Do tegorocznej edycji najbardziej prestiżowych zawodów „World Carp Classic 2012” przygotowywaliśmy się od kilku miesięcy. W tym roku były one rozgrywane nad wulkanicznym jeziorem Bolsena położonym 120 km od Rzymu.
Każdy z nas miał swoje marzenia związane z ta wyprawą. Mój kolega Paweł chciał być w pierwszej trójce, ja z kolei chciałem złowić przynajmniej jedną 20-stkę, a nasz 'runner' Marcin powiedział tylko, że połowimy. Jak się okazało na koniec, nikomu z nas nie udało się tego dokonać żadnej z zamierzonych rzeczy.
Od strony wizualnej i z racji położenia geograficznego jezioro Bolsena to takie małe morze z głębokością do 160 metrów i przejrzystością klasy 1 gdzie do 8 metrów widać ładnie dno. Długość w linii prostej to około 15 km, a szerokość - około 11 km. Gdybyśmy chcieli je zwiedzić samochodem to długość linii brzegowej, to po okręgu trzeba by jechać około 50 km.
Wokół plaże, góry i piękna pogoda utrzymująca się przynajmniej 8 miesięcy w roku ze średnią temperaturą 30 stopni.
Nam przypadło w losowaniu łowić w sektorze pescalic nr 14 usytułowanym w zachodniej części zbiornika, nieopodal portu w sąsiedztwie miasta Marta. Warunki do łowienia w tym miejscu okazały się po prostu bajką. Delikatnie schodzący brzeg do wody, trawa 50 metrów od nas, ubikacja, bar z pełnym asortymentem, jacuzzi, parasolki, leżanki itp. Po prostu miejsce wymarzone. W odległości około 5 km od nas widać było największą wyspę, na której milionerzy mają swoje apartamenty.
Wracając do samego łowienia: gdy zaczęliśmy sondowanie dna, głębokości jakie ukazywały się na echosondzie to 3,4, 5 metrów i tak coraz głębiej, jednakże w odległości 350 metrów nie znaleźliśmy głębokości większej niż 6 metrów, na co liczyliśmy. Po 5-godzinnym sondowaniu znaleźliśmy dwa miejsca o przekroju 2 metrów kwadratowych, na których kładliśmy zestawy. Na pierwszy ogień poszło po 5 kg kulek własnej roboty o nucie rybnej z dodatkiem krabów, które przygotował dla nas kolega. Po pierwszej dobie niestety zero. Żadnego „pik” - i tak aż do godziny 16:00 następnego dnia.
Pierwsze branie było dziwne; może z racji tego, iż łowiliśmy na ciężkie back leady przysypane trzema wielkimi kamieniami, gdyż sam sznurek pod wpływem fali pływał i co chwilę robił fałszywe brania. Nagle jednak nastąpiło drganie szczytówki i wiedzieliśmy, że coś jest na haku. Po szybkiej akcji byliśmy na pontonie. Po drodze trzeba było jeszcze pokonać 60 metrów płycizny na pontonie, a potem już tylko otwarta woda.
Po 15 minutowym holu pierwszy karp o wadze 14 kg był na macie w pontonie. Cieszyliśmy się jak małe dzieci; to w końcu pierwszy karp z wody włoskiej!. Później karpie brały z regularnością co 7,8 godzin. W sumie po 72 godzinach godzinach trwania zawodów byliśmy w pierwszej trójce, jednakże nasz „happy end” nie trwał długo. Rankiem, po trzech dniach brzydkiej pogody (deszcz, silna fala) nastąpiła poprawa pogody, co wpłyneło na zwiększenie ruchu na wodzie i zaczęły pojawiać się motorówki , jachty , skutery i wszystkie inne sprzęty pływające. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że pływały przy naszym jednym markerze, z którego złowiliśmy 7 karpi !!! Na dodatek wszystkiego windserfer, który pływał obok tak się zafascynował markerem, że sobie go ... pożyczył. Było to dla nas bardzo irytujące. Odnalezienie tego samego miejsca przy dużej fali było bardzo trudne. Do końca zawodów nie mieliśmy już żadnego brania i byliśmy wściekli na siebie, że nie mieliśmy rezerwowej bojki. To nauka na przyszłość.
Podsumowując naszą wyprawę nad Bolsenę - zakończyliśmy zawody z wynikiem 97 kg i uplasowaliśmy się na 20 miejscu. Jak się okazało - był to też najlepszy wynik wśród 19 ekip z Polski. Za rok pewnie znowu ruszymy nad tę piękną wodę z nowym doświadczeniem i większym bagażem. Nasza rada dla kolegów karpiarzy: 100 kg kulek i 100kg kukurydzy to optymalna dawka na tę wodę. Do tego mocne plecionki i zapas około 500 metrów, a także dużo spodenek na przebranie. Przyda się też duży ponton, bo jezioro nie na darmo nazywane jest bolsenskim morzem.
PS.Dziękujemy firmie Dragon za przygotowanie nas do zawodów. Poza tym dziękujemy Marcinowi za pracę w roli „runnera” i koledze P.... za przygotowanie naszych boiles .
Paweł Kalbarczyk i Karol Olejnik