Na początku wyjaśnię dla jasności, że przez "dewiacje" w tym tekście rozumiem różnego rodzaju odstępstwa od utartych norm i zasad, takie małe własne działania"pod prąd" ;)
Jedną z takich moich ulubionych letnich wędkarskich "dewiacji" jest łowienie ryb karpiowatych w łowiskach komercyjnych na metodę na zanętę uklejową. Ta drobno zmielona, jasna mieszanka w feederowym podajniku do zanęty potrafi zdziałać przysłowiowe cuda. Zazwyczaj kojarzy nam się ze sportowym łowieniem uklejek podczas zawodów przy pomocy bardzo krótkich batów specjalnie do tego przystosowanych, gdy pozostałe gatunki ryb nie chcą współpracować pod tyczką. Uklejki w takiej smudze zanętowej potrafią być jak w amoku i łowione przez wędkarzy w sektach. Smuga zanętowa lubiana jest również przez leszcze, nie raz podawałam jasną glinę rozpraszającą z kubka zanętowego podczas wędkowania w kanale, jeśli przeważały leszcze i chętnie pobierały pokarm z opadu. Jeśli latem zjawisko to powoduje pozytywny oddźwięk również w wabieniu dużych okazów, chętnie sprawdziłam reakcji ryb również w łowisku komercyjnym, jednak bez tyczki. Tyczkę zamieniłam na krótką wędkę do method feedera, z lekkim podajnikiem do zanęty (15 i 20 gramów), do którego trafiała wyłącznie rozrobiona zanęta uklejowa w jasnym kolorze.
Tactix Ukleja Red lub Yellow różni się od siebie kolorem oraz aromatem, jednak sięgnąć możemy po dowolną z nich. Obie są bardzo drobne i tworzą smugę zanętową w łowisku. Jedno opakowanie 1 kg może okazać się niewystarczające czy częstych rzutach, dlatego lepiej przygotować sobie na wyjazd dwa opakowania po 1 kg lub jedno opakowanie 2,5 kg, którego nie trzeba rozrabiać całego, a ilość dozować porcjami. Wodę do suchej mieszanki warto dodać małymi porcjami, można dodać glinę rozpraszającą jasną. Zanęta typowo do łowienia uklejek będzie przemoczona, tu jednak, do naszej foremki trafić powinna w konsystencji, która przy pomocy dopasowanej foremki trzymać będzie się podajnika i nie spadnie nam w trakcie zarzucania.
Po wprowadzeniu kilku porcji zanęty w podajniku, pierwsze brania na przynęty pop-up są dość wyraźne i ewidentnie w trakcie opadania zestawu końcowego na dno. Zanęta z koszyczka praktycznie już po kontakcie z powierzchnią wody zaczyna pracować i uwalnia haczyk z przynętą. O tej porze roku przy dnie niejednokrotnie mamy do czynienia z deficytem tlenu. Ciepła woda, spora ilość roślin, która również zabiera tak potrzebny rybom tlen, sprawia, że ryby te unikają żerowania tuż przy dnie lub z dna, a skupiają się w warstwach zasobniejszych w tlen. Lato wydaje się być idealne do takiego sposobu połowu ryb, które liczniej występują i żerują w toni. Wystarczy w okularach polaryzacyjnych rozejrzeć się po łowisku, a dostrzeżemy niejednego karpia tuż pod samą powierzchnią.
Karpie, liny i karasie obecne w łowisku zainteresują się smugą powstałą w naszym polu nęcenia. Trzeba jednak zachować wzmożoną czujność tuż po zarzuceniu zestawu, gdyż brań najwięcej będzie już w trakcie odkładania wędki na podpórki lub od razu po tej czynności. Estetycznie nie wygląda to może najlepiej, gdyż brudne ręce od zanęty uklejowej ubrudzą również blank oraz kołowrotek, jednak nie raz wędkarstwo również wymaga poświęceń. Rezultat końcowy wynagrodzi wszelkie niedogodności. Na wycieranie rąk po odłożeniu foremki zwyczajnie nie ma czasu, gdyż uwagę skupia się już na szybkim zarzuceniu wędki i oczekiwaniem na brania. Szybkie wymywanie zanęty z podajnika wiąże się również z koniecznością częstego zwijania zestawu, napełniania koszyczka od nowa i zarzutu z bardzo dużą częstotliwością, tak samo jak po każdym nieskutecznym zacięciu i brakiem ryby na haku.
Podsumowując, z zastosowaniem zanęty uklejowej w metodzie wiąże się kilka faktów. Po pierwsze, ubrudzimy się od zanęty (siebie i sprzęt). Po drugie wykonany mnóstwo rzutów, o wiele więcej niż przy standardowym nęceniu miksem lub pelletem, i ostatnie, najważniejsze – nałowimy się za wszystkie czasy!
Patrycja Tykwinska