Uwielbiam obserwować pracę muchy szczupakowej. Gdy jest w wodzie emanuje magią, która potrafi mnie wciągnąć bez reszty; i te niesamowite ataki dużych szczupaków… To coś, czego się nie zapomina.
Jesień w tym roku szczególnie zachęca do wojaży z wędką. Od paru sezonów listopad i grudzień to czas, gdy zapominam o suchych, mokrych czy mikro streamerach, odstawiam na stojak moją #4 Team Dragon FX i wyciągam z zielonej tuby armatę do miotania ciężkimi dużymi muchami: Team Dragon FX #8 dł. 305 cm. Prawdziwe muchowe BIG GAME.
W tym sezonie zacząłem „kombinować” z przyponami, a dokładniej mówiąc zastanawiałem się jak to ulepszyć, jakich użyć materiałów itd. Kupne tzw. gotowe przypony nie dawały mi pełnej satysfakcji, zwłaszcza gdy chodzi o ich długość – zawsze potrzebowałem czegoś o niestandardowej długości. Świetnym rozwiązaniem dla mnie są zestawy SELF-MADE, w których otrzymujemy 2,5 metra wybranej linki (przyponowej) i 25 idealnie dopasowanych pod kątem średnicy tulejek. Dodatkowo otrzymałem od Dragona (w ramach współpracy autorskiej i testerskiej) bardzo profesjonalną zaciskarkę do tulejek podczas robienia przyponów, amerykańskiej firmy CUDA.
CUDA
Nazwa katalogowa to szczypce do zaciskania przyponów, nr kat. 18836. Przyznam, że jest to kawał solidnego sprzętu, którego raczej nie będziecie nosić w kieszeni kurtki; chyba, że macie zamiar używać tej zaciskarki do samoobrony. Pomimo swojego rozmiaru i słusznej wagi, zaciskarka jest bardzo poręczna i łatwa w użyciu. Długie ramiona dają wystarczające przełożenie siły generowanej przez nasze dłonie, która pozwala na zaciśnięcie nawet najgrubszych dostępnych na rynku tulejek.
Wiem, że wielu z Was po prostu zgniata tulejki zwykłymi szczypcami i z pewnością większość przyponów wykonanych np. z materiału Surflon będzie O.K. Ja bałbym się robić to z innymi materiałami, np. z fluorocarbonem – bardzo łatwo można przesadzić ze „zgniotem” i uszkodzić materiał. Zresztą, po co podczas holu dużej ryby martwić się o wytrzymałość naszego przyponu? Ja tak nie chcę i za każdym razem przygotowuję zestaw bardzo starannie, jakbym miał złowić rybę życia.
Podstawą poprawności użycia zaciskarki jest wykorzystanie odpowiedniej do naszej tulejki średnicy otworu (otwory są opisane) znajdującego się na szczękach. Szczypce zaciskają zewnętrzne krawędzie tulejki ściskając naszą linkę do odpowiedniej średnicy, nie zaś ją miażdżąc. Ten precyzyjnie działający mechanizm daje mi gwarancję, że nasz przypon jest solidny a jego konstrukcja (linka) nienaruszona.
Dodatkowym elementem w szczypcach, który mnie bardzo zaskoczył, są gilotyny znajdujące się po obu stronach. Tną równo, precyzyjnie każdy materiał i nie muszę w tę czynność wkładać wysiłku. Bardzo to ułatwia wykonywanie przyponu nad wodą, ponieważ w dwie minuty jesteśmy w stanie wykonać swój przypony czy dozbrojkę nie wypuszczając zaciskarki z ręki.
Mogę jeszcze dodać, że szczypce są skręcana, nie nitowane. Dzięki temu, podczas eksploatacji można niwelować powstające luzy np. w wyniku długiego użytkowania.
Manipulowanie pływalnością
Chcę się jeszcze odnieść do samych przyponów. Zazwyczaj stosuję Surflon, ale on też ma swoje ograniczenia. Bywały dni, że zębatym czegoś brakowało np. szybszego opadu mojej muchy. Staram się nie dociążać bezpośrednio much, ponieważ częściowo zabija to ich pracę. Sięgnąłem po fluorocarbon. Jest to moim zdaniem świetny materiał przyponowy. Największą jego zaletą jest waga i przejrzystość (nikła widoczność w wodzie).
Początkowo miałem pewne obawy. Naczytałem się i nasłuchałem różnych historii o pękaniu z rybą na kiju czy przecinaniu tej linki przez zębiska szczupaków. Ale po paru wyjazdach i kilkudziesięciu wyholowanych rybach, wśród których były też szczupaki niemal metrowe, obawy zupełnie minęły. Oczywiście są różne przypadki, mi potrafił pęknąć tak niby niezawodny przypon z tytanu. Nadmienię, że stosuję wyłącznie prawdziwy, sprawdzony fluorocarbon, który jest dostępny w ofercie Dragona.
Mówiąc o przyponach szczupakowych mam na myśli wyłącznie najgrubsze średnice w ofercie fluorocarbonu. Podczas ostatniej wizyty nad wodą, miałem nadzwyczajne branie szczupaka dosłownie w samych płetwach, gdy żwawo płynąłem przez środek zbiornika na moim pływadełku. Wyglądało to tak, jakby ryba płynęła za mną od jakiegoś czasu i tylko czekała, że coś jej wpadnie na ząb. Takiej agresji na końcu zestawu dawno nie widziałem. Szczupak zażarł muchę głęboko, z ogromnego pyska wystawała mu połowa mojego przypony z fluorocarbonu. Czułem i widziałem, jak przekłada po zębach przypony z lewej na prawą. Momentami sznur był tak napięty, że można było grać na nim jak na gitarze! I co? I nic! Ryba szczęśliwie wylądowała w podbieraku. Mierzył 92 cm. Z tym samym przyponem łowiłem jeszcze przez resztę dnia.
Angerwild Angerwild
TEAM DRAGON
fot. Waldemar Ptak, arch. autora