Mój pierwszy konkretny kołowrotek spinningowy (następcę radzieckich Delfinów, niemieckich Rexów i polskich Prexerów) kupiłem w Poznaniu przy ul. Półwiejskiej, bodajże w 1989. Był to nieduży, ale solidny, uniwersalny grafitowy młynek Ryobi z tylnym hamulcem (w tamtym czasie kołowrotek z tylnym hamulcem był moim wielkim marzeniem). Moje Ryobi długie lata pracowało bezawaryjnie ze spławikówką i spinningiem. W końcu sprezentowałem go wujkowi, który rozpoczynał przygodę z wędkarstwem. Z tego, co wiem, 30-letnie Ryobi ciągle się kręci!
Od kilku lat trwa moja fascynacja ultralekkim spinningiem. Dlatego, gdy tylko usłyszałem o nowej, "lekkiej" wersji Zaubera postarałem się, by Zauber LT jak najszybciej zagościł w moim arsenale. Stary Ryobi zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko, czy nowy Zauber LT sprosta trzydziestoletniej legendzie?
Muszę przyznać, że już po wyjęciu z pudełka Ryobi LT od razu bardzo mi się spodobał. Kołowrotek zachował ogólny wygląd oryginalnego Zaubera. Jednak jego kolorystyka, ciemnostalowy kolor body, złote akcenty na szpuli oraz srebrne ramię korbki z fajnym knobem nadają mu rasowego wyglądu.
Zdecydowałem się na wersję 2000, która waży 223 g. Tej wielkości kołowrotek idealnie wyważa moje kije UL – MicroSpeciala i HM62X. Na Zaubera nawinąłem linkę Invisible Clear 0,06. Zaskoczyła mnie potężna pojemność szpuli, jak na wielkość 2000 – 0,235 mm - 200 m! Pod linkę, jako podkład, nawinąłem żyłkę 0,20 mm. Linka zaś ułożyła się na szpuli równo, dokładnie tak, jak tego oczekiwałem.
Pierwsze testy kołowrotek przeszedł nad niewielkim położonym wysoko w górach jeziorze. Do jeziora można dostać się dobrym samochodem terenowym albo na piechotę, wjeżdżając albo wchodząc wąskim wąwozem pod stromą górę. To sprawia, że jezioro nie jest zbyt popularnym łowiskiem.
W jeziorze przy pomocy Zaubera LT złowiłem kilkanaście sporych, jak na możliwości wody, przepięknej urody pstrągów potokowych. Ze względu na specyfikę jeziora – ryby żerują na owadach i ich larwach, ewentualnie na własnym potomstwie, łowiłem wyłącznie na różnego rodzaju miękkie imitacje „robactwa”. Mikrogumki zbroiłem w bezzadziorowe haki obciążone wolframowymi koralikami 0,8 - 1,2 g.
Zauberem łowiłem również pstrągi w irlandzkich rzekach, a także grudniowe polskie klenie.
Zauber LT nie zawiódł moich oczekiwań.
Bardzo lekkie przynęty latały tak, jak powinny. Kabłąk Zaubera otwiera się z wyczuwalnym klikiem, nie zamyka się niespodziewanie podczas energicznych rzutów. Linka, pomimo niewielkiej masy przynęt, układa się na szpuli wprost wzorowo. Praca mechanizmów jest aksamitna, przy kręceniu korbką nie czuć pracy przekładni. Uchwyt korbki dobrze leży w palcach. Hamulec kołowrotka jest płynny i "miękki". Bez problemu można go ustawić pod bardzo delikatne plecionki czy żyłki.
Jestem bardzo zadowolony z mojego Zaubera. Może jest jeszcze na to trochę za wcześnie, ale myślę, że mój drugi w wędkarskiej karierze młynek Ryobi dorówna temu pierwszemu, sprzed 30 lat.
Tomasz Ekert
Team Dragon