Testerzy relacjonują

Na sumy z Dragonem

Być może będę kontrowersyjny, ale... celowe łowienie sumów nie jest rzeczą trudną. Ba; osobiście uważam, iż jest jedną z najłatwiejszych dziedzin, jakie wędkarstwo może nam zaoferować!

I nie piszę tego jako "wytrawny sumiarz", tylko zwykły wędkarz, który lubi łowić niemal każdy gatunek ryby i chętnie sięga po różne metody. Przy wielu gatunkach ryb, gdy pierwszy raz się na nie nastawiałem, napotykałem na różne trudności. Ale nie przy sumach, które kilka lat temu zacząłem łowić metodami stacjonarnymi. Te okazały się być gatunkiem do złowienia chyba jeszcze mniej wymagającym niż pierwsze lipienie, które bezproblemowo łowiłem na muchę, ale dopiero wtedy, gdy na końcu przyponu zawiązałem "ten jedyny" wabik w postaci konkretnej nimfy lub suchej muchy. Przy wąsaczach problemem jedynie były żywce, które czasami trudniej było złowić od samych sumów ;) Ale gdy były przynęty, zazwyczaj skuszenie silurusa było... no; może nie formalnością, ale na pewno niczym skomplikowanym. Ale żeby nikt mnie źle nie zrozumiał: sumy na brzeg same nie wskakują i nie wystarczy postawić żywca "byle gdzie".
Jednak jest coś, w czym nasz największy drapieżnik jest wymagający, jak żaden inny. Jest to sprzęt. Sprzęt, który musi być bezkompromisowy. Oczywiście nie tylko mocarny kij i przykręcona do niego "betoniarka", ale i każdy najdrobniejszy element, który sprawia, iż najsłabszym ogniwem są... mięśnie wędkarza.

 

OD WĘDZISKA PO HACZYK

Przez lata "zaliczałem" sumy dość regularnie, jednak były one wyłącznie dziełem przypadku, tzw. przyłowem. I po każdym takim spotkaniu utwierdzałem się, że gdy zacznę celowo łowić te ryby, to tylko ze sprzętem odpowiednio mocnym, który pozwoli mi na prawdziwą walkę z gatunkiem, który potrafi osiągać masę przekraczającą 100 kg. Oczywiście na takie "potwory" na odwiedzanej przeze mnie Odrze nie liczę, ale po wielu przyłowach (głównie na sandaczowych spinningach) miałem świadomość, że nawet 150 cm "kajtki" posiadają moc, której siłowo sprzeciwić się można tylko odpowiednio mocnym sprzętem.
No i zacząłem łowić te sumy...
A na jaki sprzęt się zdecydowałem? Kije sumowe, z których najczęściej (i najchętniej) korzystam, to wędziska Dragon z serii MILLENIUM: CF CatZone 400 (3.30 dł., 200-400 c.w.). Do nich podpięte mam dwie różne "betoniarki": kołowrotek RYOBI Carnelian 20000, na którym mam nawinięte 250-260 m plecionki Dragon GIANT CAT 8X o wytrzymałości 100 lbs (45 kg) oraz kołowrotek Dragon Giant Cat FD670i, z nawiniętą plecionką tej samej średnicy.
"Drobiazgi" zestawu końcowego są równie mocne. Agrafka z krętlikiem, do której podpinam przypon z żywcem, to agrafka A.F.W. MIGHTY-MINI ze stali nierdzewnej, w rozm. 1 i wytrzymałości 145 kg. Przypon robię z fluorocarbonu o średnicy 1.2 mm i wytrzymałości znacznie przekraczającej 50 kg. Na samym końcu wiążę kotwicę Mustad ULTRAPOINT 36329NPBLN w rozm. 3/0 lub pojedynczy hak Mustad ULTRAPOINT 0412NPBLN Catfish w rozm. 6/0.


NIEPOTRZEBNE OBAWY

Szczerze się przyznam, że z początku miałem obawy co do wytrzymałości kotwic. Jednak - póki co - ani kotwice, ani żaden inny element opisanego zestawu nie zawiodły mnie na odrzańskich wąsaczach ani razu. Po dziś dzień nie straciłem ani jednej ryby i chociaż wiem, że kiedyś to nastąpi, to głęboko wierzę, iż nie będzie to z powodu sprzętu.
Z egzemplarzami warzącymi 100 kg oczywiście nie miałem do czynienia, ale 40-50 kg sztuki na tym zestawie były przyjemną formalnością, co utwierdza mnie w przekonaniu, że taki zestaw jest dobrym (czyli odpowiednio mocnym) wyborem.

***

Sezon na sumy co prawda już się zaczął, jednak wraz z jego rozpoczęciem wąsacze – przynajmniej na dolnośląskiej Odrze – udały się na tarło (swoją drogą, skrócenie okresu ochronnego dla tego gatunku było „słabym żartem”, dzięki któremu, tzw. sumiarze mogą legalnie – i co gorsza, czynią to – ściągać największe nasze drapieżniki z tarlisk). Oznacza to, że z zasiadkami warto poczekać do przełomu czerwca i lipca, kiedy wszystkie osobniki będą już wytarte. A to z kolei oznacza, że... jeśli ktoś nadal zastanawia się nad rozpoczęciem sumowej przygody, to ma jeszcze czas, aby skompletować swój pierwszy zestaw.

Mariusz Drogoś