Jestem mieszkańcem Poznania, więc moim poligonem jest rzeka Warta. Z braku czasu i możliwości na dalsze wypady wędkuję w samym centrum miasta. Nurt na tym odcinku jest bardzo szybki, zamknięty pomiędzy betonowym opaskami. Ilość zaczepów ogromna. Mini główki, faszyna i głazy są porozrzucane wszędzie i przy wysokim stanie wody niewidoczne. Trzeba poświęcić wiele czasu na sondowanie dna, żeby nie rwać zbyt wielu zestawów. Jakość wody ponoć uległa poprawie, ale „miasto to miasto”, więc nie da się ukryć, że woda jest brudna i pozostawia sporo do życzenia. Pomimo braku wrażeń estetycznych na brzegu i ciężkich warunków łowienia uważam, iż Warta jest świetnym siedliskiem wielu gatunków ryb zarówno drapieżnych jak i spokojnego żeru.
Spinninguję i łowię praktycznie wszystkimi metodami gruntowymi. Z tych ostatnich na rzece preferuję metodę gruntową. Duże leszcze, klenie, jazie, krąpie i płocie to częste zdobycze .Ja najbardziej cenię te pierwsze - wielkie „leszczyska” gotowe rwać zestawy i łamać wędki.
Stosowałem różne metody spławikowe i gruntowe i pozostałem wierny tej, według mnie najskuteczniejszej - feederowi i to w tej najcięższej odmianie. Wędka do 150 gramów, ok. 4 metry długości, postawiona pionowo, aby ograniczyć ilość żyłki znajdującej się w wodzie. Kołowrotek typu „long cast”, wielkości 50-60 o silnej przekładni, co ma znaczenie przy ściąganiu ciężkiego zestawu pod prąd. Średnica żyłki 0,28-0,30 mm ze względu na trudne warunki połowu i przeciążenia. Musi być odporna na ścieranie. Haczyk koniecznie wzmocniony i dostosowany do wielkości przynęty. Nurt jest tak silny, że do utrzymania koszyczka potrzebne są obciążenia rzędu 100-120 gramów, przy stosowaniu koszyczków kanciastych najlepiej o przekroju trójkąta. One właśnie najlepiej kotwiczą zestaw na dnie łowiska. Jeśli pozwolimy na wędrówkę koszyczka, to na 100% liczmy się z zaczepem. Zestaw im prostszy tym lepszy. Kiedyś stosowałem rurki antysplątaniowe, ale doszedłem do wniosku, że w szybkim prądzie wibrują i działają jak żagiel, ciągnąc za sobą zestaw. Teraz sam robię króciutkie łączniki i na wyniki nie narzekam. Pod łącznikiem stosuję stoper, opierający się na krętliku. Przypon 50 cm, czasem dłuższy o średnicy 0,16-0,20 mm. Nie ma tu miejsca na przesadną finezję. Leszcz spływający w dół rzeki, potrafi przetestować każdy detal zestawu.