Pewien czas temu pisałem o tym plecaku głównie pod kątem wypraw spławikowo-gruntowych, zarówno tych stacjonarnych jak i mobilnych. W tej roli sprawdził się bardzo dobrze.
Ale wreszcie nadeszła jesień, a jeśli jesień to w moim kalendarzu oznacza spinningowe wyprawy w poszukiwaniu boleni, podczas których przemierzam kilka dobrych kilometrów brzegami Odry. Wtedy wszystkie potrzebne rzeczy chciałbym mieć ze sobą.
Na jedną ze spinningowych wypraw jestem umówiony z Mariuszem Drogosiem i Panem Waldemarem Ptakiem. Godzina 4.50 i dzwoni budzik. Trudno, tak dobrze się spało… Trzeba wstać i poranne pakowanie czas zacząć.
Do głównej komory chowam aparat fotograficzny, zapasowe ubrania, butelkę wody mineralnej, prowiant, kołowrotek spinningowy w pokrowcu. W dwóch bocznych kieszeniach na zamek umieszczam odpowiednio litrowy termos z gorącą herbatą oraz ciężki nóż wojskowy i mutlitool. W kieszonce na zamek ukrytej pod klapą plecaka umieszczam z kolei drugie pudełko z przynętami. Do dwóch górnych kieszonek na klapie plecaka chowam różne drobne akcesoria: zapalniczkę, zapałki sztormowe, zapasowe woblery boleniowe, ładowarkę do smartfona, tabliczkę czekolady oraz batonik energetyczny.
Uff, wszystko spakowane i dwa razy sprawdzone, aby na pewno czegokolwiek nie zapomnieć. Czas zarzucić nieźle „doładowany” plecak na ramiona. No, swoje on waży, ale to tylko niezbędne minimum, aby czuć się komfortowo podczas wyprawy. Teraz to pestka, ale przede mną, mimo że jesienny dzień już krótki, dobre osiem godzin wędrówki z ostrogi na ostrogę z całym majdanem na plecach. Schodzę do samochodu i udaję się na łowisko.
Na miejscu jestem kilka minut po wpół do siódmej. Dzień powoli się budzi, a wraz z nim okoliczna przyroda. Montuję wędzisko, przykręcam kołowrotek, wiążę agrafkę, zapinam przynętę i jestem gotowy na łowy. Jeszcze plecak na ramiona i mogę ruszać. Podczas wędrówki ku pierwszej ostrodze stwierdzam, że plecak z zawartością do najlżejszych nie należy, ale jego szerokie szelki dobrze rozkładają ciężar na ramionach i boleśnie nie wrzynają się w nie, z czym miałem już niestety do czynienia w różnej maści innych „plecakach”. Co ważne, plecak oferuje na tyle duży zapas paska, że bez problemu szelki możemy wyregulować, aby plecak znajdował się na optymalnej wysokości pleców – każdy z nas ma takie optymalne miejsce między barkiem a górną częścią lędźwi. Ktoś pomyśli, że to taki mało istotny szczegół, ale zaręczam, że już po 2-3 godzinach barki i plecy odczują źle wyregulowany plecak. Ile to razy widywałem spinningistów, u których plecak zwisał aż za pośladki i powodował zmianę środka ciężkości ciała, co przy niepewnym gruncie pod stopami prędzej czy później skończy się bolesnym upadkiem do tyłu i ryzykiem uszkodzenia cennego sprzętu we wnętrzu plecaka. Przechodząc z jednej ostrogi na kolejną, czuję się pewnie z niemałym ciężarem na plecach schodząc z bardzo stromych skarp, których oprócz mnie używają wyłącznie przeprawiające się przez rzekę jelenie.
Dużymi zaletami mojego plecaka jest również miękka wyściółka w jego wnętrzu, co daje dodatkową ochronę przenoszonym w nim rzeczom, a także usztywniany tył dający duży komfort i zapobiegający „wbijaniu” się w nasze plecy znajdujących się w środku kanciastych przedmiotów, jak to ma miejsce w plecakach z miękkim tyłem. Główna komora jest zamykana sposobem znanym z marynarskich worków – ściągaczem, który pozwala bardziej „plastycznym” rzeczom jak odzież dopasować się do kształtu plecaka. Atutem, który zauważyłem podczas kilku poprzednich „cieplejszych” wypraw jest świetna izolacja termiczna głównej komory. Kieszeń na zamek, która schowana jest pod klapą plecaka jest jakby z zamysłem stworzona na drugie, średniej wielkości zapasowe pudełko z przynętami.
Mocny materiał, z jakiego wykonany jest plecak sprawia, że bez obaw mogę go zdjąć i odłożyć na twarde i szorstkie kamulce, których nie brak nad Odrą. Wówczas nie obawiam się ryzyka przetarcia czy uszkodzenia spodu plecaka. Dodatkowo po naszej ostatniej wyprawie plecak, mimo że był nieźle ubłocony, to bez najmniejszych problemów dało się go wyczyścić. A jedną z rzeczy, które najbardziej przypadły mi do gustu są kieszenie znajdujące się na klapie plecaka i po jego bokach. Niby normalna rzecz w takiego typu bagażu, ale jakże wygodna i przydatna. Te mniejsze na klapie są wręcz idealne jako skrytka na przekąskę, którą chcemy mieć pod ręką - szybko ją dobyć, spałaszować i znowu łowić. Z kolei boczne kieszenie wąskie i wysokie są jakby stworzone do schowania w którejś z nich nawet litrowego termosu. A chyba żadnego z wędkarzy nie muszę przekonywać jaka to duża przyjemność nas czeka, gdy podczas chłodnego, jesiennego dnia na łowisku możemy napić się gorącej herbaty rozgrzewającej nas od środka. Jak szybko wtedy rośnie nasze wędkarskie morale ????
A dlaczego plecak z opcją, zapytacie? Bowiem w komplecie dostajemy go z krzesełkiem, które za pomocą rzepów jest zamontowane do plecaka, a raczej to plecak jest przytroczony do krzesełka. I mamy możliwość używania tego zestawu na dwa sposoby, które już wypróbowałem. Jednym z nich jest przenoszenie plecaka zespolonego z krzesełkiem. Wtedy siadając na krzesełku cały nasz mandżur mamy wygodnie tuż przed sobą, cały czas pod ręką. W drugim sposobie użytkowania możemy korzystać wyłącznie z samego plecaka, tak jak to miałem okazję już tej jesieni nie raz uczynić; choć muszę się przyznać, że po kilku godzinach wędrówki i machania wędką bardzo dobrze jest złożyć swe ciało na małym, wygodnym krzesełku. Dlatego też często przenoszę po prostu lekkie krzesełko w ręce, gdy chcę mieć szybszy dostęp do plecaka.
Być może wielu z Was uzna to za rodzaj nachalnej reklamy, ale ja najzwyczajniej w świecie mogę z czystym sumieniem polecić jak wędkarz wędkarzowi ten świetny plecak. Zresztą, nigdy nie czułem się przymuszany do wyrażania nie swojej lub fałszywej opinii o użytkowanych akcesoriach Dragona. I jestem niemal pewien, że jak ja będziecie z niego. Nie dość, że pomieści wszystkie potrzebne akcesoria i prowiant, to w dodatku też świetnie wygląda. A w komplecie mamy jeszcze do dyspozycji wygodne krzesełko, które – jak podejrzewam - niejednemu z Was odda nieocenione usługi po wielu godzinach łowów. Zachęcam więc do wypróbowania tego zestawu w warunkach polowych.
Sebastian Rej
fot.: autor & Waldemar Ptak