Gdy Tomek wypatrzy grupkę kleni, wybiera największego osobnika i celuje woblerem blisko niego. Wieloletnie kleniowanie nauczyło Tomka, że w takiej sytuacji warto celować w tego największego, bo to on dostanie szansę pochwycenia przynęty i jako pierwszy jej dopadnie. A przecież o to wędkarzowi chodzi – złowić tego największego.
Wiemy, jak szybkie są klenie startujące do przynęty. Przekonali się o tym wędkarze, którzy bez skupienia i złą techniką zarzucają przynętę i gdy ta ledwo dotknie wody, chwytana jest przez klenia. Dzieje się to tak szybko, błyskawicznie, że oczywiście spóźniają z zacięciem. A teraz, drodzy Czytelnicy, wyobraźcie sobie łowisko Tomka: krystaliczna i wartka górska woda, o głębokości 30-120 cm, w której żyją klenie wszystkowidzące, znające już smak grotu kotwicy i szybkie jak błyskawica. Mogą czaić się za kamieniem lub pływać tuż pod powierzchnią, w wielu przypadkach wypatrzenie ich jest bardzo trudne lub niemożliwe, jeśli się nie poruszają. Tomek ma dodatkowe utrudnienie, gdyż musi daleko zarzucać lekką przynętę, inaczej o dobrych wynikach musi zapomnieć. Dlatego w jego kleniowaniu liczy się bystry wzrok, dobre okulary polaryzacyjne i wędzisko, któremu można zaufać i stawiać wysokie wymagania: celny rzut, błyskawiczne zacięcie, utrzymanie na żyłce 0,14 mm szalejącej ryby w górskim nurcie – w tym ryb głęboko i płytko zaciętych, za tzw. skórkę. HaeMy Tomka to potrafią i dlatego ma ich 3 sztuki, a teraz przygotowuje się do kupna czwartego, przeznaczonego do łowienia kleni. Najczęściej łowi samemu, więc te zakupy nie mają nic wspólnego ze snobizmem.
Sposób na klenie
Żyłka musi być wysokiej jakości i cienka, wiotka i bez pamięci, więc Tomek używa HM80 o średnicy 0,14 mm. Woblery najczęściej imitują owada i należą do grupy smużaków. Ale uwaga: Tomek wybiera te smużki, które potrafią zejść pod wodę nawet na 20 cm. A kiedy potrzeba poprowadzić je po powierzchni, poddają się woli wędkarza bez oporów. Niewiele jest takich woblerów na rynku. Na marginesie mogę dodać, że podczas wspólnego wędkowania głównie używałem woblerów Tiny i na efekty nie narzekałem, choć muszę przyznać, że Tomek złowił więcej kleni. Cóż, wobler Tiny jest znakomitym łowcą kleni, ale Tomek jest niepodważalnym mistrzem na swojej wodzie. W rozmowie na temat woblerów powiedział coś bardzo ciekawego, otóż wybierając wobler powierzchniowy typu smużak należy zwrócić uwagę na ułożenie kotwicy podczas wolnego prowadzenia przynęty; jeśli zwisa pod kątem niemal prostym, to czeka nas wiele pustych zacięć.
Taktyka Tomka
Przemieszcza się w dół rzeki wykonując dalekie rzuty, a przynętę prezentuje prowadząc ją po skosie pod prąd lub równolegle pod prąd. Cierpliwie obławia rynny, dołki, płanie, głazowiska, ale pomija opaski – w jego rzece klenie nie przepadają za opaskami. Jedną z najlepszych technik podania woblera jest „ochlapanie kamienia” – polega to na takim zarzuceniu woblera przed wystający z wody kamień, aby upadający wobler ochlapał kamień. Wtedy branie jest murowane i bardzo agresywne. Ale też nie jest łatwo wykonać taki rzut, trzeba też mieć wprawę w wyszukiwaniu odpowiednich kamieni. Wyższa szkoła jazdy, lecz warto się tego nauczyć. Kleniowe pory doby w letnich miesiącach to wczesny ranek, wieczór i wczesna noc. Gdy niebo jest zachmurzone lub mży, to można spinningować przez cały dzień, a brania następują ze zmienną intensywnością.
Ogólne uwagi
Oto garść dobrych rad, udzielonych przez Tomka. Z pewnością przydadzą się wędkarzom pragnącym łowić klenie. Tomek jest zdania, że na klenie należy ubierać się w rzeczy o kolorach stonowanych, łagodnych i stapiających się z otoczeniem stanowiska ryb. Jest również zdania, że w niektórych sytuacjach jaskrawy napis na czapce może płoszyć klenie i wtedy obraca czapkę daszkiem na tył głowy. Te sytuacje, to łowienie niemal pod szczytówką, ukrycie się w trawie lub zaroślach i wystawienie tylko głowy i rąk z wędką, nieruchome tkwienie w wodzie po pas oraz wtedy, gdy słońce jaskrawo oświetla twarz i głowę wędkarza, a te odbijają się w krystalicznej wodzie. Te uwagi dotyczą łowisk z krystaliczną i płytką wodą. Do kleni trzeba się skradać, wykorzystując do ukrycia każdą osłonę terenową na brzegu. A jeśli to jest niemożliwe, wtedy pozostają tylko dalekie rzuty i powolne poruszanie się małymi kroczkami. Gdy kleń podąża za woblerem i nie jest zdecydowany na pochwycenie go, Tomek radzi wtedy zmienić tempo prowadzenia; w takiej sytuacji Tomek najczęściej zwalnia lub prowadzi wobler techniką streamera.
Tomek mieszka na Podkarpaciu i uwalnia złowione ryby, do czego zachęca wszystkich kleniarzy. Ten sposób wędkowania propaguje w Internecie, prezentując amatorskie filmy, również ze scenami uwalniania złowionych ryb.
Waldemar Ptak