Testerzy relacjonują

Pierwsze spotkanie z Łupawą - Polowanie

SPIS TREŚCI

Pod błyszczącą taflą powierzchni wody rosną łany całorocznej roślinności, pomiędzy którą żyją pstrągi.Pod błyszczącą taflą powierzchni wody rosną łany całorocznej roślinności, pomiędzy którą żyją pstrągi.

Polowanie

Rozpocząłem od bardzo płytkiego miejsca z mocniejszym uciągiem, porośniętego całoroczną wodną roślinnością, która umożliwiała wędkowanie nad nią i pomiędzy jej warkoczami. Pierwsze rzuty lekkim woblerkiem są celne, przynęta leci dokładnie w te miejsca, które sobie upatrzyłem, tak jakbym tą wędką przełowił już kilka dni. Na pierwsze branie nie czekałem długo, a ryba była ustawiona za ogromnym kamieniem w miejscu, gdzie woda lekko kręciła i pozwalała rybom na odpoczynek. Pomyślałem: pierwsze koty za płoty i do roboty. Koty? No tak, ten pierwszy pstrąg (a raczej pstrążek) to od okazów nie należał, a ja akurat młode ryby określam jako „koty”. Kilka minut później drugie branie i... znowu kotek. Hmm, niby biorą, ale nadal nie po to tu przyjechałem. Po godzinie spotykamy się z Jakubem i Waldkiem, u nich jeszcze gorzej - są bez brań, ba w ogóle nie widzieli ryb. I oto jest! Pierwszy potok ukazuje nam się przed oczyma wyskakując z wody niczym torpeda. Piękny pięćdziesiątak, może nawet koło 60-ki. Niestety miejsce trudne do obłowienia i nie bardzo można podać przynętę, z drugiego brzegu byłoby zdecydowanie łatwiej. Ten widok dodał nam skrzydeł i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę brzegami szukając miejsc podobnych do tego, czyli głębokiego z wolniejszym uciągiem. I oto jest piękna i zarazem trudna miejscówka, głęboko tu i dwa drzewa zatopione wzdłuż nurtu. Jak to mówią: „Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” - wykonuję kilka rzutów wpierw woblerem, potem wahadłówką i znowu woblerem. Ta miejscówka przekonuje mnie, iż wybór żyłki był jak najbardziej prawidłowy. Rok w rok seria żyłek Dragon Maxima przekonuje mnie o swoich świetnych właściwościach. W przypadku tej miejscówki bardzo ważną rolę odegrał czerwony kolor żyłki (Trout&Jig), który mimo wielu refleksów świetlnych jakie raziły mnie po oczach pozwolił mi na pełną kontrolę prowadzenia przynęty, gdyż widząc w którym miejscu zanurza się żyłka mogłem poprowadzić przynętę wzdłuż zatopionych drzew ograniczając ryzyko zahaczenia i utraty przynęty.
Będąc pochłonięty prowadzeniem przynęt, nie zauważam jak Waldek pstryka mi kilka zdjęć. Zbliża się południe, a my nadal na zero (koty się nie liczą), spotykamy się przy samochodzie na małą przekąskę, wymieniając się spostrzeżeniami.