Kiedy zaczynałem łowić na feeder, moim marzeniem było łowienie leszczy, ale nie niewielkich srebrnych rybek wielkości dłoni, lecz grubych, pokrytych połyskującą złotem łuską. Z czasem nauczyłem się je odławiać w miarę systematycznie i selekcjonować spomiędzy innych gatunków, a także spośród ich mniejszych pobratymców.
Taki sam cel przyświecał i temu wyjazdowi. Jako łowisko wybrałem jedno z trudniejszych w okolicy. Był to wrocławski odcinek Odry, na którym w trakcie sezonu zawody odbywają się praktycznie w każdy weekend. Woda ta obfituje w okazałe egzemplarze "bremesów", lecz właśnie ze względu na bardzo dużą presję są one wyjątkowo ostrożne i trudne do przechytrzenia.
Moja taktyka była dość prosta: wynęcić się grubo na początku i czekać na efekty. Jako mieszanki użyłem gliny z dodatkiem ziemi i śladową ilością zanęty MegaBAITS TACTIX LESZCZ PIERNIK, wszystko okraszone sporo ilością jockersa i kastera. Plan dla tej mieszanki miał być jeden – zalegać na dnie i nie ściągać drobnicy swoją pracą. Na start podałem około 2,5 litra mieszanki w postaci mocno doklejonych wałków. Do nęcenia od pewnego czasu używam najmocniejszego Black Shadowa od MegaBAITSa (150 g wyrzutu). Gdy pierwszy raz podpiąłem do niego pełną gliny szklankę z obciążeniem własnym 42 gramów, miałem pewne obawy o wytrzymałość wędki, ale po kilku wyjazdach śmiało mogę stwierdzić, że wytrzymuje i precyzyjnie katapultuje taki koszyk na odległości przekraczające nawet 50 metrów.
Do łowienie zasadniczego używałem tej samej mieszanki, co do nęcenia wstępnego - z jedyną różnicą polegającą na większym stężeniu robaka. Natomiast zestaw do łowienia oparłem na wędzisku Black Shadow, ale zdecydowanie bardziej finezyjnym, bo o maksymalnym ciężarze wyrzutowym określonym na 80 gramów. Jest to od kilku lat mój ulubiony model feedera, który zabieram prawie zawsze nad wodę. Na kołowrotku MegaBAITS Stealth L.D. Feeder FD 750i niezmiennie plecionka HMX8 o średnicy 0,06 milimetra. Bezpośrednio na niej założyłem 4-centymetrowy feederlink odsuwający koszyczek od linki. Do końca linki przywiązany jest element amortyzujący mojego wykonania oparty na amortyzatorze hybrydowym, a później już tylko przypon i haczyk. Tego dnia, aby skutecznie łowić, musiałem przypon maksymalnie "wycienić".
Finalnie na żyłce HM80 Competition o średnicy 0,094 milimetra zawiązałem haczyk w rozmiarze 20. Było to z mojej strony ryzykownie posunięcie, jednakże pozwalające na skuteczne łowienie. Jedyną przynęta, na którą ryby dobrze reagowały, były dwie ochotki bez żadnych dopinek w postaci kasterów czy pinek.
Po około godzinie od wynęcania nastąpiło pierwsze branie i od razu była to ryba 55+. Kolejne brania następowały już systematycznie, lecz wszystkie były jakby na zwolnionych obrotach, najpierw delikatny pstryk, a później zdecydowanie, lecz bardzo powolne przygięcie szczytówki. Tego dnia udało się odłowić 7 dużych leszczy, z czego większość przekraczała 60 centymetrów, a dwie sztuki przekroczyły magiczną dla mnie barierę 70 centymetrów! Dodatkowo muszę dodać, że już dawno nie widziałem na odrze tak odpasionych, grubych leszczy. Miałem wrażenia, że niektóre są tak grube, że można by je ustawić na macie wręcz pionowo!
Na temat holu chyba nie będę nic pisał, bo wrażenia na tak finezyjnym zestawie trzeba po prostu przeżyć, czego życzę wszystkim czytającym ten artykuł.
W gwoli zakończenia chciałbym tylko zaapelować, aby takie leszcze po złowieniu wypuszczać, bo naprawdę po ponownym złowieniu pozując do kolejnych zdjęć prezentują się znacznie lepiej niż np. w słoiku lub w postaci mrożonki…
Z wędkarskim pozdrowieniem
Rafał Reiter
Team MegaBAITS