Szczupaki ostatnio cieszyły mnie głównie na zawodach, a skoro październik na jednym z „moich łowisk” to czas na grube esoxy, więc musiałem sprawdzić czy jeszcze się tam jakieś uchowały.
Pakuję do samochodu wędkę szczupakową i asekuracyjnie okoniówkę – to na wypadek, gdyby szczupaki nie brały. Okoniówka to ProGUIDE X dł. 1,98 m c.w. 1-10 g.
Łódka zwodowana, szybko płynę na moją miejscówkę. Nikogo nie ma!? To dobrze i jednocześnie źle, bo ostatnio też nikogo nie było. Skoro nie ma wędkarzy, to może oznaczać, że z rybą będzie cienko. Nie myliłem się. Jestem tu trzeci raz w październiku i poza jednym braniem nie mam kontaktu ze szczupakami. Z pewnością jest około godziny dziesiątej i muszę podjąć decyzję co dalej. Już wiem: płynę na okonie sprawdzić nową wędkę. Po około dwudziestu minutach jestem na miejscu.
W łowisku, w którym chcę poszukać okoni jest głęboko jak na tę wodę, a dokładnie mówiąc jest między 7. a 8. metrem. Na agrafce zapinam dwucalową gumę uzbrojoną w sześciogramową główkę.
Dno jest dość twarde, szczytówka ładnie sygnalizuje opad. Jednak nie ma żadnych brań. Po kilku rzutach zakładam trzycalową gumę uzbrojoną w dziesięciogramową główkę. Myślałem, że taki ciężar główki dla tego kija może być nieodpowiedni, ale spokojnie daje radę. Te dziesięć gramów to – tak mi się wydaje - jest maksimum dla tej wędki. O ile rzucać można cięższymi przynętami, to gorzej jest z podbijaniem przynęty (z dna). Zakładając na przykład 12 gramów po prostu nie mogłem agresywnie podbić gumy.
Bodajże w drugim rzucie jest fajne branie. Kijek fajnie pracuje i po chwili w łódce ląduje pierwszy okoń, długości ponad trzydzieści centymetrów. Kolejne rzuty, pstryknięcie i holuję ładną rybę. Na wędce czuć, że ryba jest większa od poprzedniej, jednak przy samej łódce spina się. Klnę pod nosem, ponieważ oczami wyobraźni już widziałem niezłego garbusa.
Kolejne rzuty i kolejne pstryknięcie. Holuję rybę przekonany, że to znowu ładny okoń, a tu niespodzianka - sandaczyk. Czyli, ten poprzedni niby okoń pewnie też był sandaczem - rozmyślam. Wyjmuję z tej miejscówki łącznie chyba pięć sandaczy. Są to nieduże ryby, ale na takim sprzęcie zabawa jest przednia.
Drugiego dnia kija na szczupaki nie zabrałem, ponieważ postanowiłem cały dzień bawić się z okoniami. Okonie mogą być wszędzie. Płynę powoli i na echosondzie wypatruję ryb. Są! Specjalistą od echosondy nie jestem, ale jeśli jest ławica jakichkolwiek ryb, to mogą się tam kręcić drapieżniki. Zatrzymuję się i pierwsze rzuty potwierdzają moją teorię. Czterogramowe główki z gumami dwu- i trzycalowymi okonie smakują w każdym rzucie. Zakładam nawet gumki długości około dziesięciu centymetrów i też są brania. Kilka trzydziestaków udaje się przechytrzyć.
Po jakimś czasie zmieniam miejscówkę i w nowym miejscu też są brania. Kolejne pstryknięcie i jest ładna ryba. Myślę sobie wtedy: „Oj, będzie czterdziestak…” Jednak po chwili coś mi tu nie pasuje; okoń z pewnością inaczej by walczył. No tak, to szczupak. Bałem się, że przegryzie fluorocarbon, ale zapięty był delikatnie i po chwili jest w podbieraku. Doławiam jeszcze kilka okoni i pora wracać.
Podsumowując wędka Dragon ProGUIDE X dł. 1,98 m c.w. 1-10 g z plecionką Momoi Oshikage Line 0,064 mm to naprawdę dobry zestaw okoniowy do łowienia na lekko. Nie trzeba się bać przyłowów, zestaw spokojnie wytrzyma. A plecionka, pomimo tego, że ma wytrzymałość tylko 2 kg jest mocnym elementem tego zestawu. Nie wyobrażam sobie teraz innej plecionki do łowienia okoni.
Spinningowałem tym zestawem również z brzegu i byłem mile zaskoczony osiąganym dystansem zarzucanych przynęt.
Tomasz Sieński
TEAM DRAGON