Ostatnią przynętą jaką chciałbym opisać jest Fatty, który został stworzony jako szczupakowy killer. Według mnie przyporządkowywanie przynęt do konkretnych gatunków ryb nie ma jednak większego sensu, bo tak samo szczupak, sum czy sandacz nie patrzą na to ,czy koło pyska przepływa im akurat ich ulubiony gatunek rybki. Młodego leszcza czy też krąpia zaatakuje każdy z w/w gatunków pod warunkiem oczywiście, że zdobycz zmieści im się do pyska. A Fatty bardzo wiernie imituje właśnie takiego małego leszcza czy krąpia, więc jeżeli tylko na naszym łowisku występują te gatunki, Fatty może okazać się bardzo dobrą przynęta również na sandacza. Na jednym ze zdjęć widać, że 3-kilogramowy sandacz nie miał żadnych wątpliwości i połknął 10cm Fatty'ego tak, że nawet główka nie wystawała z pyska. Na tym chyba zakończę opisywanie przynęt, bo takie klasyki jak Phantom, Reno Killer czy Mamba wędkarze już znają i mają swoje indywidualne metody ich prowadzenia.
Pisząc o jesiennej rzece nie można zapomnieć o najbardziej charakterystycznym drapieżniku naszych wód, jakim jest szczupak. Ja szczupaki łowię bardzo podobnie jak sandacze - a więc z opadu; z tą jedyną różnicą, że podbicia są jakby spowolnione, a przynęty o rozmiar większe i na lżejszych główkach. Wiele ludzi może się zdziwić, gdy po takich zmianach okaże się, że w ich sandaczowym łowisku żerują całkiem przyzwoite szczupaki.
Pamiętajmy również, że jesienią temperatury mogą spadać poniżej zera i sprzęt musi też być do tego przystosowany. Przelotki - zwłaszcza to najmniejsze - będą obmarzać, a plecionka sztywnieć, więc te elementy naszego zestawu muszą być najwyższej jakości. Najlepiej jeżeli linka jest splotem 8 włókien, bo wtedy szczeliny pomiędzy poszczególnymi splotami są mniejsze i nie dość, że plecionka mniej wody nanosi na przelotki, to sama znacznie mniej sztywnieje. Gdy jednak wysokiej klasy elementy już nie pomagają, z pomocą może przyjść zwykła oliwa kuchenna, którą trzeba wetrzeć w plecionkę na szpuli kołowrotka, wcześniej owijając ją w chusteczkę i ściskając w ręce, aby pozbyć się resztek wody pozostałych w plecionce.
I na koniec pamiętajmy, żeby nie zabierać z nad wody wszystkich drapieżników, jakie uda nam się przechytrzyć jesienią. Jeżeli trafimy sandacze w żerowisku, można w godzinę wyjąć ich nawet kilkanaście. Wypuszczone na pewno odwdzięczą się w przyszłym roku pięknymi holami.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Rafał Reiter