Swoją przygodę z nocnym łowieniem sandaczy rozpocząłem jakieś 10 lat temu. Początkowo na moich kołowrotkach (podobnie było z łowieniem boleni i okoni) znajdowała się żyłka, przeważnie z serii Dragon Millenium. Z niewiadomych dla mnie przyczyn, nie miałem w tamtym czasie przekonania do plecionek.
Wędzisko, którego używam do dzisiaj, czyli Team Dragon z pierwszej „czarnej” serii dł. 2,75 m c.w. 10-25 g, idealnie sprawdza się podczas łowienia plecionkami, ale nawet ten argument początkowo w ogóle do mnie nie przemawiał. Kilka sezonów później, moje podejście zmieniło się diametralnie i wraz ze wzrostem doświadczenia bardzo szybko zacząłem stosować plecionkę, praktycznie we wszystkich technikach spinningowych.
Wróćmy jednak do nocnego sandaczowania. Oczywiście żeby nie było prosto i kolorowo, poświęciłem masę czasu i odczuwalną dla portfela kwotę na znalezienie linki mogącej w 100 % sprostać moim wymaganiom. Zdarzało mi się kupować kilka szpul różnych producentów, które i tak finalnie po jednej czy dwóch wyprawach lądowały w koszu… Przełom nastąpił dopiero, kiedy jakiś czas temu nabyłem na próbę plecionkę Team Dragon – tak, kupiłem za własne pieniądze z przeznaczeniem na próbę. Pamiętam dokładnie moje początkowe zaskoczenie stosunkiem ceny do jakości. Pokryta teflonem linka, praktycznie bezgłośna, o stosunkowo małej średnicy jak na swoją wytrzymałość (0,14 mm - ok. 12,8 kg) wyglądała o niebo lepiej od swojej konkurencji w podobnym, a często wyższym przedziale cenowym. Wystarczyło dosłownie kilka wypadów nad wodę, abym stwierdził, że Team Dragon ma realną szansę zostać przysłowiowym strzałem w 10! Uff! Skończyły się problemy z samoistnym dziwnym i niekontrolowanym plątaniem linki, brodami nie z mojej winy, strzępieniem i strzelaniem na zaczepach w przypadkowych miejscach np. tuż za szczytówką wędki.
Dzisiaj uznałem za strzał w dziesiątkę tę plecionkę; Team Dragon 0,14 mm stosuję do dnia dzisiejszego i mam ją nawiniętą na wszystkie moje kołowrotki, które stanowią uzupełnienie nocnych zestawów sandaczowych, ale nie tylko. Z powodzeniem stosuję ją również do łowienia szczupaków (używam nieco większą średnicę, bo 0,16 mm) oraz boleni (0,10 – 0,12 mm). Plecionka ładnie układa się na szpuli kołowrotka, nie plącze, nie strzępi, jest gładka, bardzo wytrzymała i dosłownie bezproblemowa. Oczywiście, że plecionka nie jest tą najlepszą na świecie; prawda jest taka, że od kiedy zacząłem ją stosować mogę skupić się na łowieniu bez męczącej obawy, że zaraz mogę usłyszeć charakterystyczny dla powstałej brody szmer na przelotkach…
Podczas łowienia nocnych sandaczy priorytetem dla mnie jest zachowanie ciszy na łowisku oraz komfort posyłania lekkich przynęt (woblery i lekko obciążone gumy) na większą odległość, co nie jest prostą sprawą, jeżeli używa się stosunkowo mocnego wędziska. W tym przypadku dobór odpowiedniej linki jest sprawą kluczową. Plecionka Team Dragon 0,14 mm jest w takich warunkach wręcz nieoceniona. Nie ma potrzeby siłowego „świstania” kijem podczas wymachu (przekonałem się na własnej skórze o tym, że podczas łowienia w płytkiej wodzie dźwięk ten skutecznie odstrasza sandacze), a rzuty są praktycznie bezgłośne.
Warto również zaznaczyć, że dzięki swojej miękkości i gładkości linka nie zaburza pracy woblerów o typowej, sandaczowej charakterystyce, czyli wyraźnym lusterkowaniu i niewielkim oraz niezbyt szerokim X z małą amplitudą wychyleń.
Oczywiście możecie powiedzieć, że skoro współpracuję z Dragonem, to muszę dobrze wypowiadać się o ich produktach i zarazem je polecać. Doskonale to rozumiem, ale są dwa uwarunkowania, o których musicie wiedzieć: jako autor i tester mam ogromną swobodę w wybieraniu i podejściu do tematu artykułu oraz drugie uwarunkowanie, możecie mi wierzyć, że przed opisaniem w swoich artykułach akcesoriów zapoznaję się z nimi na łowiskach i wyrabiam swoją opinię, a ponadto do wielu z nich nabieram przekonania. Opisywana przeze mnie plecionka spełnia moje oczekiwania w 100 %!
Łowiąc nocne sandacze głównie stosuję kołowrotek Daiwy, mieszczący się w przedziale cenowym do 550 zł. Szeroka szpula i dobra praca mechanizmu pozwala mi skupić się na prowadzeniu i czuciu przynęty. Jakiś czas temu zmuszony byłem w pośpiechu kupić plecionkę, a jedyne, co znalazłem w okolicznym sklepie i co jednocześnie odpowiadało parametrom ulubionej linki Team Dragon, to Berkley bodajże z serii X9, w cenie zbliżonej do Dragona. Pierwsze wyjście nad wodę i bardzo niemiłe zaskoczenie. Rzuty o wiele głośniejsze, krótsze i wymagające znacznej siły. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Drugi wypad i pierwszy zaczep w odległości około 30 m od brzegu. Po kilku odstrzeleniach plecionka pęka metr za przelotką szczytową (od razu ubiegnę potencjalne komentarze: przelotki czyszczę specjalnym preparatem przynajmniej raz w tygodniu i zawsze dokładnie je oglądam na okoliczność powstania uszkodzeń mechanicznych, aby w razie potrzeby jak najszybciej usunąć usterkę), a po kilkunastu następnych rzutach zrobiła się okropna broda. Odruchowo i z rezygnacją otworzyłem kabłąk i ręcznie zwinąłem resztkę linki, która powędrowała do kosza. Jeszcze tego samego wieczora zamówiłem przez Internet plecionkę Team Dragon 0,14 mm, która oczywiście od miesiąca nie przysporzyła mi żadnego problemu.
Po raz kolejny przekonałem się, że nie ma sensu godzić się na jakiekolwiek kompromisy. Teraz już wiem, że nabywając sprawdzoną plecionkę, tak naprawdę kupuję komfort i święty spokój na rybach.
Piotr Czerwiński
TEAM DRAGON PRO
KONSULTANT SPRZĘTOWY
■Specjalizacja: delikatny spinning, wklejanki
Kontakt: Dragon.PC@yahoo.com