Rzeczne łowienie feederem ma niewiele wspólnego z finezyjną, zawodniczą dłubaniną. Po pierwsze, naszym celem są silne dynamicznie walczące ryby, które każdą finezję błyskawicznie wykorzystają przeciwko nam, zostawiając nas bez haczyka i z głupią miną. Po drugie - mieszanki zawodnicze mają dać nam jak najlepszy wynik w trakcie tury, nieistotne jakimi rybami. A moje nurtowe łowy polegają przede wszystkim na selekcji największych ryb. W poniższym tekście postaram się przybliżyć sposób, w jaki tworzę mieszanki oraz jak buduję moje zestawy.
Mieszanka, aby była skuteczna, musi cechować się kilkoma parametrami. Po pierwsze musi być ciężka, spoista i słodka. Ciężar najłatwiej osiągnąć stosując glinę rzeczną LeszczomStop, spoistość - poprzez klej bentonitowy, a słodycz przez melasę. Niby brzmi prosto, ale do końca tak nie jest. Długo szukałem, zanim znalazłem optymalną proporcje i sposób przygotowania gliny i zanęty.
W dzień przez planowanym wyjazdem mieszam glinę rzeczną z bentonitem w ilości 5-10% i nawilżam dość mocno. Po przetarciu przez sito glina jest już gotowa na wypad. Trudniej jest ze spożywką; musi być ona gruboziarnista. Ja używam zanęt karpiowych z serii COMBAT od Dragona lub serii XXL tej samej marki. Najpierw mieszam je z melasą w ilości 300 ml/1 kg suchej mieszanki. Po wtarciu melasy dodaję do niej wodę aż do uzyskanie błota. Zostawiam taką mieszaninę na kilka godzin do wchłonięcia się wody. Po tym czasie przecieram ją przez sito i w razie potrzeby dowilżam.
Na wyjazd przygotowuje 2 sakwy. W jednej jest mieszanka służąca do nęcenia wstępnego, a w drugiej do napełniania koszyczka w trakcie samego łowienia. Musimy pamiętać, że nawet jeżeli prawidłowo nawilżymy składowe, po połączeniu gliny z zanętą zawsze będą wymagały dowilżenia. Ta pierwsza zawiera około 10 litrów, w skład której wchodzi 7,5 litra gliny i 2,5 litra spożywki. Druga zaś ma 2,5 litra gliny i 2,5 litra spożywki. Pierwsza mieszanka musi być cięższa i bardziej spoista, ponieważ ma zalegać na dnie po wypadnięciu ze szklanki. Drugą, lżejszą, będzie utrzymywał koszyczek.
Po dotarciu na łowisko i rozłożeniu stanowiska przygotowuję partie towaru do wstępnego nęcenia. 5 litrów pierwszej mieszanki dzielę na 4 części, 0,75L odsypuje do czopowania. Jest w niej śladowa ilość robaków i ziaren. Pozostałość z tych początkowych 5 litrów dzielę na 3 różne części. W każdej kolejnej zwiększam ilość dodatków oraz spoistość poprzez dodawanie wody i bentonitu. Jeżeli mamy to szczęście, że nasze łowisko jest obfite w okazy, to takie nęcenie pozwala na zwabienie i utrzymanie ryb przez około 2 - 3 godziny. Po tym czasie donęcam w identyczny sposób jak na wstępie.
Mieszanka do łowienia powinna zawierać dużą ilość ziaren i robaków, aby punktowo kierować ryby w stronę naszego haczyka. Nie ma co się bać przekarmienia; ryby bytujące w nurtach spalają duże ilości energii i muszą pochłaniać znacznie więcej pokarmu niż ich odpowiedniki w wód stojących. Nie bójmy się również dużych koszyków. Na początku moich przygód z rzeką zmieniałem wielkości koszyków, na chwilę obecną używam praktycznie tylko koszyków 9 - kratkowych i pomimo to muszę donęcać po maksymalnie 3 - 4 godzinach.
W temacie dodatków do zanęty i przynęt to sprawa jest już prosta: kastery, białe robaki, kukurydza i gotowane konopie to wszystko, co zabieram nad wodę. Każdy z tych dodatków w ilości około 1 litra. Czasami zdarza mi się jeszcze wziąć gnojaki, jednak tutaj trzeba uważać, aby niewielkie sumy nie zakotwiczyły nam w łowisku, bo będziemy mieli spalone miejsce. Nie używam natomiast w ogóle pinki jockersa ani hakówki bo moim zdaniem tylko niepotrzebnie wabiłaby nam drobnicę, a nie taki jest przecież nasz cel.
W kolejnym tekście postaram się przybliżyć wam budowę moich zestawów oraz ich wpływ na zachowanie w wodzie.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Rafał Reiter