Zauber. Tej maszynki nie trzeba nikomu przedstawiać. Od wielu lat jest symbolem solidności i trwałości za stosunkowo przyzwoitą kasę. Sam również nie pierwszy raz po tę konstrukcję sięgnąłem. Na pierwszy ogień poszedł rozmiar 4000, który po dziś dzień służy i kręci jak nowy, mimo tego iż sandacze i szczupaki dały mu popalić. O tym rozmiarze pisałem już w zeszłym roku, więc nie będę do tego wracał.
Z uwagi na to, iż "większy brat" sprawował i sprawuje się wyśmienicie, postanowiłem sięgnąć po rozmiar mniejszy 2000, z myślą o pstrągu, kleniu i okoniu. Tak oto dokładnie rok temu do mojego kołowrotkowego arsenału trafił wiśniowy Zauber w rozmiarze 2000. O wyglądzie nie będę pisał, jaki jest - każdy widzi i drogi są dwie: albo się go akceptuje, albo nie. Jedno jest pewne: Zaubera za wygląd albo się kocha, albo nienawidzi. Z uwagi na kolor jednego nie można mu odmówić… Jest oryginalny!
Moja wiśniowa dwu-tysiączka zadebiutowała na pstrągowym szlaku i co do tego, że podoła nie miałem absolutnie żadnych wątpliwości. Początkowo zestawiona z wędziskiem Dragon Millenium Sense do 18 g długości 2,45 m, następnie z kijkiem HM62X do 15 g tej samej długości.
Zarówno w jednym jak i drugim przypadku kołowrotek stanowił idealne uzupełnienie zestawu, perfekcyjnie wywarzając oba wędziska. Waga kołowrotka to 238 g. Biorąc pod uwagę współczesne trendy "LT" - nie jest to mało. Jednak czasem więcej znaczy mniej. Z uwagi na to, iż używam wędzisk dłuższych (2,45 m) wyważenie ich determinuje użycie nieco cięższego "młynka" i tu akurat waga Zaubera jest zaletą. Zresztą w mojej ocenie nadmierne odchudzanie konstrukcji nie zawsze pozytywnie wpływa na trwałość sprzętu. W przypadku Zaubera mam pewność, że wszystko, od przekładni zaczynając, a na korpusie kończąc jest solidne i zaprojektowane tak by służyło długie lata. Pstrągowe podboje z "wiśniowym mocarzem" były całkiem owocne, a sytuacji by kołowrotek popracował ciężko nie brakowało. Dziesiątki tysięcy rzutów, sporo wyholowanych ryb nie odcisnęło na Zauberze absolutnie żadnego piętna.
Jakie cechy w mojej ocenie predysponują ten kołowrotek do "pstrągowego użytku". Otóż:
- lekko pracująca przekładnia z sporym zapasem mocy (mamy pewność, że żaden pstrągowy rozmiar jej nie pokona)
- wyjątkowo precyzyjne układanie linki na szpuli (przy bardzo lekkich pstrągowych przynętach bezpośrednio przekłada się na precyzję i odległość rzutu)
- płynnie działający hamulec (najważniejsza chyba cecha pstrągowego młynka, dająca szanse na szczęśliwy finał holu). W przypadku Zaubera w rozmiarze 2000 moc hamulca to 2,5 kg. Można by powiedzieć - niewiele, i może byłoby w tym trochę prawdy. Zauber nadrabia jednak precyzją hamulca. Każde dokręcenie lub odkręcenie pokrętła jest wyraźnie odczuwalne na lince. Hamulec nie ma absolutnie tendencji do jakichkolwiek zacięć. Nawet długie przestoje bez dotykania pokrętła i sprawdzania jego ustawienia nie wpływają na start hamulca, który w kluczowych momentach startuje od razu jak trzeba.
Po pstrągach nadszedł czas na klenie, a te w zeszłym sezonie również dopisały dając Zauberowi niemało okazji do ciężkiej pracy. Z wartkim nurtem kleniowych rzeczek Zauber radził sobie wyśmienicie. Tu jednak dane mu było współpracować z nieco cieńszą plecionką 0,06 mm (w przypadku pstrągów 0,08mm), układanie tej cieńszej linki nie sprawiło maszynce żadnych problemów, a nawój dalej był niemal wzorcowy, dając w ten sposób szansę na dalekie precyzyjne rzuty jeszcze lżejszymi wabikami.
Po kleniach nadszedł czas na letniego i jesiennego okonia, łowionego na bardzo głębokich zbiornikach, często z głębokości przekraczającej 10 m, co bezpośrednio przekładało się na obciążenie stosowanych przynęt, które wielokroć sięgało 10 g. Takie obciążenie i mnóstwo rzutów zakończonych spora ilością holi okazowych okoni to bardzo duże obciążenie dla przekładni kołowrotka. Ta, mimo setek godzin ciężkiej orki, nie wykazuje nawet najmniejszych oznak zużycia.
Mamy marzec, czyli rok pracy małego Zaubera minął. Kolejny pstrągowy sezon trwa w najlepsze, a mój "wiśniowy mocarz" dalej kręci jak nowy. Czy można odmówić mu solidności? Zdecydowanie nie! Czy można traktować go jako sprzęt na lata? Zdecydowanie Tak!!! Czy można go nie lubić? Pewnie tak, ale chyba tylko za kolor, choć i do tego można się przyzwyczaić.
Kończąc zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po "wiśniowego mocarza"; on naprawdę posłuży wieeeeeeeele lat.
Z dragonowym pozdrowieniem
Łukasz Adamiak