Następnego dnia o świcie meldujemy się ponownie nad rzeką. Niedzielna tura trwa do czternastej. Postanawiamy przeczesać dokładnie swoje najlepsze miejscówki. Po godzinie łowienia Grzesiek ma delikatne branie, ale znowu nie zapina ryby. To oznaka, że są i znowu gryzą. Około jedenastej czuję na kiju mięciutkie przytrzymanie. Zacinam w tempo i kij zaczyna miło pulsować. Ryba ładnie jeździ po rzece, czuję, że jest spora. Po kilku chwilach mam ją pod nogami. Chłopaki zniknęli wcześniej za zakrętem, więc z podebraniem muszę poradzić sobie sam. Ląduję troć wyślizgiem. Dzwonię po synów. Dokładny pomiar wskazuje 74 cm. Krótka sesja foto i śliczna samiczka wraca do wody. Do końca tury nic się już nie dzieje. Tego dnia złowionych zostało dziesięć ryb. Okazuje się, że moja ryba jest najdłuższa, co daje mi zwycięstwo w niedzielnych zmaganiach i w ogólnej klasyfikacji zajmuję ostatecznie szóste miejsce.
Troć Iny 2016 wygrał Mikołaj Jezierski, łowca dwóch ryb pierwszego i jednej drugiego dnia. Drugie miejsce zajął prowadzący po pierwszym dniu Waldemar Demczuk (dwie ryby), trzeci był Robert Rusiecki (również dwie ryby). Największą rybę zawodów, pięknego 84,5 cm samca złowił Rafał Kania (czwarte miejsce). Taka ilość i jakość złowionych ryb to w głównej mierze zasługa organizatora: Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy. Członkowie tej organizacji aktywnie uczestniczą dbaniu o właściwy stan ekologiczny całego dorzecza i ochronę ryb łososiowatych. Dzięki tym działaniom ryb z roku na rok przybywa, co widać po wynikach wędkarzy.
Kolejna odsłona Turnieju Czterech Rzek już w lutym: „Reska Troć”. Na tych zawodach planowana jest prezentacja sprzętu Dragona. Będzie ciekawie i wesoło jak zwykle.
Do zobaczenia
Mariusz Sulima & Klan