Testerzy relacjonują

Moje rzeczne zestawy feederowe

Zestawy feederowe, których używam przez lata łowienia na uciągach, ewoluowały i przybierały różne formy - od najprostszych do bardzo skomplikowanych. W chwili obecnej używam jednego rodzaju w dwóch wariantach które oba dostosowuje do warunków na łowisku. Pierwszy wariant ma zastosowanie gdy na szpuli kołowrotka mam żyłkę, a drugi, gdy stosuje plecionkę. Najważniejsze jest jednak to,  aby uświadomić sobie, jak każdy z elementów naszego zestawu działa, jakie ma zadanie, jak wpływa na zachowanie zestawu w wodzie, sygnalizacje brania, pewność zacięcia czy bezpieczny hol ryby - ale o tym w dalszej części artykułu.

Pierwszym aspektem, który chciałbym poruszyć, to rodzaj linki głównej: żyłka czy plecionka? Co będzie lepsze na rzeki? Niestety nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi - i jedno i drugie ma swoje zalety i wady.
Żyłka zdecydowanie pomaga w trakcie holu dynamicznie walczących ryb, takich jak np. brzany czy duże klenie. Jednakże w porównaniu z plecionką ogranicza nam zasięg łowienia, stawia duży opór w nurcie wymuszając zastosowanie cięższych podajników oraz zdecydowanie gorzej sygnalizuje branie. Plecionka - poza powyższymi zaletami - ze względu na swój brak rozciągliwości wymusza na nas duże szybsze reakcje na dynamiczne brania lub szybkie odjazdy co może być kłopotliwe. Ponadto plecionka, ze względu na dużo mniejszą średnicę dużo traci na wytrzymałości w kontakcie z dnem. Ja decyduje się najczęściej na żyłkę jeżeli tylko siła nurtu na to pozwala a odległość łowienia nie przekracza 40m. Plecionki stosuje natomiast przy łowieniu w silnych nurtach, na dystansach powyżej 40 m oraz przy łowieniu leszczy które do zbyt walecznych nie należą. Jeżeli chodzi o żyłkę, to używam MegaBAITS Obsession Feeder, a moja plecionka to Dragon HMX8.

Kolejnym elementem jest przypon strzałowy. U mnie jest to praktycznie zawsze okołometrowy odcinek fluorocarbonu Momoi Shock Leader FC, ale używam go tylko w przypadku stosowania żyłki. W plecionce jest to bez sensu ponieważ stosuję ją, aby zmniejszyć efekt żagla tworzonego przez nurt, a zastosowanie strzałówki tylko by to spotęgowało.

Następny jest feederlink. Jego zastosowanie jest wielorakie. Po pierwsze - ma dać czas rybie na zassanie przynęty, a nam więcej czasu na reakcję na branie; ponadto w niektórych przypadkach może powodować podbijanie haczyka z przynętą ponad dno. Ta ostatnia cecha występuje jednak bardzo rzadko, w ściśle określonych warunkach, dlatego ją pominę. Jedno jest pewne: dobry feederlink musi być wytrzymały na zrywanie, agrafka musi być mocna i nie może mieć odstających końców, a mocowanie, przez które przekładamy linkę, nie może się przecierać. Ten ostatni fragment jest najbardziej newralgiczny, o ile przy użyciu żyłki sporo feederlinków dostępnych na rynku da sobie radę, o tyle przy plecionce nie jest tak prosto. Ze świecą szukać feederlinka, który przy ciężkim rzecznym łowieniu na plecionkę wytrzyma 5 godzin łowienia. Stąd też - moim zdaniem - pojawiają się legendy, że plecionki poniżej 0,10 mm nie nadają się do łowienia koszykami powyżej 100 gramów. Wytrzymują takie łowienie bez problemu, o ile nacięcie koralika w feederlinku jej nie przetnie. Ja niestety przez te lata łowienia nie znalazłem takiego, więc zdecydowałem się na zrobienie go samemu. Używam do tego teflonowego łącznika, stosowanego przez spławikowców do łowienia na slidera, z tym że wybieram największą wersję. Reszta jest już prosta: kawałek skrętki i zabezpieczenia połączeń rurkami silikonowymi. Na tak wykonanym elemencie po kilku godzinnym intensywnym łowieniu nie zauważyłem śladów uszkodzenia. Co do długości, to jeżeli chodzi o żyłkowe łowienie to najczęściej od 6 do 8 cm, przy plecionkach ze względu na sztywność całego zestawu jest to od 7 do 10 cm.

Po feederlinku czas na stoper, który musi być wykonany z twardej gumy. Zaraz za nim znajduje się element amortyzujący. Celowo piszę: "element amortyzujący", ponieważ typowej feedergumy używam tylko przy łowieniu na żyłkę. Taki materiał w połączeniu z żyłką sprawdza się bardzo dobrze, natomiast jeżeli chodzi o plecionkę, to moim zdaniem zupełnie się nie sprawdza. Wyobraźmy sobie atomowe branie np. brzany i rozciągliwość naszego zestawu na poziomie kilkunastu centymetrów. Zanim zdążymy cokolwiek zrobić, jest już po wszystkim i albo wyciągamy rozgięty haczyk, albo zerwany zestaw. Przy żyłce, która sama w sobie jest rozciągliwa, działa to jak najbardziej. Do plecionki używam elementu, który przygotowuję sam wcześniej w domu, ze względu na stopień skomplikowania. Jest to guma hybrydowa stosowana do zbrojenia tyczek połączona ze skrętką z grubej żyłki. Odcinek amortyzatora ma najczęściej od 6 do 10 cm i w połowie jest skręcony podwójnie, a w połowie pojedynczy. Taka guma pojedyncza ma katalogowo rozciągliwość na poziomie 1000%. Dodając, że połowa jej długość jest podwójnie skręcona, daje nam to maksymalne rozciągnięcie dochodzące do prawie metra. Do takiej gumy przywiązany jest kilkunastu centymetrowy skrętki zakończonej szybkozłączką. Wszystkie węzły zabezpieczam fragmentami wężyka silikonowego.

Ostatnim elementem układanki jest przypon. Jako materiału używam albo dobrej jakości żyłki HM80 Competition, albo fluorocarbonu Momoi Soflex. Głównym kryterium wyboru jest rodzaj dna, a ściślej mówiąc ilość twardych zawad, o które ryba mogłaby przetrzeć nylonowy materiał. Haczyka od dobry kilku lat używam tego samego, a jest to dokładnie Izumejina od MegaBAITS.

Zestawy, które opisałem, są efektem doświadczeń z kilku lat polowania na największe ryby spokojnego żeru zamieszkujące nasze rzeki. Pozwoliły mi na złowienie kilkudziesięciu medalowych ryb - w tym dwóch oficjalnie uznanych rekordów Polski. Są one jednak moją wersją łowienia, a ten opis jest tylko schematem, który każdy powinien zaadaptować do swoich łowisk i sposobu łowienia, ponieważ w wędkarstwie nie do się stworzyć czegoś, co działa na wszystkie ryby na wszystkich łowiskach.
Bardzo prawdopodobne jest, że mimo że ja te zestawy wymyśliłem, to za kilka lat również u mnie dalej będą się zmieniać.

Rafał Reiter
Team MegaBAITS