Metoda Drop Shot przywędrowała do nas zza oceanu już parę ładnych lat temu i tylko w nielicznych rejonach Polski dobrze się przyjęła. Przyczyną tego na pewno nie jest jej słaba skuteczność, a raczej brak odpowiedniej świadomości w naszej wędkarskiej społeczności.
Wciąż niewielu jest w Polsce wędkarzy, którzy wiedzą kiedy i w jakich sytuacjach jest ona skuteczniejsza od innych spinningowych metod. Jej popularność wśród wędkarzy znad naszego brzegu Odry na pewno jest zasługą częstego kontaktu z niemieckimi kolegami po kiju. Niemcy to wędkarze wytrwali i konsekwentni. Potrafią cały dzień spinningować, nie zmieniając swojego miejsca nawet o kilka metrów. W wielu sytuacjach taka technika daje lepsze rezultaty niż aktywne poszukiwanie ryb. Szczególnie wtedy, gdy okres żerowania drapieżników jest bardzo krótki i trwa np. pół godziny w przeciągu całego dnia. Często zmieniając stanowisko, możemy ten okres przegapić, albo być w tym momencie w miejscu, gdzie ryb nie ma. Właśnie do takiego łowienia, zwanego często stacjonarnym, drop shot nadaje się najlepiej.
Zalety
Dzięki swojej konstrukcji pozwala niezwykle precyzyjnie prezentować przynętę w jednym miejscu przez dowolny okres czasu. Mając namierzone ryby, które z sobie wiadomego powodu nie chcą żerować, możemy im dosłownie grać przynętą przed paszczami. Nawet najbardziej ospały czy najedzony drapieżnik w końcu nie wytrzyma i zaatakuje.
Budowa zestawu
Zestaw dropshotowy składa się z ciężarka zamontowanego na końcu zestawu oraz haczyka przywiązanego powyżej, bezpośrednio do linki. W handlu dostępne są specjalne ciężarki przystosowane do tej metody; nie wiąże się ich do linki, tylko na niej zaciska. Umożliwia to sprawną i szybką regulację wysokości położenia przynęty nad dnem. Ma to głównie zastosowanie przy łowieniu w pionie, którego u nas, w Polsce, się nie praktykuje. Podczas normalnego łowienia z rzutu mocowanie zaciskowe nie sprawdza się (ciężarek spadnie lub zsunie się). Plusem montowania zaciskowego jest jedynie to, że gdy zestaw zaklinuje się między kamieniami, to mocnym szarpnięciem linką uwalniamy zestaw od ciężarka pozostawiając go w zawadzie, a resztę zestawu wciągamy do łódki. Zwykłe łezki ołowiane, używane choćby do bocznego troka, w praktyce sprawdzają się lepiej. Najlepiej jest je zamontować na przyponie z gumy, który możemy zrobić z amortyzatora od bata lub tyczki. Da nam to jeszcze lepsze możliwości „grania przynętą” oraz przy mocnych zaczepach pozwoli uratować pozostałą część zestawu. Spośród haków stosowanych w drop shocie wyróżnia się 3 rodzaje:
- Offsetowe mocowane za pomocą węzła Palomar do linki przyponowej. Sprawdzają się najlepiej przy łowieniu w grążelach i mocno zarośniętych trzcinowiskach. Skuteczność zacięć nie jest za wysoka, więc żeby ją zwiększyć trzeba zacinać w amerykańskim stylu. Zacięcie może być odrobinę spóźnione, ale musi być bardzo energiczne i „w bok”. Idealne zacięcie jest wtedy, gdy wędkę prowadzimy równolegle do lustra wody.
- Haczyki jigowe – najlepiej jest je montować do linki przyponowej za pomocą węzła używanego przy wiązaniu przywieszek dorszowych. Skuteczność zacięć jest bardzo wysoka. Polecam stosować je zwłaszcza wtedy, gdy brania są bardzo delikatne i ryby płytko zasysają przynęty.
- Specjalistyczne haczyki do metody drop shot montuje się za pomocą węzłów, które w zależności od producenta są zalecane (wydrukowane) na opakowaniu. Plusem tych haczyków jest to, że zawsze wiszą pod kątem prostym do linki przyponowej.
Przypon, na którym zamontujemy ciężarek i haczyk można wykonać z grubej żyłki o średnicy co najmniej 0,4 mm albo fluorocarbonu, który lepiej ochroni nasz zestaw przed ostrymi kamieniami i szczupaczymi zębami. Linkę główną najlepiej jest połączyć z przyponem za pomocą węzła o nazwie podwójny Albright [zobacz filmik]. Sprawdzi się również krętlik w roli łącznika, ale przy długich przyponach sięgających metra jest duże ryzyko, że przez nieuwagę zwiniemy za dużo linki, a wtedy krętlik wejdzie w przelotkę szczytową i uszkodzi porcelankę. Używanie krętlików ma jednak ten plus, że w bardzo łatwy sposób możemy przestawiać się na inne metody łowienia. Często bywa tak, że łowiąc okonie klasycznie z opadu, brania ustają, jednak ryby nadal są w łowisku. Można wtedy szybko zapiąć gotowy przypon z zestawem dropshotowym i pobudzić pasiaki do brań. Właśnie w takich sytuacjach „dropsy”, jak potocznie mówi się na zestawy dropshotowe, sprawdzają się najlepiej.
Dlaczego dropsowanie?
Jest to metoda, która nie służy do aktywnego poszukiwania ryb, tylko do pobudzania niechętnych do współpracy drapieżników. Późną jesienią czy wczesną wiosną okonie są zgrupowane w duże stada. Często jednak wpływ różnych czynników (najczęściej atmosferycznych) sprawia, że nie są skore do współpracy. Jeśli uda się namierzyć takie ławice i metoda jigowa nie da rezultatów, wtedy warto spróbować dropsów. Na wodzie stojącej najlepiej sprawdzają się delikatne drgania wędziskiem, przypominające te używane podczas łowienia spod lodu na mormyszkę. Przynętę możemy utrzymywać w miejscu bądź delikatnie szurać nią po dnie.
Czasami sprawdza się też trochę agresywniejsze prowadzenie przynęty, polegające na delikatnym poszarpywaniu wędziskiem w taki sposób, aby ciężarek odrywał się od dna. Tu trzeba kombinować, można robić jedno, dwa lub trzy szarpnięcia poczym chwila przerwy z jednoczesnym wybraniem nadmiaru linki. Brania nierzadko zdarzają się właśnie w momencie przerwy pomiędzy podbiciami, więc cały czas trzeba zachowywać wzmożoną czujność. Łowiąc w rzece bardzo fajnie sprawdza się technika polegająca na rzucaniu pod prąd pod kątem 45 stopni i sprowadzaniu na napiętej lince przynęty za stanowisko rzutu. Dodatkowo można wykonywać lekkie ruchy nadgarstkiem, wprawiając przynętę w drgania.
Wędzisko
Do łowienia metodą drop shot możemy używać tych samych wędzisk, co do łowienia w opadzie, ale najlepiej sprawdzą się wklejanki dedykowane dropshotowi. Moimi ulubionymi wędkami – wklejankami używanymi w tej metodzie są wędziska z serii Fishmaker. Łowię głównie z łódki i przeważnie używam najbardziej uniwersalnego kija, czyli Fishmakera o długości 1,98 m i ciężarze wyrzutowym do 21 gramów. Łowiąc delikatniej i używając dłuższego przyponu używam Fishmakera o długości 2,3 m i ciężarze wyrzutowym do 18 gramów. Największym plusem tych wędzisk jest niezwykła czułość na całej długości blanku: nawet najdelikatniejsze branie jest sygnalizowane przez szczytówkę oraz jest wyczuwalne na dolniku wędziska. Dzięki temu „czuciu” nawet podczas zagapienia się jesteśmy w stanie zaciąć w tempo.
Żyłka, plecionka?
Zwolennicy żyłki mogą używać specjalnie przeznaczonej do tej metody Dragon Maxima Drop Shot. Ja osobiście preferuję plecionkę i używam głównie rozmiarów od 0,08 do 0,12 mm. Bardzo fajnie zarówno w dropsowaniu, jak i łowieniu w opadzie sprawdza się niedroga plecionka Dragona Jiggin' Braid. W swojej ofercie firma ta ma bardzo dużo różnych przynęt do metody drop shot. Moimi okoniowymi killerami są: Bleak, Larva i Worm. Zachęcam Was do zabierania ze sobą gotowych przyponów drop shotowych na każdą wyprawę okoniową. Zawsze jest to jakaś odskocznia od całodziennego łowienia w opadzie bądź na boczny trok. Nierzadko zdarza się, że dropsy są jedyną skuteczną metodą danego dnia i bez nich po prostu nie połowimy.
Tekst, fot.: Pleciona.pl