Nad wodą rzeczywiście pusto. Zadowolony z tego zmontował spinning, założył szczupakową żółtą gumę Lunatic V-Lures, przypon ochronny i jazda… Do roboty! Nie trzeba było długo czekać, gdy na wędzisku poczuł nieprawdopodobny opór zaciętego zwierza – jeśli to ryba, to z pewnością hybryda - mieszanka suma ze szczupakiem! Na wędce dało się wyczuć siłę i szybkość, upartość i dobrą kondycję tego nieznajomego. Zaczęły się długie odjazdy, czyli coś, co lubi każdy wędkarz. Pierwszy odjazd ryby wyciągnął z kołowrotka blisko 100 m linki! Paweł dopiero po trzecim zorientował się, jakiego ma gościa na wędce: to był karp! Walka wciąż trwała; gdy karp płynął na otwartą wodę, to Paweł próbował go zniechęcić do długiego odjazdu (wszak linka na szpuli ma ograniczoną długość). A gdy karp parł niczym hipopotam w rośliny i trzciny, to Paweł rozpaczliwe próbował go zatrzymać. Spodniobuty się przydały w tych krytycznych momentach. Gdy ryba słabła i znalazła się w zasięgu rąk Pawła, ten próbował ją pochwycić dłonią, ale… bez podbieraka nikt tego nie potrafi. Ryba była zbyt duża dla ludzkiej dłoni. Dopiero użycie podbieraka umożliwiło lądowanie ryby. Wkrótce karp został zmierzony i zważony, dostał chwilę na odsapnięcie i wrócił do wody. Pozostaje mieć nadzieję na kolejne z nim spotkanie, może jeszcze w tym roku?
Po lądowaniu karpia Paweł nareszcie poczuł zadowolenie z wędkarskiej soboty i wyraził chęć powrotu do domu. Towarzyszący mu kolega Grzegorz zdążył już przemoknąć, więc poparł pomysł odwrotu.
Myślę, że nie trzeba tutaj puenty. Może warto jedynie przytoczyć porzekadło: "Nie ma złej pogody, są jedynie źle ubrani wędkarze". Kolega Paweł kocha wędkowanie i nawet przez myśl mu nie przeszło, że kiepska pogoda może mu w tym przeszkodzić. Okazał się twardym facetem, dzięki temu przeżył przygodę i zyskał niezapomniane wspomnienia. I tego możemy mu pozazdrościć.
Czytaj o podbieraku tutaj.
Waldemar Ptak