Wasze historie i testy

Jesienna rzeka i Dragon V-Lures

SPIS TREŚCI

Jesienny sandaczykJesienią na dużej rzece spinningista ma spore szanse na spotkanie z drapieżnikami, ale musi umieć dostosować swoje metody i przynęty do upodobań ryb. Na tak uregulowanej rzece jaką jest górna Odra, wahania poziomu wody są bardzo duże, a to z kolei powoduje u ryb bardzo kapryśne zachowania. Raz wolą agresywny opad dużą, ciężką gumą, a po godzinie nie biorą na nic innego niż turlany w rynnie twister w kolorze herbaty z pieprzem. Wędkarz musi umieć dostosować się do tak zmiennych warunków.

Z pomocą przychodzi tu odpowiedni zestaw gum i nie mam tu na myśli tylko zmiany koloru czy wielkości, ale przede wszystkim rodzaju pracy przynęty w różnych miejscach w rzece. Weźmy na przykład Lunatic-a w wersji 10cm. Prowadzony w basenie miedzy główkami będzie leniwie się bujał z boku na bok, ale postawiony w warkoczu będzie na szczytówce wędki, nawet w opadzie, odczuwalny jak średni wobler. Przeciwieństwem Lunatic-a jest niedoceniany przez wielu twister Maggot. Sam też jakoś nie mogłem się do niego przekonać aż kiedyś wylądował w wodzie i tu nastąpiło pełne zaskoczenie bo już po pierwszych obrotach korbką na haku wisiał sandacz. Po wypuszczeniu ryby przez chwilę przyglądałem się pracy tej przynęty na płytkim piaszczystym blacie i doszedłem do wniosku, że ta bardzo delikatna praca ogonka może prowokować sandacze, zwłaszcza te niezbyt chętne do współpracy.

Kolejną przynętą, która mnie zaskoczyła był Shogun, którego zawsze używałem do łowienia boleni. Tu także niespodzianka - wersja 10cm w naturalnym kolorze uklejki okazała się skuteczną przynętą sandaczową. Wystarczyło założyć zwykłą główkę tak, aby hak wyszedł przez pierwszy przegub gumy i prowadzić ją dynamicznymi skokami po dnie. Brania sandaczy nie należały do najbardziej agresywnych, ale były pewne a przynęta nie wiele wystawała z pyska ryby.