Wasze historie i testy

Szczupaki ze skandynawskiej ziemi

SPIS TREŚCI

Właśnie otrzymaliśmy bardzo ciekawą relację od portalu moczykije.pl. Kilku wędkarzy wybrało się w maju na skandynawskie szczupaki celem pobicia swoich rekordów życiowych. Cel został osiągnięty między innymi dzięki naszym przynętom V-Lures i woblerom Salmo. Serdecznie gratulujemy pięknych ryb. Zapraszamy do przeczytania ciekawej relacji i obejrzenia zdjęć z wyprawy.

Z kalendarza moich wędkarskich wypraw jeden majowy tydzień poświęcam Szwecji. Wiele osób pyta mnie co ja takiego widzę w tym kraju, że rok w rok pokonuję setki kilometrów żeby stanąć na skandynawskiej ziemi.

Szwecja to przede wszystkim piękna, dzika przyroda, która rządzi się swoimi prawami. To ogromne tereny pokryte lasami, poprzecinane rzekami i usłane jeziorami. Można tam spotkać swobodnie wędrujące renifery, łosie, jelenie, sarny, a jak ktoś będzie miał szczęście, to stanie oko w oko z niedźwiedziem brunatnym. Jednak oprócz walorów przyrodniczych ciągnie mnie tam jeszcze coś. Zapytacie, co to takiego? Oczywiście, że ryby. Wielkie, metrowe szczupaki, grube sandacze i pasiaste garbusy.

I tak po raz kolejny docieramy do domku w lesie, gdzie nad brzegiem jeziora czekają już łodzie wędkarskie, gotowe żeby zabrać nas na najlepsze szczupakowe łowiska. W tym roku Szwecja przywitała nas piękną słoneczną pogodą i temperaturą dochodzącą do 27 stopni Celsjusza. Postanawiamy nie tracić cennego czasu, szybkie wypakowywanie, coś ciepłego na ząb i już po godzinie od przybycia pływamy po jeziorze w poszukiwaniu zębatych. Jednak wyniki popołudniowej sesji nie nastrajają nas zbyt optymistycznie. Co prawda każdy z nas łowi po kilka szczupaków, lecz nie są to sztuki, po które tu przyjechaliśmy.

Kolejnego ranka zmieniamy taktykę i płyniemy nad dobrze nam znane z poprzednich wypraw niewielkie jeziorko, które już niejednokrotnie obdarzyło nas pięknymi rybami. Jak się później okazało - był to strzał w dziesiątkę. Większość z nas postawiła na gumy ze stajni Dragona tylko Andrzej się wyłamał i biczował wodę skinnerem Salmo w kolorze firetiger. Już pierwsze rzuty pokazały, że szczupaki świetnie żerują i mamy szansę na niezłe brania. Po 30 minutach na półmetrowej wodzie zacinam pięknego szczupaka. Miarka wskazała 102cm. Jest nieźle - pomyślałem, pierwsza metrówka zaliczona. Na drugim brzegu chłopaki też nie próżnowali. Tomek bije swój rekord życiowy łowiąc zębatego 102cm i tym samym wstępuje do szczęśliwców, którzy złowili szczupaka powyżej magicznej długości 100cm.


 

Następny dzień spędzamy na jeziorze, nad którym mamy domek. Łowimy sporo szczupaków, lecz są to głównie ryby w przedziale 50 – 70 cm. Ryby przebywają w płytkich zatokach porośniętymi grążelami, a także w okolicy trzcinowisk. Nazajutrz znów wracamy nad jeziorko, w którym złowiliśmy pierwsze metrówki i po raz kolejny łowimy tam piękne szczupaki. Tym razem Andrzej na 10 cm skinnera Salmo łapie dwa duże esoxy: 104cm i 96cm. Ryby wzięły praktycznie rzut po rzucie, co świadczy o tym, że już dawno zakończyły tarło i są bardzo wygłodniałe po miłosnych harcach.
W drodze powrotnej do domku postanawiamy trochę potrollingować. Już po kilku minutach na 12 cm skinnera Salmo Rafał zacina dużego szczupaka. Czyżby kolejna metrówka? - pomyślałem. Miarka pokazała 103 cm i tym samym kolejna osoba z naszej ekipy bije swój rekord życiowy.

Kolejny ranek przynosi nam załamanie pogody. Pada deszcz, a temperatura powietrza spadła do 15 stopni Celsjusza. Tak nagłe ochłodzenie spowodowało, że ryby - tak świetnie do tej pory żerujące - przestały z nami współpracować. Mamy co prawda co jakiś czas brania, lecz nie są one już tak agresywne i zdecydowane jak wcześniej. Mimo to łowimy kilka szczupaków powyżej 90 cm, a trzy naprawdę duże ryby poprostu się spinają. Na koniec wyprawy, żeby trochę odpocząć od szczupaków postanowiliśmy pobawić się z okoniami. Na małym leśnym jeziorku, w jednej z zatoczek Rafał na obrotówkę łowi dwa blisko kilogramowe garbusy, które są wisienką na torcie tegorocznej wyprawy, która była naprawdę bardzo udana. Ryby brały wyśmienicie, a ich ilość i wielkość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania.

Jeżeli chodzi o przynęty, to najskuteczniejszymi okazały się 12,5 cm rippery Dragona model Fatty Pro, a także woblery Salmo ze wskazaniem na Skinnera. I jak po takiej wyprawie nie kochać Szwecji. Przecież to istny raj na ziemi. Na pewno wrócę tam znowu za rok. Do zobaczenia nad wodą!

Radosław Kulczycki
www.moczykije.pl