Warkocz
Warkocz powstaje nie tylko za widoczną częścią ostrogi, znajdziemy go za dużymi przeszkodami, nietypowymi rafkami, przy zakończeniu niektórych opasek oraz na niektórych ostrych zakrętach – to zjawisko dotyczy głównie małych rzek. Zajmę się typowym warkoczem, widocznym za większością ostróg w Wiśle. Podobne układy znajdują się w Odrze. To właśnie w tych dwóch rzekach najszybciej złowimy bolenie. Jeśli chcecie się uczyć ich łowienia, to właśnie w tych rzekach. Gdy popełnimy błąd, wskutek którego spłoszymy bolenia, to w szybki i łatwy sposób odnajdziemy stanowisko innej rapy, położone nieco dalej. Gdy holowana ryba spadnie, to postępujemy jak wyżej. Sytuacja jest prostsza i odmienna, gdy trafimy na ławicę żerujących boleni, wtedy łowienie ich nie wymaga ani kunsztu, ani intensywnego myślenia wędkarza.
Boleń nie boi się plecionki jednak warto używać najnowszej linki, choćby ze względu na mały przekrój i dużą trwałość włókna.
Wielkość bolenia
Pierwsza ryba zawsze cieszy, choćby jej rozmiar ledwo przekraczał długość ochronną. Rozumiem to, bo przecież sam to przeżywałem. Nie koncentrujcie się na łowieniu maluchów, jedna taka sztuka na kiju wystarczy. Zachęcam Was do porzucenia stanowisk niewielkich boleni, o wadze do 1 kilograma, a poszukanie większych sztuk. Tych łowi się znacznie mniej, ale wrażenia o stokroć przewyższają te pochodzące do maluchów.
Ochrona bolenia
Z roku na rok łowię coraz mniejsze bolenie, ponieważ w zastraszającym tempie ubywa ich z rzek. Niedługo pozostaną nam tylko sztuki ledwo ponad wymiar. W tym miejscu proszę Was o uwalnianie złowionych boleni i propagowanie takiego zachowania, choćby złowiona sztuka ważyła 6 kilogramów i mielibyśmy chęć pokazania jej światu.
Szukanie łowiska
Warkocz warkoczowi nierówny, co widać gołym okiem. W jednym z nich bolenie żerują i jest tłoczno od ryb, w innym świeci pustką. Oznaki obecności ryb powinny być pierwszym czynnikiem, który pomoże Wam w podjęciu decyzji o łowieniu w danym miejscu. Doświadczony boleniarz potrafi intuicyjnie odnaleźć warkocz z boleniem, który w danej chwili nie jest aktywny, odpoczywa lub na dobre zaprzestał żerować. Początkującego boleniarza nie wyślę w takie miejsce, bo brak ryby na kiju może go zniechęcić, a bolenia uzna za niemożliwego do złowienia.
O atrakcyjności warkocza dla bolenia nie decyduje to, co widać ponad wodą, lecz konfiguracja dna i układ prądów płynącej wody. Zauważyłem, że głębokość wody dla bolenia nie ma znaczenia, a jedynie dla jego ofiar. Boleń doskonale sobie radzi w wodzie o głębokości po kolana, jak i w głębinie. Bardzo duże sztuki odruchowo trzymają się głębszej wody, jednakże o zmierzchu lub brzasku wpływają na płycizny. Gdy w rzece obrodziło narybkiem, który uporczywie trzyma się płycizn, liczne bolenie tutaj właśnie żerują. Często tłuką drobnicę w nocy, kiedy większość boleniarzy smacznie śpi.
Wędrując po trudnym brzegu i chaszczach naszych rzek w poszukiwaniu boleni, wędkarz musi się spocić, zabrudzić, ubłocić, jest poddany działaniu silnego słońca, deszczu i przymrozków. Aby w znacznym stopniu zminimalizować przykry wpływ i tragiczne skutki na zdrowiu tych czynników, powinniśmy się ubierać w nowoczesną odzież. Jak zatem odnaleźć dobry warkocz?
Oto, co radzę początkującemu wędkarzowi:
- Zapytać o stanowisko miejscowych wędkarzy.
- Kierować się śladami innych spinningistów lub gruntowców.
- Usiąść na brzegu i obserwować wodę, a po dojrzeniu obecności bolenia lub wyskakującego narybku, rozpocząć tam spinningowanie.
- Z grupy ostróg wybrać najgłębszy warkocz i od niego rozpocząć cierpliwe obławianie każdej jego strefy. Sukcesywnie obławiać szereg warkoczy: od najgłębszego do najpłytszego.
- Poprosić doświadczonego kolegę/koleżankę o pomoc.
A jeśli straci się ochotę na zgłębianie wiedzy o łowieniu boleni, to można zmienić metodę, zająć się aspektami technologicznymi produkcji sprzętu lub zostać specjalistą teoretycznym od wędkarstwa :)
Prowadzenie przynęty
Układ warkocza sugeruje poprowadzenie przynęty wzdłuż widocznych zawirowań. Często tak robię łowiąc okonia, klenia, suma czy sandacza. Łowiąc bolenia staram się jak najczęściej rzucać w główny nurt, czyli przerzucam warkocz, wolno prowadząc przynętę od strony nurtu przecinam warkocz. Przynęta na krótko pojawia się w polu widzenia bolenia, dzięki czemu boleń reaguje odruchowo uderzając w nią. Gdy poprowadzę ją wzdłuż toru pływania bolenia, ten będzie miał dużo czasu na przyjrzenie się przynęcie. Prostopadłym wejściem w warkocz obławiam go w każdej strefie, przy powierzchni, w toni i przy dnie. Jeżeli boleń nie żeruje, to odpoczywa właśnie przy dnie.
Obserwując ataki bolenia staram się zapamiętać jego trasę ataków, bowiem boleń pracuje powtarzalnie: po nieudanym ataku podąża w następne miejsce i tak powtarza to do chwili najedzenia się.
Cierpliwe powtarzanie precyzyjnych rzutów wymaga od wędkarza stosowania dobrego wędziska. Musi być lekkie, niezawodne i umożliwiać precyzyjne rzuty, i oczywiście być oferowane w rozsądnej cenie. Wbrew pozorom nie jest łatwo takie kupić.
Miałem kiedyś okazję obserwować i polować na bolenia, który miał 3 stanowiska, 2 z nich leżały na prawym brzegu środkowej Wisły, a 1 po lewej stronie naprzeciw. Nie udało mi się go wyholować, doczekałem się jedynie ataku z nieudanym zacięciem. Mam nadzieję, że to był ten sam boleń.
Mam nadzieję, że te kilka słów o warkoczu, boleniu i sprzęcie pomoże Wam przeżyć wspaniałe przygody na jednym z łowisk bolenia. Życzę Wam dużo cierpliwości i równie dużo cudownych pojedynków z silnym boleniem.
W następnym artykule omówię łowienie na piachach.