Jest ciężko i są ryby
Ryby jak zwykle nie są skore do współpracy. Chłonę widoki i poznaję rzekę. Wystraszam też stadko dzików, które chyba chciały zażyć kąpieli błotnych. Z daleka słyszę niezadowolone chrumkanie. Sorry, czarny zwierzu, gdy przejdę to się wykąpiecie. Dzień z przygodami, niestety; już dawno nie zerwałem tylu przynęt. Czuję, że to nie tylko nowa woda; to po prostu taki niefartowny dzień. Zaczął się rozlaną kawą, zgubioną przynętą i teraz zbyt częstym rwaniem. O ile częstotliwość rwania rozumiem – takie życie, to tej zguby nie mogę sobie wybaczyć. Jakoś ciśnienie na ryby zaczęło mi stopniowo spadać. Może dać sobie spokój i wracać do domu?
Zostaję jednak i po kilku godzinach mam pierwszy kontakt z rybą, a za chwilę wyławiam szczupaczka. Spinam się, bo zwykle jak biorą szczupaki, to i pstrągi się trafiają. Wyławiam drugą miniaturkę zębacza i mam wyjście kropka, jednak ten nie powtarza. Trochę dalej, na prostce, fajna miejscówka. Podmyte drzewo, a tuż przed nim drugie zwalone w poprzek nurtu. Obławiam z obu stron i nic. W końcu przytrzymuję woblera przy podmytym drzewie. Myślę sobie, że tak często słyszę o tym wstawianiu woblera a tak rzadko coś mi się w takich chwilach uwiesza na wędce.
Ledwo mi ta myśl przemknęła, a mój HM-X Sensitive mocno wygiął się pod ciężarem uderzającej ryby. Na dwóch metrach linki czuje się rybę mocno. Chcę ją wyjąć, więc oddaję linkę, ale w pełni panuję nad jej chęcią okręcenia linki dookoła czegokolwiek. Ryba jest w dobrej kondycji i walczy dzielnie, ale w końcu się poddaje. Wyjmuję ją, fotka i bez buzi z powrotem do wody. Może się jeszcze spotkamy?
Opłacało się jednak wytrwać tyle czasu i odpowiednio poprowadzić woblera. Ryba zawsze wynagradza nawet „nieszczęśliwe” dni. Tym razem był to czterdziestak, ale sprawił mi wielką przyjemność. Zwłaszcza, że odwrócił złą passę. Po tylu wypadkach w końcu szczęście się uśmiechnęło i obdarzyło mnie rybą. Niestety nie było to odwrócenie passy. Był to jedynie uśmiech losu, delikatny pozytywny grymas… Więcej ryb nie widziałem. Tak jak się raptownie zaczęło, tak samo szybko się skończyło.
Filozoficzne zadowolenie
Ale i tak byłem i jestem zadowolony. W końcu niecodziennie może być święto wędkarza. Gdyby tak było, to nasze wędkarstwo szybko by się nam znudziło, a święta spowszedniały. Jak widać, warto cierpliwie czekać na ryby i szukać na nie sposobów. Wcześniej czy później wstrzelimy się w ten jeden, często krótki moment aktywności ryb. Każda z tych wypracowanych ryb powiększa nasze doświadczenie i jesteśmy coraz lepiej przygotowani. Dobrze jednak, że gdy naprawdę ryby nie chcą współpracować, to niczego nie zdziałamy. To natura, a ona książek nie czyta. Rządzi się swoimi odwiecznymi prawami.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON