Kiedy otworzyłem przesyłkę zawierającą gustowny, czarny, usztywniany pokrowiec, spodziewałem się jego zawartości. Jednak pierwsze wrażenie przeszło moje oczekiwania.
Blank w pięknym ciemnoniebieskim kolorze, gustownymi srebrnymi pierścieniami i bardzo estetyczną, dzieloną rękojeścią z wysokiej jakości korka. Ręczny opis blanku i indywidualny numer wędziska, "0001", jasno oznaczają, że mam do czynienia z "białym krukiem". Wzniosłe uczucia szybko zostały zastąpione przez analityczne rozważania dotyczące zastosowania nowego wędziska. Plany były, jak zawsze wielkie i ambitne. Realia pozwoliły jednak na wiosenne szczupaki, które łowione w płytkich zatokach, wymagały znacznego zasięgu i jednocześnie płytkiego poprowadzenia różnych wabików. Długość blanku i jego dynamika pozwoliły na osiągnięcie pożądanej odległości z zachowaniem mocy na skuteczne zacięcie, pomimo dystansu dzielącego mnie od ryb. Również pierwsze wypady boleniowe zaowocowały pozytywnymi doświadczeniami. Oprócz komfortu łowienia klasycznymi boleniówkami, największą radością napawały pozytywne doświadczenia, kiedy wędka, pomimo swojej mocy, posyłała na zupełnie wystarczające odległości większe i lotne smużaki, których masa była dużo niższa niż dolna granica wyrzutu opisana na blanku.
Niestety plany na czas lata i wczesnej jesieni zostały zniweczone przez uciążliwą kontuzję. Siedząc w domu wytypowałem nowe łowiska, które przyszło mi sprawdzić dopiero jesienią. Tym Razem mój nowy HM62X stanowił główne narzędzie połowu. W tym okresie odpuszczam już klenie, za to oprócz boleni szukam także rzecznych sandaczy i szczupaków. Podczas łowienia
z opadu doceniłem niesamowitą czułość blanku. Dane mi było nie tylko trafnie rozpoznawać rodzaj i strukturę dna, ale - wierzcie mi – szczytówka pokazywała pracę ogonka pikującego do dna Lunatica!
Kiedy udało się namierzyć jesienne stołówki boleniowe, ponownie okazało się, że zasięg, jaki gwarantuje ta wędka, jest jednym z kluczowych elementów. Zwłaszcza że pogoda lubiła płatać figle i silny wiatr mocno utrudniał łowienie. Cały sezon tytułowego HM62X miałem sparowanego z nowym Rybi Zauberem LT 3000 i nawiniętą plecionką HM 8X P.E. Braid 0,10 mm w kolorze białym. Finezja i zapas mocy jednocześnie. A ryb, które zdecydowały się wysoko podnieść poprzeczkę i solidnie przetestować mój zestaw, nie brakowało. Grube, silne rapy, wciąż zajmujące miejscówki z dość mocno płynącą wodą pokazywały, na co je stać. Blank pięknie poddaje się pod obciążeniem. Pomimo swojej szybkości i momentalnemu "gaśnięciu" po wymachu, jego ugięcie jest progresywne, stopniowo pogłębiając się, w miarę przyrostu obciążenia. Nie przypominam sobie, żebym zanotował jakikolwiek spad, a oprócz wielu boleni udało się skutecznie zaciąć sporo szczupaków i sandaczy, które podczas łowienia z opadu wymagają natychmiastowej reakcji ze strony wędkarza.
Wędka, pomimo swej długości, nie ma bardzo długiego zakończenia. Dolnik to 30,5 cm, co jest idealnym kompromisem operatywności, bo sięga on mniej więcej do łokcia i nie zaczepia o kamizelkę, czy inne elementy ubioru. Jednocześnie długość ta wystarcza, by wykonywać dynamiczne, dwuręczne rzuty, dzięki którym dosięgniemy do najdalej żerujących ryb.
Biorąc do ręki wędziska z serii HM mamy poczucie, że to produkt klasy premium. Topowe materiały, świetne parametry i skrupulatny ręczny montaż z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Ale prawdziwą klasę, wędziska te pokazują nad wodą. Komfort i radość z ich użytkowania jest tak duża, że nierzadko łapałem się na tym, że nie skupiam się w ogóle na kwestiach sprzętowych. Wędka stanowiła swoiste przedłużenie ręki, co jest chyba jej najlepszą rekomendacją. Przeżyłem z nią już niejedną wędkarską przygodę, a jestem pewny, że jeszcze mnóstwo przede mną, czego i Wam w rozpoczynającym się sezonie serdecznie życzę.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Kamil Zaczkiewicz
Team Dragon
Strike Pro Polska