Wędkarze, którzy robią coroczne podsumowanie sezonu, najczęściej podają ilość złowionych ryb, wymiary największych sztuk poszczególnych gatunków, czy cyfry informujące o liczbie wyjazdów nad wodę. Ja natomiast zrobię trochę inne podsumowanie, w którym zwrócę największą uwagę na... sprzęt wędkarski, który towarzyszył mi nad wodą przez cały miniony rok. I nie będę ukrywał, że inspiracją do pochylenia się nad takim podsumowaniem, był dla mnie artykuł Mateusza Krzyka, który pojawił się na początku grudnia ubiegłego roku.
WIOSNA
Sezon 2020 otworzyłem w połowie lutego. I od tego czasu, aż do końca kwietnia, moim głównym celem były odrzańskie klenie, łowione metodą drgającej szczytówki. W podpórkach lądowały różne feedery, jednak najczęściej, w zależności od wyboru miejsca, był to lekki trzyczęściowy feeder Dragon MegaBAITS Black Shadow (3.30 m, do 60 g) oraz – wycofany z oferty – dwuczęściowy quiver Dragon MegaBAITS Combat (3.00 m, do 50 g) lub nieco mocniejszy trzyczęściowy feeder Dragon MegaBAITS TACTIX MH.Feeder (3.90 m, do 80 g). Natomiast na dragonowskich kołowrotkach najczęściej miałem nawinięte moje ulubione żyłki Dragon Specialist PRO MATCH&FEEDER o średnicach od 0,16 do 0,20 mm. Przypony wiązałem oczywiście ze słynących z nieprawdopodobnej rozciągliwości żyłek Dragon HM80 Competition w różnych średnicach. A na ich końcach, "dyndały" głównie dwa rodzaje haczyków. Był to albo haczyk Dragon MegaBAITS Kuwase Gure EC00101BR LineGrip (najczęściej w rozmiarze 14) – gdy przynętą była kukurydza, albo haczyk Dragon MegaBAITS Izumejina MB00073BN (najczęściej w rozmiarze 18) – gdy przynętą były białe robaki.
Kleni było bardzo dużo, a hole – w szczególności na tych najdelikatniejszych feederach – były nieprawdopodobną przyjemnością. Niesamowity jest przede wszystkim Black Shadow, który głębią swojej pracy, trzyma na końcu zestawu nawet najdelikatniej zapięte sztuki.
Gdy nastał maj, moim celem były spinningowe bolenie, które łowiłem przede wszystkim jedną z moich "perełek". Mowa oczywiście o "zetce", czyli wędzisku Dragon Team Dragon Z-series (2.75 m, 4-18 g), które posyła przynęty na nieprawdopodobne dystanse. Jest to niesamowitą zaletą nie tylko przy łowieniu boleni, ale również w sytuacji, gdy nagle najdzie nas "ochota" na klenia lub okonia i będziemy chcieli zapiąć na agrafce małą i lekką przynętę. A i z "sandaczowaniem" świetnie sobie radzi, jednak przy tym zatrzymam się później. Jest to naprawdę świetny kij, który daje nie tylko frajdę z samego wędkowania, ale i jest wyjątkowo uniwersalny, gdyż bez problemu "ogarniemy" nim naprawdę całkiem sporą ilość gatunków ryb.
LATO
Całe wakacje planowałem spędzić na wodzie, zasadzając się na sumy, jednak życie mocno zweryfikowało moje plany. Aczkolwiek, kilka razy udało mi się usiąść nad brzegiem dolnośląskiej Odry i skusić do brania kilka silurusów. W sumowych podpórkach lądowały dwie dosyć różne wędki, jednak obie radzą sobie świetnie i nie mają problemu z "wytarganiem" rzecznych wąsaczy. Pierwsza z nich, to Dragon MILLENIUM CF CatZone 400 (3.30 m, 200-400 g) z podpiętym kołowrotkiem "betoniarką" RYOBI Carnelian 20000. Natomiast druga, to nieco delikatniejszy Dragon Magnum Ti (3.00 m, do 300 g) z podpiętym kołowrotkiem Dragon Giant Cat FD670i. Na szpulach obu kołowrotków, nawinięte miałem plecionki Dragon GIANT CAT 8X o wytrzymałości ponad 45 kg (w ofercie są także mocniejsze propozycje). Natomiast do przyponów mam fluorocarbon A.F.W. Triple Fish o średnicy 1.20 mm i wytrzymałości przeszło 55 kg.
W minionym sezonie sumom poświęciłem wyjątkowo mało uwagi (z przyczyn ode mnie niezależnych), jednak udało mi się czasami wyskoczyć na letnie bolenie, które łowiłem z pomocą nie tylko wspomnianej "zetki", ale również przy użyciu "wykałaczki", czyli lekkiego spinningu Dragon CXT MS-X MicroSpecial (1.90 m, 1-10 g), która wbrew pozorom, świetnie sobie radzi z odrzańskimi boleniami, które niejednokrotnie mocno przekraczały 70 cm. Kijek krótki, wręcz "łódkowy", ale w połączeniu z nawiniętą na szpulę kołowrotka japońską plecionką Dragon NanoCLEAR 8 o średnicy 0,12 mm (na ten sezon, "schodzę" do 0,10 mm), podobnie jak wspomniany wyżej Team Dragon Z-series, "majta" przynęty na nieprawdopodobne dystanse.
JESIEŃ
Niestety tak jak w przypadku letnich sumów, tak i z jesiennymi boleniami niewiele zaszalałem. Tym razem powodem była wielka woda, która w czasie najpiękniejszych boleniowych żniw (październik), przez dość długi okres czasu, płynęła od wału do wału. Ale ostatnie tygodnie roku były o wiele łaskawsze, jednak boleniom powiedziałem "do następnego roku" i skupiłem się na nocnym sandaczu.
Woblery do wody posyłałem najczęściej z pomocą wspominanej już kilka razy "zetki", gdyż jest to ulubiony przeze mnie spinning nie tylko do łowienia boleni, ale także i sandaczy. Podpinałem do niej kołowrotek Dragon Team Dragon Z w rozmiarze 3000, a na szpuli miałem – w zależności od temperatury powietrza – albo plecionkę, albo żyłkę. Po opisie tego wędziska (4-18 g), wydawać by się mogło, że "z czym do sandacza", jednak... tak łowienie rap, jak i mętnookich, jest dla mnie na tym kijku niesamowitą frajdą. A hol ryby 80-100 cm na tym spinningu, to czysta przyjemność. A zarazem pewność, że nie jest to sprzęt zbyt delikatny na takie sztuki, czego doświadczyłem osobiście, wyjmując bezproblemowo sandacze 80-90 cm, czy metrowego szczupaka, którego miałem przyjemność wyciągnąć z Odry w minionym sezonie.
Natomiast gdy chciałem zastosować przynętę grubszego kalibru lub uznawałem, że w danym miejscu może przydać się mocniejszy blank, wówczas sięgałem po spinning o nieprawdopodobnej mocy. Mowa o wędzisku Dragon ProGuide X (3.05 m, 10-30 g). Jest to kij, który nie tylko przekazuje do naszej dłoni brania o wyrazistości ciężkiej do spotkania w innych blankach, ale ma również "moc Pudziana", która jest niezastąpiona chociażby w sytuacjach, gdy łowimy w bardzo trudnym miejscu i jedynym sposobem na wyciągnięcie ryby jest siłowy hol. Moc w "progajdiksach" jest nieprawdopodobna przez duże "M" i duże "N".
I w każdym przypadku, czy to na jeden spinning, czy drugi, czy z plecionką na kołowrotku, czy z żyłką, łowiąc sandacze, zakończeniem zestawu jest dragonowski przypon, zaopatrzony w porządne krętliki oraz agrafki, które przez lata użytkowania, nie zawiodły mnie ani razu. Moim najczęstszym wyborem są surflonowe i surfstrandowe linki długości 40 cm, w splotach 1x7 lub 7x7, o wytrzymałości 9 kg. Powodem stosowania takich przyponów przy połowie mętnookich, są przyłowy dużych szczupaków, które sporadycznie, ale jednak się trafiają.
Ciężko byłoby wspomnieć o każdym najdrobniejszym elemencie "sprzętowej układanki", ale jeśli chodzi o wędziska z napisem "Dragon", których używałem w minionym sezonie, prawdopodobnie wymieniłem i opisałem wszystkie – chociaż, pełnej gwarancji nie dam. A jak to będzie wyglądać w roku już obecnym, 2021? Mam nadzieję, że kilka nowości w mojej wędkarskiej garderobie się znajdzie i... z pewnością się z Wami tym podzielę.
Mariusz Drogoś