Miłośnik dłubania okoni na przełomie lata i jesieni nie ma łatwego życia. Ogrom pożywienia w postaci podrośniętego narybku oraz całej masy różnego rodzaju wodnych żyjątek w drastyczny sposób zmniejsza szansę na dobry wynik, a często na jakikolwiek kontakt z pasiastą rybą.
Letnie okonie niechętnie dają się oszukać naszym wabikom i coraz to wymyślniejszym technikom ich prezentacji. Kolejne utrudnienie stanowi samo znalezienie drapieżników, które potrafią bardzo szybko zmieniać swoje stanowiska. Jeśli nawet uda nam się namierzyć stado i „zmusić” chociażby kilka sztuk do współpracy, cała zabawa trwa kilka minut, zaś łowione ryby z reguły nie powalają wielkością… Ot, takie sportowe pasiaki. Czy mimo tych wszystkich przeciwności warto wybrać się nad wodę w poszukiwaniu okoni? Oczywiście, tak! Musimy jedynie odpowiednio się do tego przygotować.
Bardzo lekko
Priorytetem podczas przygotowań do lekkiego bądź ultra lekkiego spinningu jest dobór odpowiedniego wędziska. Z uwagi na fakt, że okonie żerują głównie na małych i bardzo małych rybkach, jesteśmy zmuszeni stosować małe i bardzo małe przynęty: głównie gumy oraz małe obrotówki i woblerki. Dlatego właśnie wybór wędziska jest w tym przypadku sprawą kluczową. Musi ono spełniać kilka istotnych warunków, takich jak: celne i dalekie posyłanie lekkich wabików oraz odpowiednia czułość i praca, umożliwiająca skuteczne zacięcie i pewny, bezpieczny hol.
Jakiś czas temu otrzymałem od Dragona wędzisko Fishmaker drugiej generacji - model Sensitive Jig dł. 2,30 m i ciężarze wyrzutowym 1-7 g. Jest to wklejanka będąca najlżejszym modelem z serii (biała szczytówka).
Jako, że pierwsza generacja wywarła na mnie pozytywne wrażenie, byłem bardzo ciekaw wszystkich wprowadzonych zmian oraz cieszyła mnie możliwość przetestowania wklejanki na trudnym poligonie.
Fishmaker II – zmiany
Dragon przyzwyczaił już nas do tego, iż słucha opinii wędkarzy, starając się tym samym udoskonalać swoje produkty. Druga generacja Fishmakerów podtrzymuje założenia swojego pierwowzoru, ale wprowadza kilka znaczących zmian i udoskonaleń, które w żadnym wypadku nie są tylko marketingowym zbiorem słów.
Pierwszą i zasadniczą różnicę możemy dostrzec już na pierwszy rzut oka. Wędzisko zostało wyposażone w nową, ergonomiczną rękojeść oraz uchwyt do kołowrotka Fuji VSS. Podobnie jak u poprzednika wykonano ją w całości z bardzo dobrej jakości korka, przy czym sama długość dolnika pozostała niezmieniona. Różnicę wynikającą z wprowadzonych zmian czuć od razu. Wędzisko trzyma się przyjemnie i pewnie, a dzięki krótkiej rękojeści operowanie nim jest bardzo wygodne. Muszę przyznać, że w Fishmakerach pierwszej generacji przeszkadzał mi nieco „odwrócony” uchwyt kołowrotka oraz gwint wychodzący bezpośrednio z przedniego gripu. Cieszę się, że element ten został zmieniony, dzięki czemu całość prezentuje się lepiej i znacząco poprawiła się ergonomia.
Charakterystyczne oznaczenie szczytówki odpowiednim dla mocy wędziska kolorem stanowi wizytówkę serii Fishmaker, zaś w praktyce znacząco poprawia obserwację delikatnych brań. Cieszy również fakt, iż producent zdecydował się na ponowne zastosowanie przelotek Fuji z wkładami Alconite. Dzięki temu, możemy stosować cienkie żyłki i plecionki bez obawy o ich uszkodzenie.
Prawdziwą rewolucję natomiast przeszedł sam blank wędziska. Fishmaker II to zupełnie nowa konstrukcja, wykonana w technologii X-Cross. Specjalistyczny sposób tworzenia blanków poprawił znacząco akcję i zmienił ich charakterystykę, oraz ugięcie.
Nowy Fishmaker jest nieco wolniejszy, a samo ugięcie znacznie bardziej progresywne. Wędzisko ponadto posiada nieco cieplejszą charakterystykę i porażającą wręcz dynamikę oraz czułość. W praktyce różnica jest ogromna. Zdecydowałem się na długość 2,30 m – idealny kompromis pomiędzy wędkowaniem z łodzi i brzegu. Obawiałem się jedynie, że przy takiej długości rzuty nie będą zadowalająco dalekie. Szybko okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Kij posyła lekkie wabiki na znaczne odległości bez najmniejszego problemu. Stosując cienką plecionkę w zestawie, wędzisko może nas naprawdę zadziwić łatwością, z jaką katapultuje najmniejsze gumki, obciążone 1-gramową główką dżigową.
Fishmakery pierwszej generacji urzekały wręcz czułością oraz progresywną i niespotykaną wśród wklejanek pracą. Na pozór nieco sztywny i szybki kij, podczas holu zaskakiwał stosunkowo spolegliwym i płynnym ugięciem, zaś dzięki czułemu blanku bez problemu dało wyczuć się nawet najdelikatniejsze brania.
W drugiej generacji wszystkie te cechy zostały wzmocnione i zaakcentowane, co z kolei przełożyło się na znaczną poprawę nie tylko dynamiki, ale również pracy wędziska podczas walki z rybą.
Czułość
Wśród wielu przeciwników wklejanek (jeszcze do niedawna i ja do nich należałem) panuje przekonanie, że przez zastosowania wklejonej szczytówki wędka bardzo dużo traci, choćby na czułości. Konstrukcja Fishmakerów II jest tego kompletnym zaprzeczeniem. Ponadto, jeśli uzupełnimy nasz zestaw w dobrej jakości plecionkę otrzymamy idealne narzędzie, które będzie w stanie pokazać nam wszystko, co dzieje się z przynętą bez względu na warunki panujące na łowisku. Kilkukrotnie doświadczyłem sytuacji, gdy podczas prowadzenia przynęty w blank uderzył mały owad. Bodźce przekazywane na moją dłoń były na tyle wyraźne, że kwitowałem je zacięciem. Brzmi to nieco abstrakcyjnie i wręcz komicznie, ale taki właśnie jest nowy Fishmaker - czuły i precyzyjny.
Praca pod obciążeniem
Druga generacja to zupełnie nowa praca blanku pod obciążeniem. Mój ultralight zaskoczył mnie już na samym początku, kiedy to podczas holu niewielkich okoni bardzo płynnie amortyzował charakterystyczne dla pasiaków szarpnięcia. Wędzisko płynnie przechodzi w głębsze ugięcie szybko męcząc walczącą rybę. Dolnik mimo sporego zapasu mocy chętnie się poddaje, tym samym tworząc (z pozostałymi elementami blanku) dobrze spasowaną całość. Taka charakterystyka umożliwia nie tylko pewne zacięcia i zmniejszenie ilości spadów, ale również gwarantuje odpowiednią rezerwę mocy w przypadku większego przyłowu. Nie sądziłem, że zmiana będzie aż tak wyraźnie wyczuwalna; ale fakt faktem, po raz kolejny mogę z czystym sumieniem przyznać, że wszystkie wprowadzone zmiany przekładają się na stan rzeczywisty, a nie tylko wypełniają pole tekstowe na stronie w katalogu.
Nowy Fishmaker jest nieco wolniejszy, mimo tego różnica ta w żaden sposób nie pogarsza precyzji i komfortu prezentacji przynęty oraz umożliwia błyskawiczną reakcję na branie. W dalszym ciągu możemy łatwo i, co najważniejsze, skutecznie animować nasze wabiki.
Część wklejona szczytówki jest bardzo dobrze dobrana, dzięki temu tworzy z resztą blanku spójną całość. Łowiąc dłuższy czas Sensitive Jigiem można odnieść wrażenie, że trzymamy w dłoni klasyczny spinning przeznaczony do metody dżigowej aniżeli typową wklejankę, a to z kolei potwierdza wyjątkowość całej konstrukcji.
Dragon Fishmaker II Sensitive Jig 7 to bardzo udany i dobrze przemyślany produkt. Zupełnie nowe wędzisko można śmiało i z czystym sumieniem uznać za godnego następcę swojego poprzednika. Podoba mi się to, że wszystkie główne zalety, za które polubiłem Fishmakera z pierwszej serii, są teraz mocniej akcentowane.
Konkretny, najdelikatniejszy model, który trafił w moje ręce okazał się faworytem do ultralekkiego łowienie, ale nie tylko. Jestem pewien, że sprawdzi się równie dobrze na przedwiośniu oraz późną jesienią i na przedzimiu, czyli w warunkach, gdy finezja i precyzja stanowią klucz do sukcesu.
Piotr Czerwiński