W sierpniowe upalne dni wstawałem bardzo wcześnie, tak by pojawić się nad brzegiem jeziora jeszcze przed 4:00. Kierowałem się wtedy na płycizny, gdzie głębokość wody wynosi około metra i w miarę twarde dno umożliwia mi brodzenie.
Dobre łowisko to osłonięte od wiatru, spokojna i płytka zatoka, która latem staje się domem dla nieprzebranych stad drobnicy. Ciekawe efekty możemy mieć również w płytkich przybrzeżnych strefach zaporówek. Na poranne letnie łowy najczęściej wybieram rozległe, spokojne i mocno zarośnięte zatoki, które graniczą z dość głęboką wodą. Szukając dobrych łowisk tego typu kieruję się doświadczeniem, a mianowicie, jeśli na stoku kończącym zatokę łowiłem z łodzi szczupaki i okonie to znaczy, że ryby te muszą odwiedzać płyciznę w poszukiwaniu (zazwyczaj łatwego do zdobycia) posiłku, a podczas długotrwałych upałów bardzo chętnie robią to wcześnie rano, gdy jeszcze jest dość chłodno. Oczywiście na metrowej wodzie nie spodziewam się okazów, ale podczas urlopowego spinningowania nastawiam się raczej na ilość brań. Na duże ryby przyjdzie czas jesienią. Nad wodą melduję się około godz. 4:00, gdy łowisko spowija gęsta szarówka. Jeśli uda się trafić w dobre rybne miejsce, to niemal od razu zauważymy „żyjącą wodę” i to nie tylko nieprzebranymi ławicami drobiazgu, ale też drapieżnikami, po które przecież tu przyszliśmy.