Kołowrotki Invader, nasza tegoroczna nowość, zostały zaprojektowane jako uzupełnienie bardzo dobrze przyjętej, zeszłorocznej serii wędzisk o tej samej nazwie. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie sprawdził; czegoś, co wpadło mi do głowy już w zeszłym roku - niemalże od razu jak tylko pierwszy prototyp kołowrotka Invader trafił w moje ręce…
Wizualnie młynek nawiązuje do serii wędzisk i widać to już na pierwszy rzut oka. Ranty szpuli i osłona łożyska oporowego pomalowane są na charakterystyczny miętowy kolor; ten sam, który znajduje się na dolnikach wędzisk Invader.
Osobiście, już przy pierwszym kontakcie z kołowrotkiem, nie wiedzieć czemu oczami wyobraźni zobaczyłem go w duecie z moim jaziowym HMem 62x (2,75 m 1 - 10 g). Dopiero po chwili dotarło do mnie, że w sumie to bardzo ciekawy pomysł i koniecznie muszę sprawdzić to zestawienie w boju.
Szybko okazało się też, że w połączeniu z naszą nową, niebieską żyłką Fishmaker 0,16 mm, całość prezentuje się bardzo dobrze, a nie ukrywajmy – aspekt wizualny też jest istotny.
Zapewne wiele osób zastanawia się, jaki sens jest w łączeniu wędziska z wysokiej półki z budżetowym kołowrotkiem. Moja odpowiedź jest krótka: a dlaczego nie? Niejednokrotnie już przekonałem się, że w wielu przypadkach niedrogim sprzętem można wędkować skutecznie i z przyjemnością, przy okazji nie nadszarpując domowego budżetu.
W naszej ofercie znajdują się 4 rozmiary kołowrotka Invader: od "dwudziestki" do "trzydziestki piątki". Dla siebie wybrałem rozmiar 25, który wielkością, pojemnością szpuli i wagą idealnie wpasowuje się jako uzupełnienie kleniowo - jaziowego zestawu. Kołowrotek bardzo dobrze wyważa wędzisko, a jego 257 gramów wagi jest praktycznie nieodczuwalne. Mechanizm działa bardzo dobrze, z wnętrza obudowy nie dochodzą żadne dziwne stuki - puki, co jest niezwykle ważne, zwłaszcza przy łowieniu drobno pracującymi przynętami.
Kolejna sprawa, która przy tak lekkim łowieniu jest niezwykle istotna, to zastosowanie szpuli typu "long cast". Dzięki temu rozwiązaniu, a dodatkowo w połączeniu z dobrze ładującym wędziskiem, rzuty kleniowymi "nielotami" potrafią naprawdę zaskoczyć. Żyłka schodzi ze szpuli gładko i bez oporów, a to dzięki specjalnie wyprofilowanemu rantowi.
Nasz nowe Invadery zostały wyposażone w bardzo sprawnie działający i niezwykle precyzyjny hamulec, o szerokim zakresie regulacji. Tutaj muszę przyznać, że już podczas pierwszych testów jednego z prototypów, właśnie ta cecha zaskoczyła mnie najbardziej. Ciężko znaleźć tak sprawnie działający hamulec w tej półce cenowej. Podpięty do mojej jaziowej "HM-ki" Invader jest ze mną od końca lutego i praktycznie kilka razy w tygodniu spędzamy razem kilka dłuższych bądź krótszych wypadów. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, młynek pracuje bardzo przyjemnie i nie stwarza żadnych problemów. Łowi się nim bardzo komfortowo, a wraz z wędziskiem tworzy fajny, przyjemny zestaw.
Dodatkowo, całe to połączenie: wędka + kołowrotek + żyłka tworzy całość, którą cechuje niezwykła precyzja. Mam tutaj na myśli przede wszystkim rzucanie w przysłowiowy punkt, nielotnymi woblerkami, które nierzadko ważą lekko ponad 1 gram. Celne podawanie "nielotów" pod nawisy drzew, cienie prądowe znajdujące się za przeszkodami czy trudne równoległe rzuty wzdłuż brzegu, nie stanowią żadnego problemu - są wręcz intuicyjne.
Reasumując - kołowrotek Invader to bardzo dobra propozycja dla wędkarzy szukających niedrogiego, ale dobrego kołowrotka, w którym zastosowaliśmy kilka rozwiązań, które przełożyły się na walory użytkowe. Jeśli chodzi o sam design, był on co prawda projektowany stricte pod serie wędzisk Invader, ale jak sami widzicie, kołowrotek spokojnie możecie wykorzystać przy Waszych ulubionych wędziskach spinningowych. Podobnie jak wszystkie nasze kołowrotki, również i Invadery objęte są 5 letnią gwarancją, która obejmuję również posezonowe przeglądy, co bez wątpienia stanowi dodatkowy atut.
Piotrek Czerwiński
Team Dragon