« O sposobie wykorzystania tego haczyka pisałem również TUTAJ.
Czytaj o hakach swimbait»
*****
Gdy zacząłem przebąkiwać o odwrocie, Hubert fachowo rzucił: „No, a co z tym nowym Shogunem? Nie zapuszczasz go?” Odpowiedziałem z wahaniem, że to może być zbyt duża przynęta na tutejsze potwory. W końcu założyłem i posłałem do wody Shoguna, przeznaczonego na metrówki z jeziora.
Guma nie miała okazji popływać i posmakować wody tej rzeczki, bo zaledwie po metrze prowadzenia dostała się w szczupacze zębiska. Kijem targnęło, pociągnęło i nieruchomiejący, miękki ciężar wygiął kijaszek. Niedługo po tym, w podbieraku wylądował szczupak, o długości sześćdziesięciu kilku centymetrów. Nie poddał się łatwo, był waleczny i silny, holowany narobił hałasu niczym dobra dziewięćdziesiątka w Wiśle.
Wkrótce po tym zdarzeniu pojechaliśmy na duże jezioro. Tam nie trafiliśmy na metrówki, więc miałem czas rozmyślać o roli Shoguna w złowieniu szczupaka w rzeczce. Bez wątpienia, wszystkie używane przeze mnie przynęty były i są bardzo dobre, wielokrotnie je sprawdziłem na rybach. Jednak dopiero zapuszczenie Shoguna skusiło rybę do ataku. Może to był przypadek, a może to intensywny kolor Shoguna sprowokował rybę do ataku? A może to specyficzna akcja Shoguna, podobna do ruchu prawdziwej rybki wyzwoliła w szczupaku odwieczny instynkt ataku? Możliwe jest również i to, że Shogun nigdy nie był oglądany przez rybie oczy w tej rzeczce i swoim pojawieniem się wywołał jedynie słuszny odruch: Atak!
W rzeczce złowienie tej wielkości ryby jest przyjemnością dla wędkarza. Szkoda, że nie mieliśmy z Hubertem delikatniejszych kijaszków, adekwatnych do warunków panujących w tej rzeczce. Wkrótce wybierzemy się tam na delikatniejsze łowienie. Poszperamy w zakamarkach rzeczki.
Waldemar Ptak