Testerzy relacjonują

Phantail na nowo

Dwa miesiące intensywnej jesiennej orki… Listopad i grudzień… W tle - a może w roli głównej? - gumowe przynęty Dragona w nowych barwach w konfrontacji ze szczupakami i sandaczami. Tak mniej więcej wyglądała końcówka zeszłego sezonu. Cel był jeden: odpowiedzieć sobie na pytanie, czy stare przynęty lecz w nowych kolorach „zasmakują” rybom z zębami.

Do testów otrzymałem pakiet przynęt w każdej z nowych barw. Wśród nich były niemal wszystkie modele, jednakże najbardziej interesował mnie 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹… Dlaczego? Otóż oprócz nowych barw, które naturalnie przypadły mi do gustu, pojawiła się jego nowa wielkość a mianowicie 12,5 cm. Biorąc wabik do ręki wiedziałem, że „będzie robił robotę” i finalnie zasmakuje rybom. Niby tylko 2,5 cm więcej 
od rozmiaru, który tak chętnie używałem, a guma jakby z innej ligi. Duży, mięsisty korpus, szeroki ogon, potężne kopyto, gruby grzbiet - a wszystko to z bardzo fajnego miękkiego silikonu. Ta guma musiała łowić! Jednym słowem: miałem to, na co tak bardzo od lat czekałem, ulubiona guma w rozmiarze XL. Do tego oczywiście cała gama nowych kolorów, więc musi być dobrze.

Nie myliłem się. Przynęta okazała się jesiennym killerem i absolutnie wabikiem numer jeden. 
Już pierwsze wyjazdy pokazały, że przynęta ta wybitnie pasuje szczupakom. Te, czując zbliżającą się wielkimi krokami zimę, nastawione na gruby żer bardzo ochoczo atakowały mięsistego i opasłego 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a, połykając go bardzo łapczywie. W tym miejscu i właśnie przy szczupakach zaznaczę, 
że nowego 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹-a w rozmiarze 5” można zbroić bez mała w każdy rozmiar haka. Nawet nie do końca właściwie dobrany rozmiar nie był w stanie zepsuć jego pracy.


Obciążenie…W zasadzie tutaj też nie 
da się popełnić błędu… Nowy 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹 pracuje pięknie zarówno przy jednostajnym prowadzeniu jak i w opadzie, z małym jak i dużym obciążeniem, z dozbrojką czy też bez. W trakcie pracy generuje wybitnie mocne drgania, było to widać szczególnie podczas połowu z wykorzystaniem obrazowania Live z widokiem do przodu, kiedy to niewłaściwie podana przynęta, gdzieś z boku, za daleko i tak finalnie atakowana była przez szczupaki, co dobitnie świadczy o bardzo mocnej pracy wyczuwalnej przez ryby z większej odległości. Proste przełożenie: duży wabik równa się silna praca. W przypadku 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a należałoby dodać, właściwe proporcje równa się niegasnąca praca. To chyba właśnie najbardziej irytowało szczupaki.
Po szczupakach nastał czas na sandacze, mój ulubiony gatunek. Tu wiedziałem, że nie będzie gorzej. Wiedziałem też, że większa przynęta to większa szansa na duże ryby, szczególnie teraz jesienią. Tak też było. Zarówno dzienne jak i nocne eskapady przyniosły wiele pięknych ryb, które wielokroć zasysały nowego 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a aż po przysłowiowe migdały. Wabik ten działał w zasadzie w każdej stosowanej technice. 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹owy opad budził najbardziej ospałe wampiry, jeśli nie działał skłaniałem się w stronę „szurańca” z przynętą na czeburaszce i tu nie było „oporniaka” który zostałby obojętny wobec 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹owego „paralityka”. Czasem ryby podnosiły się lekko w toń i tu również dało radę skusić je do brania poprzez jednostajne spokojne prowadzenie gumy na lekkim obciążeniu. Dlaczego
o tym piszę? Otóż chcę w ten sposób zwrócić uwagę na jeden niepodważalny atut 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a,
a mianowicie na prostotę jego prezentacji. Jakbyśmy nie prezentowali tego wabika pracuje on zawsze poprawnie i pewnie przez to jest wyjątkowo skuteczny. W moim odczuciu jest też gumą dla mniej doświadczonych wędkarzy, którzy nie każdą przynętę potrafią poprawnie poprowadzić. Tu nie ma obawy o pracę, dodatkowo sięgając po 5” 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a mamy szansę na spotkanie z naprawdę solidnym drapieżnikiem.
Podsumowując, moja jesień z 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹em XL to był naprawdę wspaniały czas i genialne ryby. Problem był tylko jeden; przynęt było niewiele i o każdą trzeba było bardzo dbać by nie urwać, w końcu miałem tylko kilka testowych egzemplarzy.
Obecnie mamy luty, już za ok dwa miesiące pojawią się nowe wabiki w sprzedaży, a wśród nich 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹e w rozmiarze 12,5 cm….ja sięgnę po nie na pewno! Powiem więcej; zasypię nimi bakisty
w łodzi, by nigdy ich nie zabrakło. Wszystkich, którzy lubią trochę grubiej, którzy uwielbiają przynęty skuteczne, ale i łatwe w prezentacji zachęcam, aby sięgnęli po 𝗣𝗵𝗮𝗻𝘁𝗮𝗶𝗹a w nowym wydaniu - on na pewno odpłaci!

Z dragonowym pozdrowieniem
Łukasz Adamiak