Testerzy relacjonują

Głęboki twitch z Boldem Deep Diverem

Kto czasem zerka na moje wędkarskie publikacje, ten pewnie zauważył, że od dwóch sezonów mocną pozycją w arsenale używanych przeze mnie przynęt są woblery twitchingowe. Sięgam po nie zarówno w miesiącach ciepłych, jak i tych nieco zimniejszych (jesiennych).

Gatunkowo: okoń, sandacz, szczupak - to właśnie one najlepiej reagują na "plastikowe rybki". Wbrew powszechnej opinii przynęty te działają nie tylko w dniach gdy ryby przejawiają sporą aktywność i podnoszą się do nich. Ja sięgam po nie także w dni, w których ryby są wybitnie niemrawe. Mam wrażenie, iż ich nietuzinkowa-głośna praca działa wówczas dość pobudzająco.

Do tego roku sięgałem tylko i wyłącznie po typowe twitche schodzące maksymalnie do głębokości 1,5 - 2 m, jednak wizyta na ostatnich targach Rybomania, na których to spotkałem kolegę (bardzo zakręconego na punkcie twitcha), który to namówił mnie do sięgnięcia po przynęty do nieco głębszej pracy sprawiła, iż postanowiłem zmienić swoje przyzwyczajenia i spróbować nowego. Dodam tylko, że zdjęciowe argumenty kolega miał bardzo, baaardzo solidne ;)

Szybka analiza katalogu, jeszcze szybsze zamówienie i stało się. W pudełkach lądują Bold Deep Divery. Początkowo tylko dwa kolory: 864V oraz A242S zamówione z myślą o łowieniu sandaczy. W końcu, jeśli na "płytkie twitche" reagują, to czemu miałyby wybrzydzać na "głębokie"?

Minęła wiosna i lato, a ja dalej czekałem. Jakoś tak ciężko było sięgnąć po nowe, skoro standardy działały. Nadeszła jesień, sporo pogodowych zmian "pozamykało japy" drapieżnikom i "wydłubanie" czegokolwiek wymagało mega kombinacji. Nie działało chyba nic, toteż na jednym z wyjazdów ręka powędrowała w stronę "głębokiego" Bolda. Wybór okazał się bardzo trafiony. Już pierwsza godzina wędkowania przyniosła branie pięknego jesiennego szczupaka, który wręcz staranował przynętę zatrzymaną na ułamek sekundy. Branie magiczne… Tak silne, że słabo trzymany kijek z pewnością powędrowałby do wody! Bold zniknął w przepastnej paszczy i nie było tu mowy o jakimkolwiek zagrożeniu podczas holu. Na tymże wyjeździe udało się zaliczyć jeszcze brania dwóch mniejszych ryb, a w głowie pojawiła się myśl - ba! - przekonanie, że na "głęboko" też można.

Kolejne kapryśne" wyjazdy utwierdzały mnie w przekonaniu, że Bold Deep Diver naprawdę działa. Udaje się zaliczyć kilka fajnych ryb, i to nie tylko szczupaków. Na głębszej wodzie meldują się pierwsze sandacze. Jeden z nich bardzo przyzwoity, bo ósemka z przodu może zadowalać. Z racji tego, iż jestem raczej świeżakiem w "głębokim twitchowaniu", nie będę tutaj mędrkował w temacie prowadzenia przynęty czy jakichś wyszukanych technik. Napiszę tylko słów kilka, co u mnie zadziałało w przypadku opisywanej przynęty.
Otóż z uwagi na to, iż celem moim było zejście do głębokości poniżej 3 m, po sprowadzeniu przynęty na tę głębokość poprzez jednostajne ściąganie zaczynałem typową twitchową grę w "szarpankę" z tą jednak różnicą, że pociągnięcia były mniej energiczne i wykonywane bardziej płynnym ruchem. Jeśli zaś chodzi o sekwencję szarpnięć, to po prostu była pełna dowolność i kombinacje. Zauważyłem natomiast, że brania przynosiły zdecydowanie dłuższe pauzy. Równie dobrym momentem był sam start przynęty po jej zatrzymaniu. W trakcie prowadzenia nie zapominałem o tradycyjnym "wleczeniu" przynęty urozmaicanym delikatnym jej "zbijaniem" w trakcie.
Druga technika, która przynosiła brania, polegała na sprowadzeniu przynęty na pożądaną głębokość i ciągłym jej płynnym, mniej energicznym podszarpywaniu bez pauzy, ale ze zmianą prędkości.

Tak jak pisałem - nie mędrkuję już więcej, bo i po co. Nie ma ku temu podstaw, a i czas zbyt krótki, by to czynić. Na koniec dodam tylko, iż mocno kombinowałem z pływalnością woblera. Trzecia (środkowa) kotwica oczywiście lądowała w pudełku. Po pierwsze zwiększało to bezpieczeństwo ryb. Po drugie - wolne oczko woblera stało się idealnym miejscem do podwieszania obciążenia, którym to można było zmienić nie tylko pływalność, ale także nieco pracę przynęty. Czy to działało? Pewnie tak, bo w końcu coś łowiłem, ale póki co sprawdzam dalej i kombinuję w nadziei, że jakaś powtarzalność się pojawi, i to sprawi, że w głowie wszystko to stworzy sprawdzalny algorytm, o którym będzie można wspomnieć i względnie uznać za pewnik w działaniu. Czy taki w ogóle w wędkarstwie istnieje? Z nadzieją, że tak, sięgam po kolejne ciekawe kolory Bold Deep Diverów, które same zapracowały sobie na moje zaufanie. Do czego oczywiście wszystkich zachęcam!

Z dragonowym pozdrowieniem
Łukasz ADAMIAK
Team Dragon