To była nasza kolejna, piąta już dorszowa wyprawa na Hitrę do Norwegii. Od 8 do 15 czerwca byliśmy w Kvenvær u Janusza Banczerowskiego z biura Fisztur. Jechaliśmy z nastawieniem pobicia naszych niewyśrubowanych rekordów życiowych. Ja pragnąłem złowić rybę powyżej 10 kg i dłuższą niż 1 metr.
Do wyprawy przygotowaliśmy się bardzo solidnie. Wędki w przeważającej ilości marki Dragon serii Tytan, Millenium i Silver Edition, plecionki kolorowe Guide Pro Rainbow, kołowrotki i multiplikatory Dragona i Okumy. Pilkery różnych firm. Najbardziej liczyliśmy na Soniki Kongera, o których sporo naczytaliśmy się w miesięcznikach wędkarskich i na forach internetowych. I nie zawiedliśmy się. Sprawdziły się znakomicie.
Im bliżej byliśmy celu naszej podróży, tym pogoda się pogarszała. Na Hitrze wycieraczki nie nadążały zbierać wody z szyb naszych samochodów. Do tego wiał ostry wiatr. Miny mieliśmy nietęgie, a po rozmowie z naszym gospodarzem, Januszem Banczerowskim, byliśmy lekko podłamani. Prognozy długoterminowe były dla nas bardzo niekorzystne. Pozostawało łowienie tylko we fiordach, a my nie po to tu przyjechaliśmy. Chcieliśmy łowić okazy na otwartym morzu! Chcąc nam poprawić humor, gdy tylko przestał padać deszcz, Janusz zabrał nas na rekonesans do fiordów. Zabawa trwała 5 godzin. Nałowiliśmy sporo dorszy - tzw. norweskich bolków - o wadze ok. 2-3 kg. Zapewne wszyscy chcielibyśmy łowić takie „bolki” w Bałtyku.
Na drugi dzień delektujemy się smażonymi rybami. Trochę nam to poprawiło humory. Zbroimy cały sprzęt z nadzieją, że zostanie wykorzystany. Pod wieczór przychodzi nasz mentor, Janusz, i oznajmia, że jeśli nie boimy się deszczu i mocnego kołysania, to możemy wypłynąć na otwarte morze. Robi się małe okienko pogodowe. Widać, że czasami i norwescy meteorolodzy się mylą.
Janusz ogląda także nas sprzęt i stwierdza, że może on być za delikatny do połowu dużych ryb na otwartym morzu. Wyraził obawy, że wędziska mogą pękać, zaś kołowrotki i multiplikatory mogą nie wytrzymać obciążeń. Zabieramy po dwa uzbrojone wędziska każdy i o 3 w nocy wyruszamy na morze. Jest jasno, prawie tak jak w dzień. Chwilami pada deszcz, wieje mocny wiatr, ale to nas nie zraża. W końcu przyjechaliśmy na duże ryby!
I też tak się stało; wszyscy pobiliśmy swoje życiowe rekordy. Ja wyciągnąłem 14 kg dorsza. Koledzy także wyciągają podobne, każdy powyżej 10 kg. Po napłynięciu na drugą miejscówkę mieliśmy z toni łowić sei'e (czarniaki). Pierwsze spuszczenie pilkera blue sonic o wadze 250 g i wędka Silver Edition Pilk 2,5m od razu wygięta do granic wytrzymałości. Mi się wydawało, że ta granica wręcz została przekroczona. Czekałem tylko, kiedy usłyszę trzask pękającego wędziska. Ale, o dziwo, walka ciągle trwała! Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się tak walczyć z rybą! Poznałem, co to jest szybkie wyregulowanie hamulca multiplikatora (Magda Pro) w działaniu pod presją oraz na czym polegają „odjazdy” ryby. Co ją trochę przyciągnąłem do łodzi - to za chwilę odpływała, wybierając jeszcze więcej plecionki. Po ok. 15 minutach walki, choć mi wydawało się to znacznie dłużej, sei jest wreszcie na pokładzie łodzi. Byłem okropnie zmęczony, ręce mi się trzęsły. Nie miałem siły by, go podnieść i zrobić sobie zdjęcie. Zresztą z tym był inny problem. Nic tak nie działa na wędkarzy jak to, że jeden z nas walczy z rybą. Nikt nie chce robić zdjęć, każdy chce złowić większą rybę! Gdyby mi zrobiono zdjęcie wtedy, z tym wygiętym wędziskiem, to kto wie, może byłbym na pierwszej stronie Katalogu Dragona na 2014 rok?
Po kilkunastu minutach zmierzyłem czarniaka - miał 115 cm i ważył 10,5 kg.
Zbieram się w sobie, spuszczam pilkera i po chwili mam na kotwicy drugiego sei'a. Waga i wymiar minimalnie mniejsze, ale walki prawie żadnej. Na zdjęciu trzymam obie. Do końca dnia każdy z nas złowił po kilkanaście pięknych okazów ryb. Po ułożeniu ich na pomoście było się czym pochwalić. Byliśmy naprawdę dumni z siebie, choć niemiłosiernie zmęczeni. Na zdjęciu widać wszystkie większe ryby, w tym ponad 20 szt. powyżej 10 kg. Koledzy wędkarze z Niemiec i Szwecji, widząc nasz połów, byli pełni uznania i podziwu dla włożonej pracy, by to wszystko wyciągnąć z wody. W duszy pewnie nam zazdrościli takich wyników.
Wypłynięcia w następne dni były bardzo podobne. Sei 11 kg, molwa 12 kg i dorsz 18 kg to największe osiągnięcia moich kolegów. Ja swój plan wykonałem w 100% - dorsz 14 kg, 2 czarniaki powyżej 10 kg i długości > 100 cm oraz molwa 8 kg. Mamy się czym pochwalić! Wystarczy zresztą popatrzeć na zdjęcia.
Mamy jeszcze jeden powód do zadowolenia. Przepowiednia naszego gospodarza, Janusza Banczerowskiego, dotycząca sprzętu nie spełniła się! Z satysfakcją muszę stwierdzić, że tylko jedna przelotka z wędki Millenium uległa uszkodzeniu i to prawdopodobnie po uderzeniu w ferworze walki. Reszta spisała się super. Plecionki nie rwały się, wędziska nie pękały, a kołowrotki i multiplikatory wytrzymały wszystkie obciążenia. Tak trzymać!
Pozdrawiam serdecznie!
PS. A do wyjazdu do Kvenvær na Hitrze w Norwegii niech Was przekonają zdjęcia.
Tadeusz Boruta
fot. Grzegorz Matuszewski
Zdjęcia z wyprawy można też zobaczyć także na stronie FISZTUR