Po godzinie oczekiwania znowu oczekiwane piiii… pi… cisza i znowu pi na sygnalizatorze. Nie wierzę! Jestem trochę zaskoczony. Znowu wypływam. Kiedy zbliżam się do ryby, ta jest z 50 m od miejsca, gdzie położyłem przynętę. Kij amortyzuje zrywy, a kołowrotek oddaje kolejne metry. Delikatnie dokręcam hamulec. Chcę cię zobaczyć, rybo! Widzę i… to chyba brat bliźniak tego pierwszego pełnołuskiego. Jest tak samo długi, może tylko w grzbiecie nieco chudszy. Miedziano-złote łuski w słońcu wyglądają pięknie i niesamowicie. Chwila krzątaniny i podebranie zwieńczone sukcesem. Na brzegu okazuje się, że do 15 kg brakuje kilka deko. Co za emocje! W ciągu dnia w zasadzie cisza. Około godz. 16:00 doławiam sztukę ważącą ok. 12 kg. To jest niesamowite, przecież nie minęła doba, a na macie lądują 4 sztuki o łącznej wadze ok. 60 kg.
Zaczynam zastanawiać się, na ile pomogły w tym testowane na świeżo nowe kije Mega Baits i nowe kołowrotki Okumy. Nie ukrywam, że miałem trochę obaw. Zwłaszcza, że kij nieco za długi, jak na trudne warunki na łowisku. Gdyby miał te 3 m, to byłby w tej sytuacji bardziej poręczny. No i koniecznie te 3,5 lbs. Dotąd łowiłem na kije różnych producentów, ale nigdy nie przekroczyłem 3 lbs. Nawet 2,75 lbs wydawało mi się bardziej komfortowe. Ale i przy tych 3,5 lbs żadnej spinki (łowiłem na żyłkę) nie zaliczyłem. A jakiż zapas mocy! Do walki z pływającym zielem nadał się w sam raz :)
Zaliczyłem dwie nocki - Zaskoczenie
SPIS TREŚCI
Strona 4 z 5