim drogiej elektroniki czy rzeczy nieodpornych na wilgoć, to bez obaw naprawdę głęboko brodzę (plecak w dolnej partii namaka – dobrze to znosi). Przy tylu zaletach warto wspomnieć o wadach: póki co, jednym minusem jest brak kółeczka do podwieszenia podbieraka po stronie plecnej (z przodu są); z tego, co wiem, firma już nad tym pracuje. Mamy więc szansę w 2020 r. dostać naprawdę fajny plecak, dopracowany w szczególikach.
Angerwild Angerwild
TEAM DRAGON
fot. Waldemar Ptak