Następny dzień spędzamy na jeziorze, nad którym mamy domek. Łowimy sporo szczupaków, lecz są to głównie ryby w przedziale 50 – 70 cm. Ryby przebywają w płytkich zatokach porośniętymi grążelami, a także w okolicy trzcinowisk. Nazajutrz znów wracamy nad jeziorko, w którym złowiliśmy pierwsze metrówki i po raz kolejny łowimy tam piękne szczupaki. Tym razem Andrzej na 10 cm skinnera Salmo łapie dwa duże esoxy: 104cm i 96cm. Ryby wzięły praktycznie rzut po rzucie, co świadczy o tym, że już dawno zakończyły tarło i są bardzo wygłodniałe po miłosnych harcach.
W drodze powrotnej do domku postanawiamy trochę potrollingować. Już po kilku minutach na 12 cm skinnera Salmo Rafał zacina dużego szczupaka. Czyżby kolejna metrówka? - pomyślałem. Miarka pokazała 103 cm i tym samym kolejna osoba z naszej ekipy bije swój rekord życiowy.
Kolejny ranek przynosi nam załamanie pogody. Pada deszcz, a temperatura powietrza spadła do 15 stopni Celsjusza. Tak nagłe ochłodzenie spowodowało, że ryby - tak świetnie do tej pory żerujące - przestały z nami współpracować. Mamy co prawda co jakiś czas brania, lecz nie są one już tak agresywne i zdecydowane jak wcześniej. Mimo to łowimy kilka szczupaków powyżej 90 cm, a trzy naprawdę duże ryby poprostu się spinają. Na koniec wyprawy, żeby trochę odpocząć od szczupaków postanowiliśmy pobawić się z okoniami. Na małym leśnym jeziorku, w jednej z zatoczek Rafał na obrotówkę łowi dwa blisko kilogramowe garbusy, które są wisienką na torcie tegorocznej wyprawy, która była naprawdę bardzo udana. Ryby brały wyśmienicie, a ich ilość i wielkość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania.
Jeżeli chodzi o przynęty, to najskuteczniejszymi okazały się 12,5 cm rippery Dragona model Fatty Pro, a także woblery Salmo ze wskazaniem na Skinnera. I jak po takiej wyprawie nie kochać Szwecji. Przecież to istny raj na ziemi. Na pewno wrócę tam znowu za rok. Do zobaczenia nad wodą!
Radosław Kulczycki
www.moczykije.pl