Zobacz, zobacz, żaba! - wyraźnie podniecony Grzesiek pokazuje mi coś palcem przez przednią szybę samochodu.
Gdzie tam żaba na początku marca, to raczej jakaś szyszka na asfalcie leżała - odpowiadam spokojnie, skupiając uwagę na prowadzaniu samochodu. Mijamy kolejny zakręt. O, zobacz! Skacząca szyszka, ona nie wie, że jest ponad dwanaście stopni na plusie, szyszki nie mają kalendarza… - złośliwie komentuje moją wcześniejszą wypowiedź mój starszy syn. Muszę przyznać mu rację. Zimy nie było i przedwiośnie nadchodzi chyba wcześniej niż zwykle. Pierwsza żaba, którą zobaczę w sezonie oznacza tylko jedno. Na jakiś czas trzeba odłożyć sprzęt trociowy na półkę i rozpocząć sezon pstrągowy.
Od kilkunastu sezonów ze względu na moje zamiłowanie do łowienia troci zimowy sezon pstrągowy raczej sobie odpuszczam. Przedwiośnie to jednak okres, gdzie można zaliczyć życiowego potoka. Gdy budzą się płazy, nad rzeką zaczyna się wielkie żarcie. Po tarle i skąpej w pokarm zimie chude pstrągi muszą nabrać trochę masy. Pierwszym zastrzykiem łatwego do zdobycia pokarmu na przedwiośniu są właśnie budzące się do życia ospałe jeszcze żaby. Lezie to ledwo, ledwo po brzegu, wpada do wody i ospale macha łapkami. Kawał mięcha, raczej mało ruchliwy i jak tego dorodny kropek ma nie zeżreć? Łatwy łup. Pstrągi stają się mniej ostrożne. Trzeba to wykorzystać.
Jeszcze kilka lat temu wczesną wiosną łowiłem tylko gumowymi imitacjami żabek. Efekty były, ale z czasem doszedłem do wniosku, że nie przynęta jest podstawą, ale jej sposób prowadzenia. W ubiegłym sezonie dobre wyniki miałem na przynęty gumowe w zasadzie nie mające własnej pracy przeznaczone raczej do metody drop shot, a rewelacyjne na jigi, które wycyganiłem od znajomego za kilka przynęt trociowych. Prowadzone to coś skokami z prądem, czasami pod prąd, robiło z pozornie pustej wody małe eldorado. Zapas tych przynęt niestety mi się kończy, ale jako że po części jestem też muszkarzem, to trzeba będzie wziąć garść główek jigowych i usiąść przy imadełku.
Początek sezonu rozpoczynam na odcinkach łąkowych. „Las” jest z reguły płytki i szybki. Tam też są ryby; łowi się dużo, ale raczej są to niewielkie pstrągi. Na łące nawet najmniejszy ciurek potrafi na zakręcie wypłukać dwumetrowy dołek, w którym może stać profesor 50+. Wiosną do takich miejsc jeszcze jest dostęp, później trzciny, pokrzywy i inne chwasty skutecznie odcinają dostęp do najlepszych miejscówek. I największych pstrągów.
Szykując się na wiosenną łąkę nie przesadzajmy z finezją sprzętu. Żyłka lub plecionka o wytrzymałości około 5 kg, kijek 2,2-2,6 m o ciężarze wyrzutu mniej więcej do 20 g (w zależności od specyfiki rzeki), na której łowimy plus dobry kołowrotek wielkości 20, 25. Wszystkie moje największe spinningowe pstrągi złowione zostały na przedwiośniu. Może i Wy wyśrubujecie w tym roku swój rekord?
Mariusz Sulima & Klan